Rozdział 38

6.9K 421 171
                                    

Edith 

Ile można uciekać przed  rzeczywistością? Ile można okłamywać kogoś, kto jest dla ciebie ważny? Ile dni, miesięcy a może lat potrzebuje człowiek, aby w pełni zaufać? Tych pytań nie potrafię wyrzucić z głowy, od kiedy nie jesteśmy już ze sobą blisko. Czuję się jak okropna kłamczucha i zdrajczyni. Wiem, że straciłam wiele w jego oczach...

Wschód słońca jeszcze nigdy nie był dla mnie tak... oczyszczający? Promienie odbijające się od marmurowych płytek w ogrodzie Alicii czarują widokiem.  Niebo żarzy się czerwono-różowymi smugami. Lekki dotyk światła muska moją nagą twarz, bo prawie wtapiam ją w okno, siedząc na mało wygodnym parapecie. Ale to nie jest istotne, teraz liczy się chwila, kiedy budzi się dzień, nowe możliwości i ja... Moje problemy, smutki, ale też i nadzieje.

Słyszę lekkie pochrapywanie przyjaciółki. Wiem, że prędko się nie wybudzi. Ja natomiast kocham wschody i zachody słońca, które budzą i zamykają w przecudowny sposób dzień.  Dzięki temu określanie Strimma dobrze do mnie pasuje, ale teraz nie wiem, czy w ogóle mam prawo go używać...

Po dwóch godzinach słońce jest już na tyle wysoko, że ogrzewa całe moje ciało. Dotykam opuszkami skórę pozbawioną na przedramionach jakiekolwiek materiału. Przejeżdżam po wyraźnych granicach plam tych mniejszych i większych, ze łzami w oczach obrysowuję każdą z nich, chociażby najmniejszą, ledwo widoczną. Od czubka głowy do koniuszków palców boli mnie całe ciało. Czuję to co rano, każdego dnia... Po prostu pali i niszczy. Moja psychika zaczyna mnie wykańczać... Wstaję i wyciągam z jeansowego plecaka paczkę leków. Fiolki, blistery...  już nie mogę czasem się połapać, co jest czym. Wyciągam tabletkę OxyContinu* i łykam bez popicia. Czuję, że moje ręce się trzęsą, zimno mi jak cholera. Te stany mnie przerażają, trwają już lata, są jak sinusoida - raz są delikatne, a raz mocne aż do szpiku kości.

Nie wracam na parapet, tylko siadam pod grzejnikiem, jego delikatne ciepło ogrzewa moje plecy. Przymykam oczy i staram się pohamować emocje, nie płaczę na zewnątrz, ale w środku tak. Nie jest to nic nowego... W kółko to samo od najmłodszych lat.

Wdech... 

Wydech... 

Wdech... 

Wydech... 

Jestem jak rwąca rzeka... 

Słyszę dźwięk otwieranych drzwi, natychmiastowo otrząsam się z emocji oraz podrywam na równe nogi. Mama Alicii ― ciocia Renne, patrzy na mnie sennym wzrokiem, ubrana w jedwabny szlafrok.

― Już nie śpisz, słonko? ― pyta, ziewając.

Uśmiecham się lekko i podziwiam, jak odgarnia blond kosmyki włosów z twarzy.

― Dopiero ósma, coś nie tak, Edith? ― dopytuje.

― Nie, ciociu, wszystko dobrze. ― Staram się ją uspokoić. ― A ty czemu nie śpisz?

Chichocze lekko i podpiera boki. 

― Wujek Cayo i jego chrapanie potrafi być męczące, uwierz mi.

Śmieję się lekko, pierwszy raz od pięciu dni. Nagle robi mi się ciepło i lżej na sercu.

Leki zaczynają działać... 

Zatraceni | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz