„Czy dzisiaj jest idealny dzień, na popełnienie samobójstwa?"
***
To pytanie nęka mnie od połowy roku, od kiedy mój chłopak w bardzo brutalny sposób mnie rzucił. Dałam mu to co dla mnie najważniejsze - swoje dziewictwo... Od tamtego czasu mam depresję, mimo że z zewnątrz jestem miłą i pełną życia osiemnastolatką, to jednak w głębi serca ukrywam gniew i rozpacz do całego świata.
Chodzę do 3 klasy licealnej. Mam tam wspaniałego przyjaciela Shawn'a, który wspiera mnie w złych momentach. Znamy się od dzieciństwa, dlatego czasami nawet traktuję go jak brata, którego niestety nie mam. Mieszkam w dużym domu, praktycznie sama. Moi rodzice (a w szczególności mama) przyjeżdzają przynajmniej raz w miesiącu. Wyjechali oni do Szwajcarii, w sprawie bardziej płatnej pracy ( sama tego nie rozumiem...są ludźmi zamożnymi, z ogromną klasą i wyrafinowaniem, z pewnością starczyło by nam pieniędzy do końca życia). Mają oni wszystko poukładane jak w zegarku, nie lubią ludzi spóźnialskich. Przekazali mi oni ten wielki dom, abym się w nim zaaklimatyzowała, lecz nie czuję się tu najlepiej.
Właśnie rozpoczyna się kolejny dzień w szkole. Jak zawsze rano, pod mój dom przyjechał Shawn, swoim czarnym Audi. Z kanapy sięgnęłam jeszcze po moją torebkę i wyjrzałam zza szerokiego okna, czy czasami mój przyjaciel już na mnie nie czeka. Zauważyłam tam chłopaka, który opuścił szybę i gestem ręki pokazał mi, abyśmy już pojechali. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, ukazując tym samym swój szereg białych zębów i szybko wybiegłam z domu, zakluczajac drzwi. Usiadłam na miejscu pasażera i objęłam ręką chłopaka, dając mu tym samym przelotnego całusa w polik. Natychmiast się uśmiechnął, a prawą rękę położył na kierownicy.
- Hej mała. - założył czarne okulary na nos i spojrzał się na mnie, swoimi czekoladowymi oczami.
- Cześć Shawn. - Poprawiłam swoją krótką spódniczkę, spuszczając ją nieco niżej. Przejrzałam się jeszcze raz w lusterku i zadowolona ze swojego wyglądu uśmiechnęłam się sama do siebie.
Chłopak zaparkował na szkolnym parkingu, gdzie postawił samochód tuż obok szkoły. Pierwszą rzeczą, która szczególnie rzuciła mi się dzisiejszego poranka w oczy, była grupa chłopaków stojących przed naszą szkolą bramą. Byli oni ubrani ubrani w czarne kurtki i bardziej dopasowane, tego samego koloru spodnie. Nigdy w pobliżu ich tu nie widzialam, a naprawdę nie wyglądali jak tutejsi. Przyprawili mnie o dreszcze, bo nie dosyć, że wyglądali tajemniczo, to w dodatku byli cholernie przystojni.
- Kim, idziesz? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Shawn'a. Kiwnęłam twierdząco głową, ukazując sztuczny uśmiech na mojej twarzy. Razem z Shawnem udaliśmy się pod klasę numer 17 - Chemia. Dobrze się uczę i nie mam problemu z przyswojeniem nowego materiału. Po kilku minutach nauczycielka otworzyła klasę, od której wszyscy po kolei weszliśmy. Minęła ona dosyć szybko, tak jak i reszta zajęć. Oczywiście codzienna i szkolna rutyna, nudne przerwy najcześciej przesiedziane na ławce lub nawet ohydne, stołówkowe jedzenie doprowadzało mnie do szału!
Weszłam do szatni jeszcze po kurtkę, spotykając tam mojego przyjaciela.
- Podwieźć ciebie? - Spytał zakładając na siebie czarną kurtkę.
- Nie, pojadę autobusem. - Uśmiechnęłam się, co od razu odwzajemnił ten gest. Podszedł do mnie obejmując ramieniem.
- Do jutra. - Szepnął mi do ucha, na co odpowiedziałam to samo. Poprawiłam jeszcze torebkę, naciągając ją bardziej na ramię i wolnym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia.
Otworzyłam drzwi, przekraczając próg szkoły. Ze spokojem, kierując się na przystanek autobusowy i słysząc stukot swoich beżowych szpilek, sięgnęłam po telefon. Zapatrzona w niego, delikatnie wpadłam na przystojnego i wysokiego blondyna. Zlustrował mój wygląd, podchodząc bliżej mnie. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, rumieniąc się do czerwoności.
- Cześć piękna... Może podwieźć ciebie gdzieś? - Zapytał, szczególną uwagę zwracając na mój biust, który odrazu zakryłam chustką.
- Nie dzięki, spieszę się. Chciałam go ominąć, lecz on wysunął obie ręce w moją stronę.
- Poczekaj... Widzę, że jesteś samotna, zaopiekuję się tobą. - Wyszeptał mi do ucha, z szyderczym uśmiechem. Cicho westchnęłam pod nose, zaczynając się szarpać.
- Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wargę.
- Oj watpię w to. - Nie wiedziałam o co mu chodzi, lecz jednak nie miałam na to większego czasu, gdy nagle przed swoimi oczami zobaczyłam całkowitą ciemność...
CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomanceUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...