Przepraszam was za tak długą przerwę, nie mam zbyt wiele czasu na pisanie kolejnych rozdziałów, ale staram się jak tylko mogę. Bardzo wam dziękuję za tak wiele wyświetleń i głosów. Nigdy nie pomyślałabym, że ta opowieść tyle osiągnie!
35⭐ ~ kolejny rozdział
Po długiej i nieprzespanej nocy, moje myśli na temat uczuć do Justina nie miały końca. Niby mi na nim zależy, ale czy to szczere? Po wczorajszym incydencie, jak najszybciej uciekłam do domu, zostawiając go samego w tej bezradnej sytuacji. Postąpiłam głupio. Starał się, a ja zupełnie zignorowałam jego chęci. Chciałabym mu to w jakiś sposób wynagrodzić... Tylko jak?
- Hej mała, może potrzebujesz pomocy? Mam chwilę wolną, idę dzisiaj na godzinę później. - Uśmiechnęłam się przygnębiona pod nosem, słysząc po drugiej stronie słuchawki głos Shawna. Niespokojnie westchnęłam, niewiedząc co odpowiedzieć. W sumie potrzebowałam szczerej rozmowy, którą mogę podzielić się tylko z moim przyjacielem, ale jednak nie chciałam za bardzo mieszać go w osobiste sprawy moje i Justina.
- Dziękuję, kochany jesteś... ale dam sobie radę. - Po moim wczorajszym i nagłym powrocie do domu, nie czekając na nic więcej zadzwoniłam do Shawna, żaląc mu się na każdy możliwy temat, nie zapominając o historii z Jusem, którą zna już na pamięć. - A z resztą muszę się szykować do szkoły... Przepraszam nie mam czasu. - Nie ukrywam, że potrzebuję jego wsparcia, ale powinnam załatwić to między sobą, a Justinem. Nie chcę, aby po tym wszystkim jeszcze on w jakiś sposób cierpiał...
- Płakałaś? Głos ci się łamie... - Szczerze mówiąc nie uroniłam ani jednej łzy. Miałam moment, w którym chciałam się poddać i wykrzyczeć całemu światu jaki to jest zły, ale uznałam, że wczoraj już za dużo łez wypłakałam. - Źle z tobą... Wyraźnie to słychać... Nie ukrywaj się z tym, bo będzie jeszcze gorzej.
- Proszę Shawn... Zostaw mnie samą. - Z żalem rozłączyłam się, odkładając swój telefon. Przemyłam twarz, powtrzymujące się przed łzami. Spojrzałam w lustro, skupiając największą uwagę na swoich oczach. Są one lekko opuchnięte, przybierając delikatny odcień czerwieni. Gorzej być nie może!
Jak codzień odrobiłam codzienną rutynę, ubierając się w typowy outfit nastolatki - nieco krótsze, jasno błękitne dżinsy, z widocznymi dziurami na kolanach oraz śnieżnobiałą bluzkę, z wycięciami na ramionach.
Przez moją śpiączkę nie ukończyłam ostatniego roku szkolnego, co łączy się z tym, że muszę nadrabiać cały materiał. Moi dawni znajomi z klasy powyjeżdżali na studia, nie dając o sobie żadnego znaku życia.
Wyszłam z domu o godzinie 7:30, szybkim krokiem kierując się na przystanek autobusowy. Nie zwracając na nic uwagi, szłam zamyślona przed siebie, zastanawiając się jak mogę naprawić swój wczorajszy błąd. Ta myśl błąka się w mojej głowie, prubując oderwać mnie od rzeczywistości.
***
Po piętnastu minutach autobus zatrzymał się na ostatnim przystanku. W końcu na miejscu... przyznaję, że nie przepadam za jazdą autobusem, ale dzisiaj innego wyboru nie miałam. Przeszłam przez drzwi główne, od razu kierując się pod daną klasę.
Usiadłam w roku ławki, zakładając słuchawki na uszy. Nie odnajduję się dobrze, wśród mojej nowej klasy, dlatego większość czasu przebywam sama.
Ledwo słysząc dochodzący do moich uszu dzwonek na lekcję, zdjęłam słuchawki wstając ze swojego miejsca. Zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce i czekając na nauczycielkę rozpłyęłam się w krainie marzeń.
Lekcja minęła dosyć szybko, wyszłam z klasy kierując się na pierwsze piętro, gdy nagle usłyszałam głośne i niedowytrzymania piski dziewczyn. Zmarszczyłam brwi, wywijając oczami i ignorując wszystkich napotkanych na mojej drodze ludzi szłam przed siebie ciągnącym się w nieskończobość korytarzem.
Nagle poczułam jak lecę do tyłu, o mało co nie potykając się o własne nogi. Zirytowana głośno prychnęłam pod nosem, kierując swój zabijający wzrok na winowajcę, gdy nagle kolana same się pode mną ugięły.
Niekontrolowanie uchyliłam swoje wargi, wydając z siebie cichy i prawie niesłyszalny pisk. Przede mną stał cały zdyszany Justin, ciężko oddychając.Zanim jednak zdążyłam coś powiedzieć, chwycił swoją dłonią moje ramię i nie tracąc ani chwili dłużej zaczął biec przed siebie. W tej chwili chciałam na niego ostro nakrzyczeć, ale dopiero gdy zobaczyłam jaki był powód jego pośpiechu, postanowiłam się nie odzywać. Masa dziewczyn biegnąca za nami niczym wataha głodnych wilków. Co to za pomysł żeby przychodzić do mojej szkoły!?
- Co ty tu do cholery robisz!? - Krzyknęłam wystarczająco głośno, tym samym zagłuszając krzyki dochodzące zza moich pleców.
- Za chwilę tobie wszystko wytłumaczę! - Odpowiedział, szarpać za klamkę jakieś drzwi. Bez wahania weszłam do pomieszczenia, wpadając w szczotki i przeróżne płyny do dezynfekcji. Było tu tak mało miejsca, że aż dziwię się z faktu, że oboje się tu zmieściliśmy. Oparłam się o ścianę głośno dusząc. Nerwowo rozejrzałam się po pomieszczeniu - Kantorek woźnej. Lepiej trafić nie mógł!? Jest tu tak mało miejsca, że z ledwością stykamy się swoimi klatkami piersiowymi.
- Następnym razem postaram się o bardziej komfortowe miejsce. - Zaśmiał się pod nosem, kładąc swoje dłonie po obu stronach mojej głowy.
Z wielkim zaciekawieniem i tajemniczością nie spuszczałam swojego wzroku, z jego powiększających się pod wpływem ciemności źrenic. Delikatnie przybliżył swoje usta tuż do moich, przymykając przy tym oczy. Cholera... to się chyba nie dzieje naprawdę!? Co mam zrobić... mam mało czasu...
Wzięłam głęboki wdech, po czym przymknęłam oczy i nawet nie wiedząc kiedy ponownie je uchyliłam.
CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomanceUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...