- Boisz się? - Spytał pod nosem chłopak, deliaktnie chwytając moją dłoń. Przyznam, że loty samolotem nie zaliczają się do moich najlepszych przeżyć, zawsze odczuwam przed tym lęk, mimo że leciałam już dziesiątki razy.
- Yyy... nie. - Odparłam szybko, ściskając jego dłoń najmocniej jak umiałam.
Prawdopodobnie zdziwiła go moja reakcja, bo syknął pod nosem, marszcząc brwi. Krzywo uśmiechnęłam się w jego stronę, czując w podbrzuszu dziwne uczucie. Przymknęłam oczy wbijając się w fotel, czując jak samolot unosi się nad ziemię.
- Już po wszytskim. - Zaśmiał się Shawn, kładąc swój podbródek na mój czubek głowy. Boże w końcu już po wszytskim!
Przez cały lot rozmawialiśmy o wszytskim i o niczym. Może to i lepiej, że wybrałam Shawna jako mojego towarzysza? Ale jednak cały czas chodzi w mojej głowie myśl, że jednak coś zrobiłam nie tak. Mam nadzieję, że Justin nie dowie się o moim wylocie.
Wysiadając z samolodu buchnął na nas podmuch gorącego powietrza. Westchnęłam pod nosem, czując jak słońce razie mnie w oczy, przez co musiałam założyć okulary przeciwsłoneczne.
- I co teraz robimy? - Zapytał się Shawn, trzymając się dosyć blisko mnie, abym nie zniknęła mu pola widzenia przy tylu setkach przeciskających się ludzi.
- Moi rodzice mieli... O już są! - Uśmiechnęłam się szeroko, szybkim krokiem nie zważając na chłopaka skierowałam się w stronę moich rodziców. Szeroko wyciągnęłam w ich stronę obydwie ręce, rzucając się im na szyje. - Tęksniłam ze wami. - Szepnęłam, odrywając się.
- My za tobą kochanie również. - Odparła radosna rodzicielka, przez cały czas trzymając moją dłoń. - O, bym zapomniała... a gdzie Justin? - Nieco skrzywiłam się, robiąc krok w bok, aby Shawn stanął obok mnie. Nagle na twarzy moich rodziców zauważyłam ogromne zdziwienie, tak samo jak radość. Hmm... myślałam, że przynajmniej ukarzą trochę współczucia, że nie przyleciałam z moim chłopakiem!
- A to gdzie Justin? Rozstaliście się? - Zapytał energicznie mój ojciec, na co rzuciłam mu złośliwe spojrzenie.
- Nie... My po prostu... - Zaczęłam się jąkać. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie chciałam aby dowiedzieli się o naszej kłótni.
- Justin miał bardzo ważne spotkanie, którego niestety nie dało się przełożyć, dlatego poprosił mnie abym przez te kilka dni miał oko na Kimberly. - Uff... całe szczęście, że mam ta wspaniałego przyjaciela jak Shawn! Od razu się rozluźniłam, chwytając rączę mojej walizki.
Udaliśmy się w stronę auta, które zaparkowane było chyaba na samym końcu parkingu! Już jestem zmęczona.
Po 2 godzinach byliśmy na miejscu.
Od kąd umarł mój dziadek, babcia mieszka sama. Wiele razy ją namawialiśmy, aby wprowadziła się do dzielnicy, w której mieszkają moi rodzice, jednak ona twierdzi, że daje sobie radę z tak wielkim domem sama. W końcu to osiemdziesięcioletnia kobieta! Jedyną pomocą, dzięki której moja babcia nie jest sama jest Pani Susanna. Kobieta w podeszłym wieku, utrzymująca ten dom w czystości!- Oh kochani! W końcu jesteście! - Odparł kobieta i z uśmiechem od ucha do ucha podeszła w naszą stronę. Również się uśmiechnęłam, obdarowując ją pocałunkiem w polik. - Jak ty się złotko zmieniłaś... na lepsze kochanie! - Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję babciu, cieszę się że mogłam tu znowu przyjechać! - Odparłam z entuzjazmem w głosie, kompletnie zapominając o Shawnie.
- Dzień dobry, bardzo miło panią poznać. - Słodko uśmiechnął się w stronę kobiety, która podwójnie to odwzajemniła. Już widzę, że jej się spodobał...
- Babciu, to Shawn, mój przyjaciel. - Uśmiechnęła się w naszą stronę.
- Ah twój przyjaciel? A co z Justinem? - Zapytała, na co prychnęłam.
- Niestety nie mógł przyjechać... A jak tam u ciebie babciu? - Szybko zmieniłam temat, prowadząc staruszkę prosto do ogrodu.
Weszłam po kręconych schodach na górę, prosto do sypialni mojej i Shawna - Babcia myślała, że przylecę z moim chłopakiem i postanowiła nam dać wspólny pokój. Z hukiem otworzyłam drzwi i nie zwracając uwagi na leżącego Shawna przeglądającego coś w telefonie, opadłam na łóżko prosto obok niego. Założyłam na siebie dłonie kładąc ja na brzuchu, po czym głośno odetchnęłam z ulgą.
- Męczący dzień? - Zapytał Shawn, zafascynowany nie odrywając wzroku od komórki. Pokiwałam twierdząco głową, uchylając swoje wargi.
- Nie widziałyśmy się z 5 lat, a mamy mnustwo wspólnych tematów. Impreza urodzinowa jest jutro, a musiałyśmy omówić parę ważnych rzeczy. - Odparłam zgodnie z prawdą, wstając z łóżka. Zegar wskazywał 23:35. Już!?
Sięgnęłam z walizki po moją letnią piżamę składającą się z lekko wyciętych szortów oraz koszulki na ramiączkach. Skierowałam się w stronę łazienki, gdzie wzięłam szybką kąpiel.
Po 20 minutach wyszłam z pomieszczenia, niedługo potem Shawn zrobił to samo kładąc się obok mnie. Cała okryłam się kołdrą i leżąc na plecach, próbowałam wyobrazić sobie jutrzejszy dzień.
- Tęsknisz za nim? - Zapytał nagle chłopak, zadziwiając mnie swoim pytaniem. Oparłam się bardziej na łokciach marszcząc przy tym brwi.
- Za Justinem? - Spytałam szeptem, na co chłopak odpowiedział mi przytaknięciem głowy. Westchnęłam odwracając się w jego stronę. - Nie tęsknię za nim tak, abym przez to cierpiała. Fakt, że w moim sercu została po nim pustka, ale wiem że z nami jeszcze nie jest wszystko skończone. - Odparłam zaspanym głosem. Chłopak odłożył komórkę na stolik nocny, kładąc się na bok, patrząc się przy tym w moje oczy.
- Wybór czy do niego wrócisz czy nie napeży Kim do ciebie. - Zakodowałam sobie to w pamięci, kładąc się na plecach. Dobrze wiem, że nie zasnę.
- Dobrze o tym wiem. - Odparłam ze łzami w oczach, chcąc aby chłopak tego nie zauważył. Przymknęłam powieki, gasząc lampkę nocną. - Dobranoc Shawn, dzięki że jesteś. - Rzuciłam odwracając się w stronę okna. Chłopak objął mnie ramieniem, nieszczęśliwym trafem przysuwając mnie bliżej siebie. Szybko otarłam łzy, by ich nie zobaczył.
- Nie przejmuj się mała, śpij dobrze. Jutro w końcu impreza twojej babci. - Zaśmiałam się pod nosem, kompletnie o tym zapominając. To faktycznie jutro!
CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomanceUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...