~ Po pierwsze, to chciałabym wam bardzo podziękować za te głosy i komentarze, na prawdę wiele dla mnie znaczą. Jesteście wspaniali!❤️~
Rano wstałam dosyć wcześnie i jak co dzień, kierując się do łazienki wykonałam codzienną rutynę. Zeszłam na dół czując ładny zapach.
Nie wierzyłam własnym oczom! Wszystko było tak wysprzątane, aż się lśniło! Powoli, stawiając delikatnie i bezszelestne kroki weszłam do kuchni, skąd dochodził cudowny zapach. Zastałam tam kobietę, nie za wysoką, w fartuchu do połowy ud. Niestety nie mogłam poznać jej twarzy, gdyż była odwrócona w stronę kuchenki. Cicho chrząknęłam, co ją chyba bardzo zdziwiło. Obejrzała się w moją stronę, ukazując przy tym lekki uśmiech.- Witam Panno Jackson. - Odparła radośnie, ponownie odwracając się w stronę blatu. Nie była ona z byt młodą kobietą, powiedziałabym że miała może z 50-55 lat. Jej blond włosy były uczesane w idealnie spiętego koka, który wspaniale komponował się z jej lekkim makijażem. Widać było, że jest ona bardzo stanowczą, ale tym samym miłą kobietą.
- Dzień dobry. - Podeszłam do niej bliżej. - Pani to z pewnością...- Zatrzymałam się lekko speszona, niestety zapominając jak ma na imię. Dlaczego mi zawsze takie rzeczy muszą się przytrafić?
- Janette Roberts. - Podała mi prawą dłoń, którą od razu uścisnęłam z wielkim uśmiechem na twarzy. - Pan Bieber bardzo dużo mi o pani opowiadał. - Zaśmiała się cicho pod nosem. Justin? O mnie? - Jest pani z pewnością teraz szczęśliwa. Mam racje? - Sama nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Cóż... Nasze relacje w rzeczywistości nie wyglądaj tak, jak na codzień. Przełknęłam głośno ślinę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Tak, mieszkam tu niecały miesiąc, a naprawdę czuję się jak u siebie w domu. - Tak... Chciałabym.
- Pan Bieber to na prawdę wspaniały mężczyzna, nie od tygodnia go znam i wiem jaki jest. - Uśmiechnęła się, nakładając na dwa talerze naleśniki.
Nie wiem co o tym myślec. Czy dla niej Justin na prawdę jest miłym i wyrozumiałym chłopkiem?- Tak, też tak myślę. - Odparłam spięta podchodząc do stołu i zasiadając za nim. Kobieta wyszła z kuchni, w drzwiach mijając się Martinem. Chłopak podchodząc do stołu, spojrzał się ma mnie z niedowierzaniem.
- Ty już wstałaś? - Spytał zasiadając naprzeciwko mnie.
- Jak widać. - Wzruszyłam ramionami, biorąc kawałek naleśnika do ust.
- Jadę dzisiaj do studia, więc nie będzie mnie cały dzień, tylko nie wywiń żadnego numeru, bo twój kochaś mnie zabije. - Zaśmiał się pod nosem, powodując równie u mnie lekki uśmiech. Kochaś... Gdyby on znał prawdę.
- Możesz mi ufać. - Spojrzałam się ma jego twarz, słodko uśmiechając się.
***
Skończyliśmy śniadanie w miłej atmosferze. Kilka minut temu, Garrix wyszedł z domu, zostawiajac mnie samą, wyłącznie z panią Janette, która aktualnie sprząta jakiś pokój Justina, do którego nie mogę wejść. Usiadłam przed telewizorem włączając jakiś obojętny kanał. Zrobiłam sobie popcorn, siadając na kanapie. Nagle usłyszałam ciche kroki, dochodzące ze schodów. Odwróciłam się, zauważając panią Roberts, która się lekko do mnie uśmiechnęła.
- Może pani pomóc? - Spytałam. Tak, w sensie to była wymówka na to, aby poszperać trochę w prywatnych rzeczach Justina, ale na prawdę było mi szkoda tej starszej kobiety.
- Nie kochanie, dziękuję. - Uśmiechnęła się, wchodząc do łazienki. Po dwóch godzinach kobieta wyszła z domu, zostawiajac gotowy obiad w lodówce.
Wstałam z kanapy cicho wchodząc na górę. Tak, wiem że jestem sama w domu, ale nie wiadomo kiedy wróci Martin, a na tyle to go nie znam aby wiedzieć jaką posiada osobowość. Pierwszą rzeczą, której uznałam odszukać to mój telefon. Ustaliłam, że najbezpieczniejszym dla niego miejscem była by sypialnia chłopaka. Weszłam do niej, zostawiajac za sobą otwarte drzwi. Podeszłam do szafki nocnej, znajdującej się obok łóżka i zaczęłam w niej szperać. Nic takiego nie było, same papiery.
- Cholera...- Syknęłam pod nosem, nadziewając się dłonią na coś ostrego. Delikatnie ją wyłożyłam. Była cała zakrwawiona. - Boże...- Spanikowana, wytarłam ją delikatnie drugą dłonią, zaciskając. Spojrzałam nieco dalej szafki, tam gdzie sięgnęła moja ręka, zauważając mieniące się ostrze. Oderwałam lewą dłoń od krwawiącej ręki, sięgając po metalowy przedmiot.
- Nóż? - Odparłam pod nosem, chwytając go za rączkę. Nie był to byle jaki nóż, wydawał się na bardzo ostry. Przyjrzałam się mu jeszcze raz dokładnie, po czym odłożyłam w to samo miejsce, czując jak cieknącą krew zalała moją całą dłoń.
Zamknęłam szafkę, po czym wyszłam z pokoju, od razu kierując się do łazienki. Przemyłam ranę wodą. Bardzo trudno było zatamować krew, ale po kilku minutach udało mi się chociaż odrobinę. Rana była głęboka i przecięta wzdłuż wewnętrznej strony dłoni. Na pewno zostanie blizna, tylko mam nadzieję, że ślad zniknie aż do przyjazdu chłopaka. W łazience znalazłam jakieś plastry ( które na nic mi się nie przydały), wodę utlenioną i gazę. Ranę oblałem wodą, po czym strzelanie odkryłam gazą.
- Okej, już wszystko dobrze. - Mówiłam do siebie, dosyć pocieszającym głosem. Ścisnęłam rękę z bólu. - Kurwa...- Jęknęłam. Posprzątałam, nie zostawiajac ani śladu po sobie i zeszłam na dół. Już szukałam wymówki dla Martin'a. Usiadłam na kanapie, tak jak gdyby nic. Po paru godzinach przyszedł chłopak. Otworzyłam mu drzwi, w progu witając się z nim.
- Na pewno jesteś głodny, za chwilę tobie odgrzeję obiad. - Odparłam ruszając do kuchni. Chłopak do niej wszedł, od razu podchodząc do mnie i unosząc rękę delikatnie ku górze.
- Co zrobiłaś? - Spytał z obawą w głosie.
- Przecięłam się...Krojąc warzywa. - Myślę, że mi uwierzył. Krzywo się na mnie spojrzał, delikatnie uchylając wargi, aby coś powiedzieć.
- Po pierwsze to czy pani Roberts nie robiła obiadu? - Zapytał z delikatnym uśmiechem na twarzy. - A po drugie, to Jus mnie zabije. - Zaśmiał się.
- To moja wina, zostaw to mi. - Odparłam opierając się tyłem o blat stołu.
- Nie miałem ciebie zostawiać samej, a ja wyszedłem na cały dzień! - Uniósł brwi wyżej.
- Nie zawsze musi byt tak jak chce Bieber, nie będę jego niewolnicą.
Ale przecież nią jestem!
CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomantikUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...