#61 Please, help me!

1.6K 75 2
                                    

- No dalej! - Wrzasnęłam na niego z niecierpliwością czekając na odpowiedź. - Chciałeś seksu, a nie jesteś ze mną szczery? - Ironicznie i głośno zaśmiałam się. - O co chodziło z tymi pieniędzmi!? No halo! - Boję się, że teraz to całkowicie stracę do niego zaufanie.

- Już ci wszystko tłumaczę... Tylko chodź ze mną. - Zaprowadził mnie do swojej sypialni, gdzie usiedliłśmy obok siebie na łóżku. - Chcę tylko... - Przerwał na moment, oblizując ze zdenerwowania dolną wargę. - Chcę tylko, abyś po tym wszystkim co usłyszysz wybaczyłam mi, ok? - Zaczynam się bać.

- No postaram się. - Odparłam cicho marszcząc w brwi.

- Od czego tu zacząć... Przez ostatnie dni spędzaliśmy ze sobą bardzo mało czasu. Kocham ciebie jak nikogo innego... - Schował swoją w twarz w dłonie, a moje serce momentalnie rozmiękło. Położyłam swoją dłoń na jego plecy, kreśląc na nich różne wzory. - W to wszystko wplątali się znajomi, imprezy, alkohol... Wiedziałam, że nie mam u ciebie szans, a w moim przypadku chęć zapomnienia o tobie, jest kurwesko trudna. - Westchnął.

- Ale do czego Justin zmierzasz? - Zapytałam już opanowana.

Odruchowo chłopak spojrzał się w moje oczy, kładąc swoją dłońa na moim udzie. Jego twarz oświecało tylko światło księżyca, ale nawet w takim półmroku nie mogłam oderwać wzroku od jego smutnych oczu. Po prostu się nad nim rozczuliłam.

- Codzienne wypady do klubów... marihuana...

- Co? Masz problemy z narkotykami?

Przygryzł dolną wargę.

- Zrozum, że chciałem o tobie zapomnieć i zająć się czymś innym, gdy nagle jednego wieczoru kumpel zaprosił jakieś dziewczyny do towarzystwa... - Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. - Na początku zadziałało, na moment zapomniałem o tobie, ale jednak wspomnienia powracają... O kasę się nie martwiłem, bo przecież...

- Dziwki!? - Krzyknęłam, mając łzy w oczach.

- Kimberly, to nie tak... - Próbował się bronić, ale ja nie mam ochoty na wysłuchiwanie jego marnych przeprosin.

- A ja tobie świnio zaufałam, prawie oddałam... Nie! To się w głowie nie mieści! - Wstałam z łóżka kierując się do drzwi. Chłopak popędził za mną, chcąc mnie przy sobie zatrzymać. - W sumie mogłam się pi tobie tego spodziwać... Nawet nie chcę wiedzieć co działo się podczas mojej śpiączki! - Zeszłam po schodach, nie dopuszczając Biebera do słowa.

- No kurwa zatrzymaj się! - Momentalnie zatrzymałam się prosto przed nim, z kamienną miną odwracając się w jego stronę.

- I co mi chcesz powiedzieć? - Zapytałam poważnie, mając łzy w oczach. Założyłam rękę na rękę, zachowując spokój. - Chcesz mnie przeprosić, że mnie zdradziłeś? Że gdy mnie nie było spraszałeś prostytutki? Brałeś narkotyki? - Jak najdłużej chciałam utrzymać z nim kontakt wzrokowy. - I co ja mam tobie odpowiedzieć? Nic się nie stało? Zapomnijmy o tym? - Mówiłam całkowicie spokojna, widząc w jego oczach niepokój. - Zastanów się nad tym czasami.

- Nie rozumiesz mnie, teraz chcę być tylko z tobą, z resztą zawsze chciałem! - Złośliwie uśmiechnęłam się w jego stronę.

- Ojej, ulrzyło mi. - Odwróciłam się na pięcie idąc w stronę drzwi wyjściowych.

- Nie zwracałaś na mnie uwagi. No co miałem zrobić!

- Poczekać. - Odparłam przez łzy zatrzymując się w miejscu. Delikatnie odwróciłam głowę w jego stronę, czując jak łzy spływają z moich oczu. - Narnolmalniej, po ludzku zavzekać, aż dam tobie jakiś znak. - Szepnęłam najciszej jak potrafiłam, ponownie odwracając się w przeciwną stronę do Justina. Sięgnęłam po kurtkę, narzucając ją na swoje ramiona.

- O nie kochanie, nie wyjdziesz stąd. - Chwycił mnie za nadgarstek nie pozwalając mi przejść progu drzwi.

- Nie zachowuj się jak dziecko, popełniłeś błąd... Jak za mną zatęsknisz to po mnie wrócisz. - Wyszłam z domu, kierując się w stronę bramy wyjściowej.

Jest dzisiaj wyjątkowo chłodna noc.

- Co ty wyprawiasz!? Nie możesz mnie teraz zostawić, Kimberly! - Chwycił moją dłoń, klękając przede mną. Kiwnęłam tylko przecząco głową idąc przed siebie. - Wytłumaczmy sobie to jeszcze raz. Jestem debilem, powinienem o ciebie walczyć, a nie zabawiać się z jakimiś lafiryndami! - Dorównywał mojemu kroku. - Jak mógłbym o tobie zapomnieć... to nie możliwe! Nasze wspólne chwile, proszę przypomnij sobie!

- Gdybym mogła to bym już to od dawna zrobiła.

- Nie wiesz jak trudno jest stracić dla siebie ukochaną osobę! - Nagle krzyknął zatrzymując mnie. - Nie jestem ciebie wart, każdy chłopak chciałby taką dziewczynę jak ty. Masz rację, nie wykorzystałem swojej szansy, nie zasługujesz na mnie, ale wiem, że gdy wtedy mnie kochałaś...- Chwycił moją dłoń, całując jej zewnętrzną część. - To teraz też mnie pokochasz.

- Chciałabym, ale straciłeś swoją szansę Bieber, a teraz jeśli nie chcesz abym ciebie jeszcze bardziej znienawidziła to zostaw mnie w spokoju.

- Chyba nienormalna jesteś! Jest noc, nie zostawię ciebie w środku miasta samej! - Wymachnął rękoma.

- Dajmy sobie czas, może potrzebujemy więcej czasu, aby za sobą zatęsknić? Niedaleko mieszka moje znajoma, chciałabym się z nią spotkać, chyba mi tego nie zabronisz?

- Zaprowadzę cię do niej. - Odparł stanowczo.

W drodze rozmawialiśmy o nas, jak na dzisiejszy dzień mam już serdecznie dość Justina. Zachował się jak świnia! Nawet nie chcę na niego patrzeć.

Myśl, że mogła go dotykać inna, że był z nią w tym samym łóżku co ze mną, że ją całował tak samo jak mnie, patrzył się głęboko w jej oczy, dotykał jej policzków, doprowadza mnie do rozpaczy. Przez całą drogę pilnuję się, aby moja psychika nie opadła na same dno.

- To tutaj, żegnaj. - Odparłam bezuczuciowo, kierując się w stronę dużego domu.

- No ej mała, a przynajmniej buziak? - Krzyknął zza moich pleców.

Zacisnęłam zęby odwracając się w jego stronę, mam nadzieję, że mój wzrok mu wszystko powiedział.

Niekiedy oglądałam się za odchodzącą sylwetką Biebera, gdy nagle do moich uszu dobiegł dźwięk odkluczających się drzwi.

- Proszę, pomóż mi!

Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz