Oparłam się o drzwi, po chwili opadają na podłogę, głośno oddychając. Chwyciłam głowę w swoje obie, lekko dygoczące dłonie, przypominając sobie cały czas zajście z przed chwili.
- Cholera, co to miało znaczyć? - Odetchnęłam, powtarzając cały czas to zdanie w mojej głowie. Tak, Justin jest przystojny, ale ja w ogóle do niego nie pasuję!
- Kimberly, otwórz. - Zapukał kilka razy w drzwi, odsunęłam się od nich wstając na nogi miękkie jak wata.
- Chcę z tobą porozmawiać. - Odparł, stojąc cały czas przy drzwiach. Podeszłam do nich, opierając czoło o chłodne szkło, kładąc rękę tuż obok.Miałam mętlik w głowie! Postanowiłam z nim wyjaśnić tę całą sytuację, jestem ciekawa dlaczego to zrobił. Uchyliłam bardzo delikatnie drzwi. Uniosłam głowę, spotykając się z jego zakłopotanym wzrokiem. Odrazu wkroczył do pomieszczenia, podchodząc do okna. Milczał. Wiedziałam, że on sam nie wie co na to wszystko poradzić.
- Co jest? - Podeszłam do niego, delikatnie kładąc rękę na jego barku, aż w końcu się ocknął. Odwrócił się w moją stronę, jednak nie patrzył na mnie. - Dlaczego to zrobiłeś? - Zmarszczyłam brwi, pytając delikatnym głosem. Spojrzał się na mnie i głośno westchnął.
- Nie chcę, abyś ode mnie odeszła, jesteś moja. - Odparł stanowczo, zakładając rękę na rękę. Zaśmiałam się pod nosem na jego słowa.
- Nie, nie jestem twoja. - Próbowałam mu wytłumaczyć, ale jak widać ma moje słowa totalnie w dupie. - Mam swoje życie, rodzinę, przyjaciół... I chcę abyś wiedział, że ja stąd kiedyś ucieknę. - Po co ja to powiedziałam... To za dużo jak na jego nerwy. I tak dosyć go dzisiaj wkurzyłam. Stanął nade mną napinając się i zaciskać swoje pięści. Przełknęłam ślinę, z myślą co może mnie czekać.
- Dziewczyno, czy ty nie rozumiesz, że już nigdy stąd nie wyjdziesz!? Ile razy mam tobie to mówić, mogę robić co mi się żywnie podoba i nikt mi tego nie zabroni! Zrozumiano? - Prychnął podchodząc jeszcze bliżej, tak że nasze klatki piersiowe mogły się połączyć. - A teraz powiedz, że jesteś moja. - Czułam jak moje oczy zaczynajac zalewać się łzami, jednak starałam się być silna. Zacisnęłam usta, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku. - Patrz na mnie jak do ciebie mówię! - Uniósł energicznie mój podbródek. - A teraz gadaj! - Moja klatka piersiowa zaczynała przyspieszać swój ruch. Bałam się go, bo nie wiadomo co może mu strzelić do głowy, ale jednak wiedziałam, że ucieczka stąd nie będzie prosta. Muszę mieć plan, dobry plan... - Słyszysz!? - Krzyknął chłopak, wyrywając mnie z zamyśleń.
- Tak... - Szepnęłam prawie niesłyszalnie, przygryzając dolną wargę.
- Co kurwa tak!? - Parsknął, wywijając rękoma w powietrzu. Zrobiło mi się słabo i duszno.
- Tak jestem twoja. - Odparłam nieco głośniej i śmielej. Wiedziałam, że moje słowa są rzucone na wiatr, bo kiedyś znowu będę się cieszyć z normalnego życia, ale muszę jeszcze tutaj przecierpieć.
- No... Grzeczna dziewczynka, a teraz posprzątaj salon, robię dzisiaj małą imprezę i wszystko ma być przygotowane na 100%. - Rozkazał, a ja w mgnieniu oka odwróciłam się na pięcie, czując dłoń chłopaka na swoim pośladku, na co cicho sapnęłam, jednak nie zwracając na to większej uwagi. Usłyszałam tylko jego cichy śmiech. Z garderoby wyciągnęłam jeszcze odkurzacz i ruszyłam z nim na dół.
Chłopak usiadł wygodnie na kanapie, dokładnie lustrując moje ciało i przyglądając się każdemu ruchowi, wykonanemu przeze mnie. Zaczynało mnie to już irytować. Mógłby mi pomóc, ale nie, bo pan Bieber musi patrzeć , jak jego ,, sprzątaczka" się przed nim wygina! Odwróciłam się patrząc w jego oczy, które aktualnie były skupione na dolnych partiach mojego ciała.
- Justin! - Krzyknęłam, na co chłopak wzruszył ramionami, nic nie odpowiadając. - Przynajmniej postaraj się nie rozbierać mnie wzrokiem. - Zaśmiałam się ironicznie pod nosem, wracając do wycierania ogromnego lustra.
- Muszę w końcu nacieszyć się tym widokiem. - Zaśmiał się.
- Widzisz mnie codziennie, już nie przesadzaj...- Odparłam zirytowana.
- Ale jutro to się zmieni. - Odłożyłam ręcznik papierowy i spojrzałam się w lustrzane odbicie chłopaka. Odwróciłam się w jego stronę.
- To znaczy?
- Wylatuję na tydzień, nie będzie mnie w domu. - Pokiwałam twierdząco głową. Uśmiechnęłam się pod nosem, mając już w głowie plan ucieczki. - Ale spokojnie mała, po pierwsze przysyłam tobie mojego przyjaciela, który nie będzie spuszczał z ciebie wzroku, a po drugie... - Rozejrzał się po pomieszczeniu. - Tu wszędzie są kamery, do których mam dostęp więc się pilnuj, aby żadna głupota nie przyszła do twojej głowy, rozumiemy się? - Spojrzał na mnie srogo.
- Po co ci tu kamery? - Zaśmiałam się pod nosem, marszcząc brwi i rozglądając się po pokoju.
- Dla takich zimnych suk, które chcą ode mnie odejść, Kimberly... - Syknął pod nosem, przymrużając oczy. Odwróciłam się w stronę lustra, aby nie widzieć jego przebrzydłego wyrazu twarzy.
- To nie dziwię się im...skurwielu. - Odparłam najciszej jak mogłam pod nosem, przez zaciśnięte zęby.
- Coś mówiłaś? - Zapytał się ze spokojnym tonem głosu. Dobrze, że nie słyszał, bo bym na pewno nie miała życia w tym domu. Obejrzałam się jeszcze, spotykając jego sylwetkę siedzącą na kanapie. Ponownie przygryzł wargę i się tylko głupio do mnie uśmiechnął. Jak ja tego człowieka nienawidzę!
CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomanceUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...