- Kimberly! Justin chce z tobą rozmawiać! - Krzyknął Martin z osobnego pokoju, na co się wzdrygnęłam. Podszedł do mnie i wręczył swój telefon, z włączonym chatem video, gdzie od razu zauważyłam uszczęśliwioną twarz Biebera.
- Cześć mała i jak, stęskniłaś się? - Zapytał z zalotnym spojrzeniem.
- Przez to dopiero cztery dni? - Zaśmiałam się pod nosem, siadając na kanapie. Dopiero teraz zauważyłam, że jest on w garniturze i białej koszuli. - A ty co taki elegancki? - Wyszczerzyłam oczy.
- Mam za chwilę wywiad, przecież muszę jakoś wyglądać. - Prychnął.
- Ja chyba nigdy się nie dowiem kim ty na prawdę jesteś. - Odparłam marzycielsko, opierając rękę na jednym z nadgarstków.
- Uwierz mi, że się dowiesz... A tak w ogóle to się dziwię, że ty mnie nie poznajesz, dziewczyny w twoim wieku za mną szaleją. - Zaśmiał się pod nosem. On jest taki tajemniczy, nie chce nic zdradzić.
- Dupek...- Odparłam, unosząc kociaki ust nieco wyżej.
- Dostaniesz mała za to w domu nauczkę, już się na to przygotuj. - Uśmiechnął się, puszczając do mnie oko, przygryzając przy tym swoją wargę i powoli ją puszczając.
- Tylko nie bądź dla mnie Grayem... - Zaśmiałam się, wzruszając ramionami.
- Dla ciebie mogę być Grayem, zboczeńcem, pedofilem i kim jeszcze byś chciała, ale i tak jesteś moja kotku. - Puścił mi całusa w powietrzu, na co wytknęłam mu język.
- Nie pójdzie tobie ze mną tak łatwo Bieber...- Zaśmiałam się szyderczo.
- Zobaczysz, mój seksapil ciebie tak rozniesie, że będziesz na każde moje zawołanie.
- Pozostawię to lepiej bez komentarza...- Odparłam, śmiejąc się.
***
Dzisiaj wraca Justin, szczerze to się cieszę, ale tak samo jestem załamana tym, że nie będę miała czasu tylko dla siebie, bo oczywiście cały czas będę wyłącznie pod jego kontrolą. Szczerze to mi się już nudziło i mam ochotę go trochę wytrącić z równowagi.
Siedzę w swoim pokoju i aktualnie maluję paznokcie, z nudów, gdy nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Szybko zeszłam na dół, zauważając w drzwiach Justina z walizkami. Oparłam się rękoma o barierkę schodów i lekko zarumieniona czekałam aż mnie zauważy. Zamknął za sobą drzwi, gdy w końcu jego oczy powędrowały na moją osobę. Uśmiechnął się pod nosem, rzucając torby na podłogę, podchodząc w stronę schodów. Zeszłam powoli, stając obok chłopaka.
- Kim...- Chwycił mnie w talli delikatnie unosząc do góry i kołysząc na bok. Mamy czasem złe dni, ale muszę przyznać że to było wyjątkowo miłe uczucie. Delikatnie zarumieniłam się, odrywając od chłopaka. - Dobrze ciebie znowu widzieć. - Uśmiechnął się, wprowadzając swoje walizki na środek pokoju.
- Ciebie w sumie też. - Odparłam o obojętnie, na co chłopak cicho prychnął, puszczając mi zalotne spojrzenie. - Na pewno jesteś zmęczony... Idź się połóż, a ja zrobię obiad. - Odparłam lekko poddenerwowana, kierując się do kuchni, gdy nagle poczułam silną dłoń ściskającą mój nadgarstek.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak. Zmęczony za bardzo nie jestem, a jedziecie możemy przecież zamówić. - Uśmiechnął się, na co Przytaknęłam lekko głową.
- Tak, masz rację...- Odparłam zakłopotana, na co chłopak cicho się zaśmiał, unosząc mój podbródek wyżej, tak aby spojrzała się w jego czarne źrenice. Uśmiechnął się i odszedł na górę, zostawiajac mnie samą. Udałam się do kuchni i zwinnym ruchem ręki, wyciągnęłam z szafki szklankę. Nalałam do niej zimnej wody i ze spokojem, na raz wypiłam jej zawartość, po chwili czując silne ręce oplatające moją talię. Nieco się wystraszyłam, stojąc cały czas w bezruchu, ze szklanką trzymaną przy ustach,
- Ale bym z ciebie teraz zdarł te ubrania. - Szepnął mi do ucha, przygryzając jego koniec. Zakrztusiłam się wodą, głośno dwa razy kaszląc i wywołując tym samym u chłopaka śmiech.
- Widać, że ten wyjazd tobie źle zrobił...- Poczułam jego gorące usta, składające na mojej szyi nieokiełznane pocałunki. Cicho jęknęłam, odchylając głowę do tyłu, czując jak jego język zaczyna kierować się nieco niżej. Otworzyłam szerzej oczy, wybudzając się w końcu z tego przeklętego snu, co chłopakowi się nie spodobało. - Justin, przestań... Nie miałeś się przecież do mnie zbliżać...- Odparłam pod nosem, dopijając ostatni łyk. Chłopak natychmiast odwrócił mnie w swoją stronę, kładąc dłonie na moje biodra, pocierając nimi delikatnie w górę i w dół.
- Nie mów, że ci się to nie podobało, Jackson, a to tylko najmniejsza cześć tego, co mogę z tobą zrobić. - Prychnęłam, wstawiając szklankę do zmywarki.
- Mówisz tak każdej? -Ignorując chłopak wyszłam z kuchni.
- Oj No przestań... Nie pozwolisz nawet na małego buziaka? - Wycedził, na co odwróciłam się na pięcie w jego stronę.
- Mogę się założyć, że na małym buziaki by się to nie skończyło. - Zaśmiałam się pod nosem, na co chłopak zarzucił oczami.
- Uwierz mi, że mógłbym to zrobić siłą, ale powinnaś mi jeszcze podziękować jaki dobry dla ciebie jestem. - Odparł, zakładając prawą rękę na lewą.
- Mam być tobie wdzięczna za to, że mnie jeszcze nie zgwałciłeś!? - Uniosłam na niego głos.
- Ja zawsze dostaję to czego chcę, a ty mi w tym kurwa na pewno nie przeszkodzisz. Wiem, że nie jesteś dziewicą, więc nie rób z siebie już takiej cnotki...- Przymrużył oczy, na co uchyliłam delikatnie usta ze zdziwienia.
- Przepraszam ciebie bardzo, ale po pierwsze czego ty ode mnie oczekujesz, po swoich słowach ,, Ale bym z ciebie teraz zdarł te ubrania"? Myślisz, że tak szybko mnie wyruchasz? Po drugie mieliśmy umowę, że nie dotkniesz mnie wtedy gdy ja tego nie chcę...
- Ale ja wiem kotku, że ty tego chcesz. - Wtrącił się, uśmiechając po nosem i przygryzając dolną wargę. Widzimy się niecałą godzinę, a on mnie już doprowadza do szału.
- Nie...? W ogóle to nie zmieniaj tematu. - Machnęłam w powietrzu dłonią, na co blondyn prychnął. - A po trzecie... Ja nie muszę robić wszystkiego, co akurat ty mi każesz. Jeszcze nie zeszłam na takie dno, abyś mógł sobie mną pomiatać. Nie jestem jakąś dziwką, aby pchać się do łóżka chłopak, którego praktycznie nie znam, więc sobie już lepiej odpuść. - Uśmiechnęłam się złośliwie i obeszłam go szerokim łukiem.
- Każda dziewczyna, pcha mi się do łóżka, a dlaczego akurat nie ty? - Nie wierzę, że on to powiedział. Ponownie odwróciłam się w jego stronę, marszcząc ze złości brwi.
- Widać, trafiałeś na same puste laski, na prawdę żal mi ciebie Bieber, na jakie ty w ogóle dno upadłeś!? Pózniej się nie dziw dlaczego nie jesteś w stałym związku. - Odparłam od niechcenia, wchodząc po schodach na górę, do swojego pokoju.
- I tak będziesz krzyczeć moje imię w łożku, Kimberly! - Krzyknął z dołu, a ja wyczułam w jego głosie cichy podśmiech. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ignorując chłopaka i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju.
- Wal się Bieber. - Powiedziałam pod nosem, kładąc się na łóżko i zasypiając.

CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomanceUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...