Obudziło mnie delikatne muśnięcie czyiś palców, dotykające moich odkrytych pleców. Nie chciałam się budzić, gdyż pierwszy raz od paru dni miałam głęboki i twardy sen. Oczywiście znalazłam winowajce i gdyby nie był on moim ukochanym chłopakiem, dałabym tej osobie ostro po pysku. Odwróciłam się w stronę Justina, który spod przymrużonych powiek przyglądał mi się, a jego usta były wygięte w lekki uśmiech. Mimo woli również odwzajemniłam ten gest, ponieważ gdy on to robił, w magiczny sposób zapominam o wszystkich problemach i kłopotach.
- Dzień dobry, maleńka. - Odparł zachrypniętym głosem i przybliżył twarz do mojej, by obdarować mnie czułym pocałunkiem.
- Jak ja uwielbiam takie poranki, szkoda że nie możemy tak częściej. - Mruknęłam, wtulając się w jego bok. - Chciałabym tak codziennie.
- Ja tak samo, ale póki co możemy tylko pomarzyć. - Odparł, czym sprowadził mnie na ziemię.
Witamy w szarej rzeczywistości Kimberly Jackson.
- Nie bądź takim pesymistą... Może to będzie dobry dzień? - Próbowałam go rozweselić i rozluźnić między nami napiętą atmosferę, która zaczynała się budować wokół naszej dwójki.
- Ja jestem po prostu realistą Kim, jesteśmy w chujowej sytuacji... - Westchnął. - Najchętniej rzuciłbym to wszystko w cholerę i wyjechałbym z tobą na drugi koniec świata, abyśmy tylko byli razem szczęśliwi. - Uśmiechnęłam się słodko w jego stronę, kładąc swoją dłoń na jego prawą pierś.
- Teraz jestem szczęśliwa i to dzięki tobie. - Szepnęłam, przysuwając się bardziej w jego stronę. - A to czy my jesteśmy od siebie daleko, czy blisko to nic nie znaczy. Ważne jest tylko to, że się kochamy. - Odparłam, po chwili przemyślenia. Justin objął mnie swoim ramieniem, przyciągając swoją twarz do mojej, po czym złożył na moich ustach długi pocałunek. Spojrzał się głęboko w moje oczy, lekko się uśmiechając, co odwzajemniłam.
- Jakie to szczęście, że porwałem właśnie taką dziewczynę jak ty. - Zaśmiał się pod nosem, na co się lekko zarumieniłam. Przymrużyłam delikatnie swoje oczy, kładąc palce na dłoń chłopaka, a uśmiech nie schodził z mojej lekko zarumienionej twarzy.
- Raczej jakie to szczęście, że trafiłam na takiego porywacza jak ty! - Poprawiłam go, na co nasza dwójka prychnęła głośnym śmiechem. Powinniśmy już wstawać... - Szepnęłam, spotykając się z całkowitym zignorowaniem ze strony Jusa. - Skarbie... Była umowa. - Zaśmiałam się pod nosem, czując palce chłopaka ściskające moje żebra, które spowodowały u mnie napad śmiechu.
Czy wspominałam już, że mam ogromne łaskotki?
Wygięłam się w łuk, co chłopak bez chwili zastanowienia wykorzystał. Trzymał swoje dłonie mocno zaciśnięte na moich nadgarstkach, a zanim zdążyłam się obejrzeć położył je przyciśnięte do materaca, po obu stronach mojej głowy. Uśmiechnął się w moją stronę chytrze, nie dając mi żadnej szansy na ucieczkę.
- Nie przypominam sobie Jackson żadnej umowy... - Szepnął mi do ucha, po chwili przygryzając jego koniec i tym samym sprawiając mi ogromną przyjemność. Mruknęłam dosyć głośno, przymykając na moment oczy. Zaczął całować mnie po szyi, a swoimi boskimi i mokrymi pocałunkami zaczął zjeżdżać nieco niżej.
- Jaxon... Przez ciebie znowu nie poszłam do szkoły... - Sapnęłam, a moje kąciki ust powędrowały nieco wyżej, czując jego łagodne pocałunki, składane na moim ciele.
- W takim razie masz dzisiaj wolny dzień, a to znaczy, że nie musimy wychodzić z łóżka ani na minutę. - Uśmiechnął się pod nosem, całując mój brzuch, który lekko napięłam z rozkoszy.
- Łatwo ci mówić, pamiętasz? Masz do napisania jeszcze dzisiaj piosenkę. - Odegrałam się na nim, na co prychnął pod nosem, puszczając mi zabójcze spojrzenie.
- Nie psuj tej chwili skarbie. - Podsumował, kontynuując swoją poprzednią czynność.
Z rana jest taki gorący! Jego nieco dłuższe blond włosy, w lekkim i artystycznym nieładzie, pojedynczo opadające na czoło... I te mięśnie, napinające się przy każdym ruchu, doskonale ukazując jego boskie tatuaże!
- Jey, na prawdę nie mam dzisiaj czasu, moi rodzice się na pewno martwią, a jedyną osobą którą by podejrzewali na ten moment o jakąkolwiek moją ucieczkę, to jesteś ty. - Zaśmiałam się, kątem oka, zerkając na twarz chłopaka, przybliżającą się do mojej. - Wcale się nie zdziwię jak znowu, zatrudnią jakiś tajnych agentów, którzy wywarzą te drzwi i nakryją nas w łóżku. - Odparłam, po czym wplątałam swoje palce w jego włosy, zaczesując je bardziej do tyłu.
- Wtedy zginiemy w swoich ramionach, czy to nie romantyczne? - Zaśmiał się, na co zmarszczyłam brwi.
- Myślę, że mój ojciec nie jest aż tak okrutny aby prosić jakiś gości o zabicie swojej jedynej i bezbronnej córeczki... - Prychnęłam. - Więc jego jedyną ofiarą będziesz ty, Bieber. - Zaśmiałam się, dając mu przelotnego całusa w czubek jego nosa.
- Yyy... Dlatego musimy się cieszyć ostatnimi chwilami mojego krótkiego życia. - Odparł, łapczywie wpijając się w moje wargi. Naparł na moje krocze, przez co ze zdziwienia, wyszczerzyłam oczy.
- Hm... Skoro tak uważasz... - Szepnęłam mu pociągającym głosem prosto do jego ucha, po czym przygryzłam dolną wargę, a on już doskonale wiedział o co mi chodzi. Nie czekając na nic więcej, wręcz zdarł ze mnie moją bieliznę, do końca południa zabawiając się moim ciałem.
CZYTASZ
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber
RomanceUWAGA! Opowiadanie zawiera błedy, więc proszę nie wspominać o tym w komentarzach, dziękuję😌 - Posłuchaj, albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć. - Odparłam oschle patrząc mu prosto w oczy. Ten puścił mi tylko cwaniacki uśmiech i przygryzł dolną wa...