#20 We lose control of ourselves

7.4K 195 15
                                    

Obudziłam się... Sama nie wiem o której godzinie... Otworzyłam oczy i to co ujrzałam zrujnowało moją psychikę. Jak opatrzona, wręcz zbiegłam z łóżka, zauważając, że jestem całkowicie naga!

- Kurwa! - Odparłam nieco głośniej zdenerwowana, nakrywając się jakimś kocem, leżącym na skraju łóżka.

- Nie krzycz tak...- Odparł zaspanym głosem chłopak, przeciągając się na łóżku. Dla mnie jednak najważniejsze w tym momencie było to, aby koc nie spadł z mojego ciała, więc całkowicie zignorowałam jego rozkaz.

- Patrz jak my wyglądamy! Ja nic nie pamiętam. - Odparłam załamana opadając na materac.

- A ja za to pamiętam wszystko, każdy skrawek twojego seksownego ciała. - Przygryzł wargę, składając delikatne pocałunki na moim odkrytym ramieniu. Odsunęłam się od niego, spuszczając całkowicie wzrok. - Coś się stało? - Zapytał spokojnie, kciukiem odwracając mój podbródek w swoją stronę. Spojrzałam się na niego zirytowana, zaciskając bardziej szczękę.

- I ty mi się jeszcze pytasz? Justin, my się przespaliśmy ze sobą, czy dla ciebie to jest obojętne!? - Krzyknęłam zbulwersowana, na co chłopak się nie odezwał.

- Posłuchaj Jackson, na pewno to nie był nasz ostatni raz, więc nie rób z tego jakiegoś wielkiego problemu...- Odparł pod nosem, nie spuszczając ze mnie wzorku. Rozszerzyłam swoje oczy bardziej, z niedowierzaniem przysłuchując się Justinowi.

- Dla mnie to na pewno był ostatni raz...- Machnęłam w powietrzu ręką. - A w ogóle to ja się tobie dziwię, że ty tak nie wstydzisz się nawet powiedzieć! Zależy tobie tylko na seksie! Jestem dla ciebie niczym, ale wykorzystać to ty mnie potrafisz. - Zmarszczyłam brwi.

- Jakoś nie miałaś nic przeciwko! A wracając do tego „wykorzystania" - Zaznaczył to słowo. - To jakbyś jeszcze nie zauważyła to jesteś na moim utrzymaniu. Nie wyrzucę ciebie teraz do jasnej cholery na bruk! - Wymachnął rękoma, w powietrzu.

- Ale... Ale to nie może być tak! - Krzyknęłam zerkając na chłopaka, który przybliżył się do mnie jeszcze bardziej.

- Wczoraj jakoś tobie to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie byłaś zachwycona! - Zaśmiał się pod nosem, na co schowałam głowę w swoje dłonie.

- Byłam pod wpływem alkoholu i nawet cieszę się, że połowy tego całego popieprzonego zdarzenia nie pamiętam. - Odparłam naburmuszona.

- Za to ja nie mogę wymazać z pamięci tego wijącego się pode mną twojego ciała. - Głośno prychnęłam

- Dla ciebie to może takie proste, bo ty codziennie zerzniesz jakąś dziunię!

- Ale za to mogę przyznać, że ty z tych wszystkich dziuń jesteś najlepsza. - Chciał mnie pocałować, lecz ja byłam szybsza i udałam się w stronę łazienki. - I jak nie chcesz żebym ciebie jeszcze raz zerżnął to zasłoń ten swój seksowny tyłeczek. - Odparł nieco głośniej, po czym zdenerwowana i nieco speszona spuściłam koc niżej. Zawstydzona uciekłam do łazienki, w której natychmiast  przemyłam twarz, aby chociaż na chwilę ochłonąć. Umyłam się i przebrałam w białą, rozkloszowaną  sukienkę z dopasowaną górą. Rozczesałam włosy i zrobiłam mocniejszy niż zwykle makijaż.

Wyszłam z łazienki, zauważając chłopaka leżącego na łóżku w samych bokserkach. Podszedł do mnie, przyciągając bliżej siebie i chowając moją głowę, w zagłębienie swojej szyi.

- Nie powinniśmy tego robić... Straciliśmy kontrolę. - Odparłam zawstydzona, patrząc się Justinowi prosto w jego czarne źrenice.

- Kimberly, jesteśmy dorośli i możemy robić co chcemy. Przeszłości nie przywrócisz, oboje coś do siebie poczuliśmy i nie mów, że nie, bo okłamiesz samą siebie. - Nic nie odpowiedziałam na jego słowa, trwaliśmy przez chwilę w milczeniu, wtuleni w siebie.

- Zara musimy zejść... Idź się ogarnij, a ja na ciebie poczekam. - Odparłam nieco smutniejsza, odrywając się od chłopaka. Kiwnął tylko twierdząco  głową i zniknął za drzwiami, prowadzącymi do łazienki. Zjawił się po jakiś 15 minutach. Chwycił mnie za rękę, prowadząc na dół, gdzie w salonie czekała już na nas pani Patty.

- Dzień dobry. - Rzekłam pierwsza bardziej radosna, ukrywając w sobie żal i smutek. Kobieta spojrzała się na nas, a szczególną uwagę zwróciła w prost na nasze połączone dłonie, przez co się odrobinę spięłam.

- Dzień dobry, mamo. - Rzekł po mnie Justin, dając przelotnego buziaka w policzek swojej rodzicielce.

- Witam was, mam nadzieję, że się wyspaliście. Ja przez całą noc nie mogłam zasnąć, przez tę okropną burzę! Na prawdę od wielu lat takiej nie było! - Nie pamiętam żadnej burzy, dlatego postanowiłam tylko kiwnąć głową.

- Tak, ta do nocy była dosyć męcząca...- Spojrzał się na mnie, ściskając mocniej w talli, z czego zawstydzona spuściłam z niego wzrok. - Nawet było w naszym pokoju dosyć mokro... - Podsumował, powodując u mnie maksymalne zarumienienie, jakie prawdopodobnie się dało.

- Hmm... To dziwne. - Zamyśliła się kobieta, a ja przynajmniej próbowałam z żadnym z nich nie utrzymywać kontaktu wzrokowego. - Mam nadzieję, że ty Kimberly przynajmniej się wyspałaś. - Odparła, przez co musowo musiałam na nią spojrzeć.

- Tak, bardzo dobrze spałam, na prawdę pani bardzo dziękuję, że mnie pani tak gościnnie tutaj przyjęła. - Uśmiechnęłam się, co od razu odwzajemniła.

- Nie dziękuj kochanie, musicie mnie częściej odwiedzać. - Teraz spojrzała się na swojego syna, który kontem oka zerkał na mnie z góry.

- Gdy Kimberly się zgodzi to możemy nawet codziennie... - Czy on może już ten temat zakończyć, czy ciągnąć tak długo, aż całkowicie zakopię się pod ziemię. - To my kochanie będziemy się już powoli zbierać. Wezmę tylko rzeczy z góry i możemy już jechać.

- Dobrze. - Odparłam posłusznie. Chłopak wbiegł na górę, po chwili zapakowując samochód. Oczywiście pożegnaliśmy się z panią Patty, po czym mogłam znowu odetchnąć z ulgą.

- Dzisiaj to przegiąłeś Bieber. - Zaśmiałam się podirytowana pod nosem, nie zwracając żadnej uwagi na blondyna.

- Nie mogłem się tobie po prostu oprzeć, uwielbiam ciebie gdy jesteś zestresowana i zdenerwowana. - Odparł, odwracając głowę w moją stronę, na co tylko głośno parsknęłam pod nosem.

- Dobra, będę się pilnowała, abym nie piła w twoim towarzystwie. - Słodko uśmiechnęłam się do Justina, słysząc tylko głośne sapnięcie.

- Co!? Ale jak to? - Zapytał załamany, unosząc ręce w górę. Uśmiechnęłam się sama do siebie, nie odpowiadając na jego pytanie.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Absolutna doskonałość ~ Justin Bieber Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz