| 145. | "Muszę Ci to koniecznie kupić"

183 19 5
                                    

Rozdziałek na koniec tygodnia :)


Luke Pov

- Jeszcze jednego - zagaduje do wyraźnie poirytowanego ilością wypitych przeze mnie kieliszków wódki barmana.

- Tobie już starczy kolego - stwierdza patrząc na mnie krzywo - Zawijaj się stąd, bo klientów mi odstraszasz.

- Masz jakiś problem? - pytam zdenerwowany podnosząc głowę do góry - Bo zaraz mogę nie być miły.

- Ja w przeciwieństwie do ciebie gościu muszę sam zarabiać na życie - mówi zaskakując mnie.

Skąd on wie kim ja jestem?

- I to, że masz bogatego tatusia, który ci wszystko pod nosek podstawi nie oznacza, że możesz mi to morały prawić, więc zrób mi przysługę i spieprzaj stąd.

- Jeszcze pożałujesz tego co powiedziałeś - ostrzegam, po czym odchodzę od baru i kieruje się w tłum bawiących się ludzi.

- Hej maleńka - zwracam się zalotnie do jednej z tańczących dziewczyn - Masz ochotę na małe co nieco? 

- Spadaj leszczu - mówi nawet na mnie nie patrząc - Mam chłopaka.

- O niczym się nie dowie - stwierdzam łapiąc ją za biodra - Ej no nie uciekaj!

- Jeszcze raz mnie dotknij, to twoja morda nie będzie taka ucieszona! - mówi grożąc mi palcem.

- Niegrzeczna - stwierdzam z uśmiechem - Lubię takie.

- A ja nie lubię jak jakiś debil przystawia się do mojej dziewczyny - słyszę za sobą męski głos.

Ach tak! To jest chłoptaś.

- Słuchaj chłopczyku - mówię obracając się w jego stronę - Nie będziesz mi tu groził, kumasz?

- Nie? - mówi pytająco - Bo co mi zrobisz?

- Co zrobię? - także pytam popychając go lekko - Obije ci mordę tak, że własna matka cie nie pozna.

Gdy dokończyłem zdanie od razu jego pięść znalazła się na mojej twarzy.

Złapałem się za krwawiący nos i jęknąłem z bólu.

Co to, to nie kolego..

Łapię go za ramiona i mocno rzucam na jeden ze stołów w klubie. Brunet przy okazji wywalił swoim ciałem kilka szklanek z piwem.

Widząc jego minę wiedziałem, że zrobi kontratak, więc także zebrałem siły, aby móc pokazać mu kto tu rządzi..

***

- Normalny jesteś?! - wydziera się Josh.

Nadal jestem w klubie. Chłopak z którym się biłem złożył na mnie doniesienie na policje i zostałem już na miejscu przesłuchany.

- Sprowokował mnie - stwierdziłem - Co mu za różnica czy prześpię się z jego laską czy nie?

- To może z moją też się prześpij, co! - krzyczy na mnie dalej - Ty kurwa myślisz czasem?!

- Przestań się na mnie drzeć do cholery! - atakuje go jego własną bronią - Tylko to umiesz robić? 

I ponownie tego dnia dostaje z pięści. Tym razem od najlepszego kumpla.

Josh zabrał Mię i wyszedł z budynku.

- Muszę Ci to koniecznie kupić - stwierdza niezadowolona Grease, szperając coś w telefonie.

- Co? - pytam zdziwiony.

- Mózg, geniuszu - odpowiada wkładając urządzenie do kieszeni - Odprowadzę cie do domu zanim ci kolejny głupi pomysł strzeli.

- Nie trzeba - stwierdzam podnosząc się z krzesła.

- Trzeba - stwierdza ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia - Przysięgam, że następnym razem powiem Joshowi, żeby zostawił ciebie tutaj na zbity pysk.

- Pierdol się - stwierdzam nie zważając na słowa.

- Słucham? - zatrzymuje się, puszcza moje ramię i patrzy się na mnie - Jestem miła, chcę ci pomóc, a ty się do mnie tak odzywasz?

- Nie potrzebuje twojej pomocy - niemalże warczę w jej stronę - Zachowujesz się jak pieprzona księżniczka, której się wszystko należy!

I znowu..

Mój nos nie ma dzisiaj szczęśliwego dnia. Ponownie zalewa się krwią pod siłą uderzenia.

- A ty jesteś zadufanym w sobie dziwkarzem, w którym się kiedyś zakochałam - odbija piłeczkę - Dobrze, że przejrzałam na oczy - dodaje ze łzami w oczach - Zostaniesz sam i będziesz jeszcze żałował tych słów, Hemmings!

Odchodzi pozostawiając mnie z krwotokiem nosa.

I co ja teraz pocznę?

Taksówka mnie nie weźmie, bo jestem narąbany.

Pozostaje mi iść na pieszo..

..przez pół miasta.

Ta " NIEIDEALNA " L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz