. Byli parą od dwóch lat. Obaj piłkarze . Poznali się podczas wstąpienia do drużyny Shakera . To on wtedy pomógł. Pamiętam jaki był wtedy chamski, wydawał się być gruboskórny i gburowaty. Później spotkała go na ulicy, był zupełnie innym człowiekiem, uczepił się i nie chciał odpuścić. Chodził za nim póki się z nim nie umówił. Zakochał się w nim do szaleństwa. Był pierwszym mężczyzną, który chciał go takim jakim jest. W końcu wychodził to co chciał, dwa miesiące temu pobrali się. Kupili wymarzony, stary dom z werandą, niestety trzeba było go wyremontować. Rasta wraz z Shaker 'em i przyjacielem remontowali go wieczorami po pracy. Do tej pory mieszkali w domu rodziców Rasty . Jednak po ich śmierci, nie chciał tam mieszkać, poza tym połowę domu zajmował jego brat z rodziną. nie miał nigdy dobrych kontaktów z matką. Z ojcem było inaczej, mama natomiast zawsze ją ignorowała, chłodno traktowała. Jego bart się z tym pogodził, ale on nie. Nie rozumiał co takiego zrobił, że matka gobodpychała. Dużym wsparciem dla niego była babcia. Zawsze powtarzała , że znajdzie kogoś kto będzie go wspierać. Chyba nareszcie znalazła swoje szczęście w życiu, odkąd poznała Mokene czuł się potrzebny, kochany i szczęśliwy. Dom nie był całkowicie wykończony, jednak on nie chciała czekać, nie zniesie ani dnia dłużej w swoim domu rodzinnym.
- Długo jeszcze? - zapytał, miała bowiem zawiązaną przepaskę na oczach.
- Jeszcze trochę, już dochodzimy.
- Jak zamkniesz prawe oko a otworzysz lewe to zobaczysz tą lepszą część. - powiedział odwiązując przepaskę. Niestety pokręcił wszystko i zobaczył niewykończoną część.
- Hmm, zakryłem niewłaściwe oko.
- Wiem, powinienem ci zapewnić lepsze warunki. - na jego twarzy pojawił się smutek.
- Rasta , słuchaj nie myśl tak, jesteś wymarzonym mężem. Włożyłeś w ten dom mnóstwo pracy, nie oczekuję wygodnego życia w luksusie. Najważniejsze jest to, że to nasz wspólny dom. - powiedziałi przytuli się do niego.
- Wykończona jest tylko kuchnia i sypialnia no i toaleta.
- Damy radę. - powiedział i poszedł w kierunku wejścia. Weszli do domu, wszędzie były folie i narzędzia budowlane.
- Chodź. - pociągnął go za rękę. Weszli po schodach i skręcili do jednego z pokoi. Była to ich wspólna sypialnia. Wszędzie stały świece a na łóżku były rozsypane płatki czerwonych róż. Ten go przytulił i czule pocałował. Szybko wylądowali na łóżku. Kolejne części garderoby lądowały na podłodze. Byli młodzi jednak czuli, że chcą ze sobą być do końca swoich dni. Ich miłość była nietypowa, bo Shaker była wyjątkowy . Jejgo mąż musiał mieć dużo cierpliwości, bo on wiecznie ładowała się w kłopoty. Leżał teraz wtulony w jego tors, słuchał bicia jego serca i kreślił palcem kółka na jego piersi. Uwielbiała ten moment, gdy było już po wszystkim i leżeli wtuleni w siebie. On przesunął palcem po jego przedramieniu, poczuł, że ma gęsią skórkę. Ostatnio wiele się wydarzyło w ich życiu; ślub, śmierć rodziców Rasty , zginęli w wypadku samochodowym, oboje odeszli razem. Shaker zawsze powtarzał mub, że siła uderzenia w tira była tak duża, że na pewno już nie żyli gdy wybuchł pożar. Do tego po długiej chorobie umarła ich wspólna przyjaciółka , Kate. Przyjaźnili się od dziecka, niestety była ciężko chora i zapadła w śpiączkę. Jej mąż walczył o nią do końca, po jej śmierci załamał się. Wydarzenia te wpłynęły na jej postawę, zaczęła się zastanawiać nad sensem swojego życia.
- Co jest? - zapytał wpatrując się w sufit.
- O co ci chodzi? - Rasta oderwał się od jego ciała.
- Przecież widzę, że ostatnio jesteś przybity. - spojrzał mu w oczy.
- Wiesz ostatnio sporo się wydarzyło. - znowu się do niego przytulił, poczuła , że on go przytula.
- Chodzi o Kate?
- Tak.
- Jak się trzyma Andrew? - zapytał .
- A ty jakbyś się trzymał gdybym to ja umarł?
- Nawet tak nie mów, bez ciebie moje życie nie ma sensu.
- Póki śmierć nas nie rozłączy... - spojrzał mu prosto w oczy.
- Nas nie rozłączy. - odparł.
- Jak to? Każdego rozłącza.
- Wierzę w to, że nasza miłość jest silniejsza niż grób. A ty?
- Też chcę w to wierzyć. - poczuł jego pocałunek. Oderwał się od niego.
- Jakbym kiedyś był w śpiączce, to odłącz mnie. - powiedział.
- Co? Żartujesz?! - powiedział zdenerwowany.
- Nie chcę leżeć podłączony do tych rurek, wolę odejść.
- Przestań, nie chcę tego słyszeć. - był coraz bardziej zdenerwowany.
- Jakbym umarł to pragnę abyś ułożył sobie życie, nie chcę widzieć tam z góry, że jesteś sam, nieszczęśliwy, znajdź sobie kogoś, żyj dalej.
- Nie, dobrze wiesz, że nie dałbym rady, za bardzo cię kocham. - odparł.
- A ty? - zapytał.
- Co ja?
-No jeśli ty...-bał się dokończyć to zdanie.
- Jeśli ja bym leżał w śpiączce to, nie wiem co masz zrobić. Jeśli będziesz żyła to zostaw mnie, może mnie uratują, ale jeśli ciebie już nie będzie to niech mnie odłączą, bo i tak nie będę miał dla kogo żyć. - słowa te wzruszyły chłopaka.
- Ale będziesz musiał żyć sama, żadnych mężczyzn prócz mnie. - powiedział śmiejąc się. mimo woli także się uśmiechnął. Wbił się w jego usta. Zaczęli się namiętnie całować, całowali się łapczywie tak jakby było im siebie mało. Przyjemną chwilę przerwał im telefon.
- To twój. - powiedział Shaker . Rasta oderwał się od niego i sięgnęła po telefon, spojrzała zdziwiona na wyświetlacz, była to Brian .
- Brian dzwoni. - odparła zaskoczona.
- Do ciebie? Odbierz. - odebrał i usłyszał roztrzęsiony głos bruneta.
- Przyjedź. - powiedział.
- Co się stało? - dopytywał zaniepokojony. .
- Musisz mnie stąd zabrać.
- Ale co się stało? - powiedział zdecydowanie.
- Ten skurwiel próbował się do mnie dobrać.
- Twój były?
- Tak byłam w klubie i on.. - zaczął płakać.
- Gdzie jesteś?
- W LA Club Crawl, wiesz gdzie to jest?
- Tak, przyjadę po ciebie z Shakerem . - odparł wstając z łóżka.
- Nie, nie bierz go, przyjedź sama! - powiedział i się rozpoczął..
- Co on chciał?- zapytał .
- Muszę go odebrać z klubu, coś się stało. - odpar ubierając się.
- Jadę z tobą. - zerwał się z łóżka.
- Zostań, zaraz wrócę, on chce abym przyjechał po niego sam. Będę za godzinę. - powiedział całując go w policzek, po czym wybiegła z pokoju.
Jechała szybko, bardzo zaniepokoił go głos Briana. W pewnym momencie zobaczył, że coś wybiega mu przed maskę. Mocno zahamował i skręcił ostro w prawo. Poczuł silne uderzenie, przed oczami zapanowała ciemność. Obudziła się w jakimś dziwnym miejscu . Podniosła się i zrobiła kilka kroków, czuł, że jego gołe stopy są w wodzie. Było tam chłodno, nagle oślepiło go światło, spojrzał w nie. Było bardzo jasne. Odruchowo zaczął iść w jego kierunku. Szedł coraz szybciej, aż w końcu wbiegł w jego blask.
Shaker leżał na łóżku, Rasta długo nie wracał, dzwonił już do niej kilka razy, nie odbierała. Dzwonił też Brian powiedziała, że Maxi go odbierze. Chłopka wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Gdzie on jest? - powtarzał. Nagle zadzwonił jego telefon. Odebrał.
- Halo...tak przy telefonie...co się stało?! Tak zaraz będę. Który szpital? - rozłączył się i wybiegł z domu.
Rasta stała w jakimś miejscu, miał na sobie biały garnitur
- Shaker? - zaczol wołać.
- Gdzie ja jestem? - nagle oślepiło go to samo światło, w jego blasku ujrzał trzy postacie. Po chwili dostrzegła, że to babcia i rodzice. Starsza pani stała na przodzie za nią ojciec a w oddali matka.
- Babcia? - staruszka pokiwała głową.
- Ale co wy tu robicie? - nic nie rozumiał.
- To ty nie wiesz? - zapytał ojciec.
- Czego nie wiem?
- Przyszliśmy cię zabrać, nie bój się taka jest kolej rzeczy. - powiedziała babcia. Do Rasty dotarło to co się stało, był w przedsionku do "tamtego świata". Umarł.
- Ale przecież ja jestem młody , dopiero co wyszedłem za mąż. Nawet nie nic nie poczułem i co już jestem martwy? - w oczach pojawiły się łzy.
- Chodź z nami tam będziesz szczęśliwy , o niego się nie martw, on da sobie radę, jest silnym mężczyzną. - babcia wyciągnęła w jego kierunku rękę. Chciała z nimi iść, tęsknił za nimi, z drugiej strony miłość do męża trzymała go na Ziemi. Już miał iść w ich stronę, gdy usłyszał głos swojego męża:
- Proszę cię, kocham cię bardzo, nie zostawiaj mnie. Błagam cię, ja bez ciebie nie dam rady, tak bardzo cię kocham. - miał łzy w oczach, zakładał na palec obrączkę.
- Póki śmierć nas nie rozłączy... - szepnął i spojrzał w oczy babci.
- Oj mój aniołku to jeszcze nie twój czas. - poczuł chłodny powiew wiatru, zaczął się oddalać od ciepła światła.
Shaker tulił się do ciała Rasty , miał łzy w oczach, ta rozmowa z lekarzem, zastanawiał się czy dobrze robi. Lekarz powiedział jasno, że muszą go wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej, ale on i tak nie widzi szans na przeżycie. Za duże obrażenia wewnętrzne. Siedział na krześle obok łózka a głowę miał położoną na jego klatce piersiowej, wysłuchiwał jej każdego oddechu, zdawało mu się, że są coraz rzadsze. Nagle poczuł czyjąś rękę w swoich włosach.
- Shaks . - wyszeptał. Chłopak zerwał się z miejsca, nie wierzył w to co widzi. Zaczął całować jego dłoń. Płakał ze szczęścia, przecież mówili, że nie ma szans na jego przebudzenie.
- O matko, obudziłeś się! - krzyknął.
- Widziałem. - szepnął .
- Co widziałeś? - zapytał zdziwiony.
- Widziałem światło. - wykrztusił z siebie. zrozumiał, że o mało go nie stracił, wiedział, że jego mąż był o krok od śmierci.
- Miłość do ciebie mnie uratowała.
- Serio?
- Nie mogłem cię zostawić. - w jego oczach pojawiły się łzy, płakali oboje ze szczęścia. Tak bardzo się cieszyli, że mogą być razem.
- Póki śmierć nas nie rozłączy... - szepnął i zamknął oczy.
- Nie rozłączy. - odpowiedział ze łzami w oczach.vJednak on potem się nie obudził a jego mąż razem z nim . U Shakera stwierdzili ,, brak serca " a bez serca nie da się żyć
![](https://img.wattpad.com/cover/125561472-288-k491490.jpg)