To był ostatni rok moich studiów. Mimo zainteresowań związanych ze sportem jako kierunek prowadzący wybrałem inżynierię. Byłem trzeci semestr tutorem na wykładach z ekonomii. Gdyby nie obowiązek chodzenia na wykłady, na których było się tutorem nie chodziłbym tam. Jednak ekonomia nie cierpi stagnacji więc by być na bieżąco znowu siedzę na tych wykładach. Był jeszcze jeden powód dla którego zjawiam się na tych zajęciach. To piękna szatynka o niebieskich jak morze oczkach. Jeśli wierzyć rozkładowi miejsc to miała na imię T.I T.N. Siedziała dwa rzędy przede mną z jakimś dupkiem Ryan'em Woods'em. Miałem uczulenie na takich dupków. W ogóle nie interesował się nią. Zakładałem, że są parą bo zawszę wchodzili razem do auli trzymając się za rękę. On był przykładem bogatego chłoptasia z przedmieścia. Wszystko w swoim życiu musi mieć idealne. Miał coś o co ja zadbałbym lepiej. To dla niej zjawiałem się na uczelni. W ciągu miesiąca popadłem w jakieś totalne szaleństwo. Podobno byłem bardzo utalentowany, a to za sprawą rodziców. Ojciec piłkarz jeden z lepszych , a matka była profesorem sztuki. Tata nauczył mnie grać na gitarze. Od tego zaczęła się moja historia z muzyką. Później nauczyłem się grać na perkusji i pianie. Po matce odziedziczyłem talent do rysunku. Nigdy do tej pory nie rysowałem ludzi, głównie martwą naturę lub prace związane z moim kierunkiem. Jednak podczas jednego z wykładów mój wzrok znowu powędrował do T.i. Miała na sobie białą, koronkową sukienkę. Wyglądała jak anioł. Głowę oprała o pulpit i słuchała z zaciekawieniem wykładu. Doskonale widziałem jej prawy profil. Zacząłem ją szkicować, nie mogłem się skupić na niczym innym. Tak jakby cała sala zniknęła i została tylko ona. Chciałem uchwycić jej zamyślone oczy. Piękne, duże, niebieskie oczy. Wiedziałem, że jest zakazanym owocem. Po pierwsze byłem tutorem, a ona studentką. Po drugie miała chłopaka, dupka ale chłopaka. Jeśli chodziło o nią zachowywałem się jak typowy stalker. Zawsze się rozglądałem gdy wchodziłem do pomieszczenia i szukałem jej wzrokiem. Nie wiem co to miałoby mi dać, ale ciągle to robiłem. Na wykładach nie odrywałem od niej wzroku. Doszło nawet do tego, że sprawdziłem jej Facebooka. To było mocniej niż chore. Widziałem jej zdjęcia z Woods'em. Byli parą od dwóch lat. Czyli poznali się tu, na uczelni. On był z Hiszpanii, ona z RPA. Pozwoliłem sobie na głupie wyobrażenia, że jestem z nią. Widziałem oczami wyobraźni jak pieszczę swoimi dłońmi, językiem jej piękne i jędrne ciało. Kurwa o czym ty myślisz ? Każda taka wizja kończyła się jednym - bieganiem. Najczęściej starczało 5 km, jednak gdy miałem sny erotyczne z panną T.N potrzebowałem 10 km co najmniej. Prędzej czy później musiałem się wykończyć nerwowo. Na poniedziałkowym wykładzie miałem bardziej niż kiedykolwiek ochotę obić gębę temu kolesiowi. Zobaczyłem go jak w auli otwarcie flirtował z jakąś laską z bractwa. Cycata blondyna. Rozejrzałem się za T.i , nie było jej jeszcze. W życiu bym tak jej nie zranił. Ale Ryan był sukinsynem. Krzywdził taką wspaniałą dziewczynę jak T.I .
- Może dzisiaj?
- Nie, dziś wychodzę z T.I do kina.
- Kotku, długo zamierzasz to ciągnąć?- zagotowało się we mnie. Stało się jasne. Ten dupek ją zdradzał z jakąś lafiryndą z bractwa. Z trudem pohamowałem pięści przed zabiciem tego lalusia.
- Niedługo to skończę obiecuję. - w tym momencie zobaczyłem ją. Jak zawsze wyglądała zjawiskowo. Woods niestety w porę ją dostrzegł i odsunął się od blondyny. Ta niby tylko oddała mu długopis. W duchu toczyłem walkę. Wiedziałem, że Woods ją zdradzał, ale nie mogłem jej powiedzieć. Czułem się jak świnia. Co mam do niej podejść i powiedzieć: Cześć jestem Shaker Mokena . Gapię się na ciebie od miesiąca, zachowuję się jak stalker. Ale nie martw się jestem niegroźny. A i twój chłopak posuwa cycatą blondynę z bractwa. To by było bardziej niż żałosne. W środę i w piątek nie musiałem przychodzić Sinclair robił im test i ćwiczenia na ocenę. Ja byłem zwolniony. Poszedłem do biblioteki. Szukałem książek potrzebnych do projektu badawczego z inżynierii. Musiałem wykonać jeszcze rysunki. Dobiegły mnie przekleństwa jednego z gościów, który klął bo komputer padł i stracił pracę. Chłopak próbował przywołać komputer do życia, ale nic to nie dało. Zazwyczaj nie podchodziłem do kolesi z bractwa. Jednak zrobiło mi się go trochę żal. Między przekleństwami rzucał, że pracował nad tym od miesiąca. Podszedłem do niego.
- Coś się stało?
- Komputer...kurwa zaciął się. Straciłem pracę, pisałem ją miesiąc.
- Poczekaj.
Zacząłem szperać w ustawieniach, a potem zrobiłem jeszcze kilka rzeczy by odzyskać jego pracę. Udało się. Te umiejętności mogę zawdzięczać kursowi informatycznemu na jaki zapisałem się dwa lata temu.
- O kurde stary dzięki.
- Nie ma za co.
- Czekaj zapłacę ci. - sięgnął do kieszeni, lecz go powstrzymałem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie trzeba. - odparłem.
- Czekaj, jutro w bractwie mamy imprezę. Wiesz alkohol i fajne laski, nie jest to impreza zamknięta, więc może wpadniesz? - chciałem odmówić, jednak spojrzałem na znak bractwa na jego bluzie. Taki sam na swojej bluzie nosił Woods. Co oznaczało, że na tej imprezie pojawi się również ona.
- Ok przyjdę. - odpowiedziałem.
