44. Historia Luźnego Joe .

458 9 7
                                    

No więc będzie to coś dla mojej siostrzyczki ❤ Bardzo chciała bym go napisała  , więc Mar wszystkiego najlepszego jeszcze raz .

- Mamo , o czym myślisz?  - spytał kilkuletni Joe jr. T.i cicho westchnęła.

- O niczym .

Ostrożnie postawiła na półce ramkę ze zdjęciem,  prezent od Luźnego Joe.  Ramka taka krucha i łatwo łamiąca się rzecz . Stała na tej półce piękne 5 lat i chociaż kilka razy miała już bliskie spotkanie z podłogą, nic jej się nie stało.  A Luźnego Joe już  nie było.  Ani tu , ani nigdzie . Mały chłopiec nie umiał,  nie chciał tego zrozumieć.  Ojciec jego mentor , przewodnik i najlepszy przyjaciel tak nagle zniknął. Razem z Joe zniknęło tak wile rzeczy . Muzyka z płyt vinylowych, którą tak kochał ,  ten mały charakterystyczny czerwony grzebień mocy , stary już kot imieniem Rytm . I ten luz , który był zawsze obecny kiedy okrywał go kołdrą gdy zasypiał.  Wtedy Rytm tak pięknie cichutko miałczał.  On śpiewa dla ciebie na dobranoc .- mówił Joe - żebyś miał ładne sny.

-Mamo , czy koty też  umierają ? -spytał. 

- Oczywiście, a dlaczego pytasz ?

Nie miał pojęcia jak dla dorosłych wszystko było takie proste . Jasne , że koty umierają.  Oczywiście, że ludzie umierają.  - Każdy kiedyś umrze . I ja . I babcia . I nie ma co krzyczeć i tupać nóżkami.  Jesteś już dość duży i chce  żebyś to wiedział synku .

- Mamo , czy tatuś jeszcze kiedyś do nas wróci? 

- Kochanie nie mów głupstw. Jestem pewna, że kiedyś na pewno się jeszcze wszyscy spotkamy.  Może nie tu , ale się spotkamy .

Mama zebrała ze stoły talerze i zniosła je do kuchni .

- Mamo !

Mama nie odpowiadała.  Joe poszedł do kuchni . Mama stała z czołem przytulnym do szyby .quady

- Wiesz syneczku. - powiedziała drżącym głosem. Zupełnie jak nie jej . Zniknął ten melodyjny głos, który obaj z ojcem tak kochali . - Tak bardzo brakuje mi Joe . Ciągle nie mogę uwierzyć, że już do nas nie wróci,  nie zaśpiewa , nie zagra w piłkę. 

Chłopiec przytulił mamę. Stali tak wtuleni w siebie przez dłuższą chwilę.  Jedna osoba przyglądała się im . Joe z góry patrzył na całe swoje szczęście.  Na rodzinę.  Z jedną krótką myślą " Opiekuj się mamą, a ty kochanie opiekuje się nim " .

- Wiesz co ? - powiedział. - chodźmy jutro do taty zanieść mu jego ulubione kwiaty . Te czerwone jak jego grzebień,  on je lubił.  Chyba się ucieszy , prawda ? Czuję jakby był gdzieś blisko i że nas potrzebuje i czuwa nad nami .

- Na pewno .- powiedziała piękna kobieta . I uśmiechnęła się przez gorzkie łzy spływające po jej zaróżowionych policzkach .

Oboje rodziców wiedziało, że ich synek nigdy nie zapomni kim był Luźny Joe .

One Shoty /Supa StrikasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz