Rozdział 2

351 37 62
                                    

Tris

Jeśli w moim sercu przez ostatni czas było jeszcze jakieś uczucie do Tobiasa, teraz zupełnie zniknęło. A może jednak nie - jedno uczucie zmieniło się w inne. Miłość zastąpiła nienawiść. To jest to, co do niego teraz czuję. Nienawiść wypełnia każdą komórkę mojego ciała, która żąda zemsty. Chcę ukarać Tobiasa za to, co zrobił.

Odzyskałam syna i w następnej chwili go straciłam, nie wiem czy nie na zawsze... Tobias zamknął Chicago, z Teddym w środku. Chce zrobić z niego żołnierza, który będzie walczył z wrogami miasta, czyli... ze mną.

Nie zrezygnuję z walki o Teddy'ego, Tobias mi go nie odbierze. Jeśli myśli, że wyrzucił mnie z miasta i już nigdy więcej mnie nie zobaczy, myli się.

Nabiorę sił i zaatakuję.

>>>

- Mama dzie brum brum? - Pyta Rue, kiedy mijamy pola Serdeczności. Podskakujemy za każdym razem, kiedy ciężarówka wjeżdża na dziurę, więc trzymam mocno córkę, żeby podróż była dla niej jak najmniej niewygodna.

- Daleko, słoneczko - odpowiadam, myśląc o tym, że w pewien sposób dostałam to, czego chciałam, ale muszę zapłacić za to dużą cenę, odseparowanie od rodziny.

- Amu - Rue robi smutną minę.

- Niestety, nie mam nic do jedzenia - kręcę głową. Rue wcześniej nie miała ochoty na obiad, więc musi być teraz naprawdę głodna. Jest mi przykro, jestem jej mamą i nie mogę jej teraz nakarmić. Kto wie, gdzie zostawią nas żołnierze? Wątpię, żeby zawieźli nas do samej Agencji, więc czeka nas jeszcze długa droga pieszo.

Nagle zatrzymujemy się gwałtownie. Czekam cierpliwie na to, co ma nastąpić, po czym tylne drzwi się otwierają i żołnierz siłą wyrzuca mnie na ziemię, po czym wraca do ciężarówki i odjeżdża.

Wstaję z Rue na rękach. Na szczęście, trzymałam ją tak, że nie ucierpiała.

Rozglądam się wokół i stwierdzam, że jesteśmy na początku miasta, za mną znajduje się brama do Chicago.

Tak jak myślałam, droga do Agencji pewnie zajmie nam kilka godzin. Już teraz wiem, że nie będzie łatwo - Rue niedługo powinna iść spać, jest głodna i zmęczona.

Co mam robić?

- Mama amu - Rue zaczyna płakać.

Serce mi się kraje, ale nie mam nic, czym mogłabym ją nakarmić.

- Jeszcze trochę, skarbie.

Przytulam ją, a jej łezki spływają na moje ramię. Ściągam z siebie sweter i owijam nim Rue, żeby nie zmarzła.

- Tris! - Słyszę krzyk, więc odwracam się, marszcząc brwi. Widzę dziewczynę, która biegnie w moją stronę.

- Soffia - stwierdzam, zaskoczona. - Co ty tu robisz? Uciekłaś?

Kiwa głową i przez chwilę milczy, żeby złapać oddech.

>>>

- Wyrzucił was z Chicago? - Pyta oburzona Soffia, kiedy idziemy chodnikiem. Mijają nas ludzie, po ulicach jadą samochody, ale nie widzę żadnej znajomej twarzy. Niedziwne, przecież to nie Chicago.

- Rozumiem, że się wściekł o Tylera, ale... to nie on. Nie wiem, co w niego wstąpiło.

- Ta, szczególnie, że sam nie jest święty - burczy Soffia.

- Co masz na myśli?

- Nic - wygląda na zakłopotaną. - Czyli Rue nie jest córką Cztery?

Nie wiem, dlaczego jej to wyjawiłam, bo teraz czuję się zażenowana. Ale Soffia nie patrzy na mnie tak, jakby mnie oceniała, tylko tak, jakby naprawdę chciała mi pomóc.

- Nie mam pewności - mówię w końcu.

- W Agencji możemy zrobić badania. Jeśli mam być szczera, to chyba lepiej żeby tatą małej był Tyler. Teddy też chyba wolałby być jego synem.

- Tobias chce z niego zrobić żołnierza, ale przecież Teddy wybrał Erudycję. Nie chce spędzić życia na walce, chciał się uczyć.

- Oboje tego chcieliśmy - Soffia zaciska usta. - Ale wiem na pewno, że Teddy tak łatwo się nie podda. Jest silny i da sobie radę.

- Chyba naprawdę go lubisz - zauważam z uśmiechem.

- Zabrzmi to trochę nie w moim stylu, ale Teddy jest moją bratnią duszą - przyznaje. - Doskonale się uzupełniamy. No i kochamy się - dodaje i uśmiecha się nieśmiało. - Dziwnie mi się o tym gada z przyszłą teściową, więc może zmieńmy temat - rozgląda się, kiedy obie słyszymy znajomy dźwięk. - Pociąg!

Faktycznie, niedaleko nas zauważamy jadący pociąg.

- Nie dam rady już iść, możemy podjechać pociągiem - mówię, zmęczona chodzeniem i trzymaniem śpiącej Rue. - Kiedyś jeden jechał w pobliżu Agencji.

- No to chodźmy - Soffia też wydaje się zmęczona.

Kierujemy się na tory i czekamy na pociąg, aż będzie dostatecznie blisko, żeby do niego wskoczyć.

- Potrzymaj ją - mówię do Soffii, dając jej Rue. Zaczynamy biec, więc wskakuję na pociąg, trzymając się uchwytu i naciskam guzik otwierający drzwi. Udaje mi się, więc wyciągam rękę i pomagam wskoczyć Soffii do pociągu. Biorę od niej Rue i rozglądam się po wagonie, w którym jest sporo ludzi. Patrzą na nas z wytrzeszczonymi oczami.

- Oni nie wskakują do pociągu, po prostu do niego wchodzą, kiedy się zatrzymuje - mówię cicho do dziewczyny, a ona marszczy czoło.

- Ale mają nudne życie - stwierdza Soffia.

CDN.

🤷🏿‍♂️

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz