Tiffany
Już od miesiąca przebywamy w schronie. Wszyscy mężczyźni, którzy z nami mieszkają, zgłosili się do wojska, a także wiele kobiet. Należałam do tej grupy, bo nie mogłam siedzieć bezczynnie i czekać na rozwój wydarzeń. Muszę działać i czuć, że mam na coś wpływ, bo inaczej stawałam się inną osobą, bez życia i celu.
Uriah nie chciał, żebym ryzykowała, choć sam jest teraz w wojsku. Martwi się o mnie, to zrozumiałe, ale rozumie o co walczymy. Jak wysoka jest stawka.
Najbardziej niezadowoloną osobą jest Tris, która na pewno też chciałaby być w wojsku, chociażby ze względu na to, że są w nim Tyler i Teddy. Ale ma córkę, którą wcześniej zostawiła, by brać udział w buncie. Teraz już jej nie zostawi.
>>>
- Hej, kiedy wrócisz do normalności? - Pytam, siadając obok Teddy'ego na stołówce.
- Nigdy - burczy pod nosem.
Od miesiąca nie jest sobą. Wiem, że bardzo przeżywa to, że Soffia z nim zerwała i najchętniej bym jej przywaliła za to, co zrobiła mojemu bratu. Nie można tak traktować ludzi, za kogo ona się uważa?
Przez nią Teddy chce się pchać na najbardziej niebezpieczne akcje. Widać jak bardzo przestało zależeć mu na życiu, przez co zaczynam się o niego martwić. Śmierć stała się dla niego czymś obojętnym. Zginie, nie zginie... whatever.
- Możesz sprawdzić czy nie ma cię przy innym stoliku? - Warczy. Zrobił się strasznie niemiły i opryskliwy, ale to nie znaczy, że się od niego odwrócę. Jest moim bratem, nawet jeśli o tym nie wie. Będę go zawsze wspierać - rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza, dlatego tak bardzo zależało mi na tym, żeby ich poznać. Teraz mam ją niemalże całą przy sobie, ale nie potrafię wyznać im prawdy. Czuję się jak tchórz.
- Już sprawdzałam - odpowiadam, uśmiechając się do niego delikatnie. Wiem, że wydaję mu się strasznie upierdliwym wrzodem na tyłku, ale nie mogę pozwolić na to, żeby się kompletnie załamał. Dawny Teddy musi wrócić.
Ale dawny Teddy starał się tak bardzo, bo wiedział, że gdzieś tam czeka na niego jego dziewczyna, którą kocha.
A teraz stracił cały sens życia.
Dzięki, Soffia. Jeśli chciałaś go zniszczyć, to ci się udało.
>>>
- Cześć, Tiffany - słyszę głos za sobą. Odwracam się powoli i widzę dyrektora Agencji, Matthewa. Wygląda zwyczajnie, jakby był normalnym człowiekiem, a nie osobą, która rozdziela rodziny w imię... no właśnie. Czego?
- Cześć - odpowiadam, krzyżując ręce na piersiach.
- Jestem Matthew, dyrektor Agencji - mówi tak, jakbym tego nie wiedziała. Ma mnie za idiotkę? - Ale to pewnie już wiesz. Wiesz też różne inne rzeczy - dodaje i patrzy na mnie przenikliwie. Wzdrygam się, bo nie podoba mi się to spojrzenie.
- O co ci chodzi? - Pytam wprost, bo nie będę się z nim bawić w kotka i myszkę. Niech powie, co ma do powiedzenia i spieprza.
- Dobrze, że nie byłaś taka pyskata, kiedy ostatni raz się widzieliśmy, chociaż też miałaś niewyparzony język - odpowiada ze złośliwym uśmiechem. Mam ochotę go uderzyć, zrobić mu krzywdę, żeby zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.
- Och, a więc już się spotkaliśmy? Ciekawe.
- Nie musisz być taka opryskliwa. Jak dowiedziałaś się kim są twoi rodzice? Rodzina Altruistów, która cię przygarnęła, nie miała takich informacji.
- Mam swoje sposoby. Odebrałeś mnie moim rodzicom - moje oczy wypełniają się łzami, ale powstrzymuję je, bo nie chcę wyjść na słabą. - W imię czego? Bo miałeś taki kaprys?!
- Nie - kręci głową, teraz jego twarz przybiera chłodny wyraz. - Nie mieliśmy pewności, czy Tris i Tobias się wybudzą, a nie jesteśmy przytułkiem dla sierot.
- Dziwne, w Agencji mieszka wiele dzieci.
- Ale te dzieci nie są niebezpieczne.
Co?
- Nie jestem niebezpieczna - zaczynam się śmiać.
- Tak? To jak wytłumaczysz to, że musieliśmy zrobić Tris cesarskie cięcie w szóstym miesiącu, bo płód stawał się coraz większy i już poważnie jej szkodził? Jak wytłumaczysz to, że po twoich narodzinach zamiast zwykłego płaczu noworodka usłyszeliśmy twój rozgniewany głos, że „w końcu cię wyciągnęliśmy, bo było ci już strasznie ciasno"? Jesteś mutantem, Tiffany. Sera, które podawaliśmy Tris, mocno ci zaszkodziły. Nie mogliśmy ryzykować, zatrzymując cię tutaj.
- Więc trzeba było mnie zabić.
- Też tak wtedy uważaliśmy, ale postanowiliśmy cię obserwować z daleka. Urosłaś dwa razy szybciej, ale w wieku ośmiu lat się zatrzymałaś, osiągając dojrzałość szesnastolatki.
- Zrobiłam się normalna. Wasze podejrzenia się nie sprawdziły, nie jestem potworem - przewracam oczami.
- Teraz. Ale nie mamy pojęcia, co może się stać, w każdej chwili możesz stać się dla nas niebezpieczna. Dlatego pamiętaj, mam cię cały czas na oku. I nie waż się mówić komukolwiek, że tak naprawdę jesteś Tiffany Eaton. No wiesz - dodaje. - Jest wojna, wypadałoby sobie wzajemnie ufać - rzuca mi kpiący uśmiech i wychodzi.
CDN.
🤔
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)
Fanfiction7 odsłona mojej kontynuacji trylogii „Niezgodna". Przed przeczytaniem opowiadania, zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami serii „Odrzucona".