Rozdział 29

309 37 67
                                    

Tyler

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tyler

Przyjeżdżam do Agencji, po telefonie Matthewa, który chciał mnie natychmiast widzieć. Nie mam pojęcia co się stało, mogę jedynie podejrzewać, że ma to związek z Chicago. Zaczynam się denerwować, bo nagle uświadamiam sobie, że może coś stało się Tris. A jeśli Cztery ukarał ją w ten sam sposób, co Teddy'ego? Jeśli tak - już nie żyje. Zabiję sukinsyna, jeśli choćby tknie Tris palcem. Już dosyć krzywd jej wyrządził, zresztą nie tylko jej...

- Tata, czemu znowu tutaj? - Pyta Rue, która każdego dnia uczy się nowych słów i porozumiewanie się z nią jest coraz łatwiejsze. Jest taka mądra i zdolna.

- Wujek Matthew chciał się z nami spotkać - odpowiadam, a ona kiwa główką. Uśmiecha się, a na jej policzkach pojawiają się urocze dołki. W przyszłości nie będzie mogła opędzić się od chłopaków, ale jej tata zadba o to, żeby odesłać tych frajerów z kwitkiem.

- Hej, już jestem - wchodzę do gabinetu Matthewa.

- Hej, siadaj.

- Wujek! - Krzyczy Rue, a on uśmiecha się do niej.

- Cześć, księżniczko. Może pobawisz się z Soffią? Zadzwonię po nią - mówi i wybiera numer.

Po chwili przychodzi Soffia, wita się z nami i zabiera Rue.

- Okej, powiedz mi to, co masz do powiedzenia, bo zaczynam się poważnie denerwować - odzywam się.

- Dziś w nocy dostaliśmy nagranie z Chicago - odpowiada i na ekranie pojawia się Tris. Zaczynam oglądać i słuchać w skupieniu, z mocno bijącym sercem, choć im dłużej na to patrzę, tym bardziej jestem wkurzony.

Oto Tris Prior, jedna z największych męczennic na świecie.

- Kurwa! - Przeklinam głośno i walę pięścią w stół. Miała tylko sprawdzić, czy z Teddym wszystko w porządku i wrócić. Ma małą córkę, do cholery! Pomyślała o niej, kiedy dołączyła do grupy przeciwników Cztery? Pomyślała o mnie? Nie, dla Tris wszyscy są ważni, oprócz jej najbliższych. Nie zdaje sobie sprawy z ryzyka, jakiego się podejmuje. Może zginąć, ale co z tego, jeśli razem z nią zginie Cztery?

- Nie ma szans, żeby wróciła tutaj, skoro nie mają nikogo przy bramie. Chciałbym ci pomóc, ale wiesz, że nie możemy się wtrącać. Nie chcemy wojny, muszę przede wszystkim myśleć o naszych mieszkańcach - mówi Matthew.

- Wiem - odpowiadam tylko i wstaję.

- Zostańcie jeszcze z Rue i spędźcie trochę czasu z Soffią, bo wydaje się strasznie samotna.

- Ale jesteś troskliwy - prycham, ale wiem dlaczego Soffia stroni od towarzystwa. - Dobra, spędzimy z nią dzień.

>>>

Tobias

Zaczynam dzień od seksu z Christiną, potem szybki prysznic i mogę pojechać do pracy. Zjadam jeszcze śniadanie przygotowane przez dziewczynę.

- Musisz jechać do pracy? - Pyta, siadając na moich kolanach. Odstawiam na stół szklankę z whisky i obejmuję ją.

- Wolałbym spędzić z tobą cały dzień w łóżku - mruczę i całuję ją zmysłowo w szyję.

- No to zrób to. Jesteś prezydentem, możesz wszystko - odpowiada, zaczynając majstrować przy moim rozporku, gdy rozlega się dźwięk mojego telefonu.

- Tak? - Odbieram.

- Prezydencie, musi pan natychmiast przyjechać do siedziby głównej, żeby zobaczyć co się stało... miało miejsce włamanie...

Ściągam z siebie Christinę i wychodzę szybko z domu.

>>>

Wchodzę do gabinetu i zauważam na podłodze rozbitą ramkę ze zdjęciem moim i Tris. W sumie, nie wiem dlaczego wciąż tu wisiało.

Na ścianie widnieje duży napis „Jeśli mamy zginąć, to ty zginiesz razem z nami. Przygotuj się, Cztery".

Wygląda na to, że Buntownicy zdołali włamać się do mojego gabinetu. Jestem tak wściekły, że nie potrafię tego opisać. Zaciskam mocno pięść i zaczynam myśleć, co zrobić. Tak chcą się bawić? Obiecałem, że pożałują każdej takiej akcji, będę karał kogo popadnie. Jest akcja, jest reakcja.

- Czy rakiety, nad którymi pracowaliście, są już gotowe? - Pytam przez zaciśnięte zęby.

- To prototypy, nie mieliśmy okazji ich jeszcze przetestować...

- No to teraz macie. Wyślijcie wszystkie jakie mamy do Agencji i jej okolic. To miejsce ma przestać istnieć, rozumiesz?

- Rakiety mają dużą siłę rażenia, zniszczą wszystko w promieniu kilkunastu kilometrów...

- I o to chodzi. Za jednym zamachem pozbędziemy się wszystkich wrogów z zewnątrz. Wystarczy chwila i pufff - uśmiecham się. - Wszyscy nie żyją. Zróbcie to jak najszybciej, chcę mieć to z głowy.

- Dobrze - odpowiada dowódca Daniel. - Zwracam się do wszystkich oddziałów, przygotować rakiety i wycelować je w Agencję. Mają wystartować w ciągu najbliższych minut, to rozkaz prezydenta Eatona.

CDN.

Dobranoc 😇

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz