Rozdział 14

272 36 21
                                    

Soffia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Soffia

Genetyka pochłania mnie bez reszty. Mimo, że nie powinnam tego robić, zaczęłam grzebać w genach tych, których znam - zaczęłam od Tris. W bazie danych znalazłam o wiele więcej informacji o jej genach, niż innych ludzi. Tutejsi pracownicy prawdopodobnie wiedzieli o niej więcej niż ona sama. Według danych Agencji, miała najczystsze geny w całym Chicago, bo tylko do Chicago miałam dostęp. Dane z miast, które kiedyś były przeprowadzonymi przez nich eksperymentami, były zaszyfrowane.

Im dłużej nad tym siedziałam, tym bardziej coś mi nie pasowało. Według danych z Agencji, istniało sześć osób, których DNA wiązały się z DNA Tris.

Jej nieżyjący rodzice, Caleb, Teddy, Rue i...?

Może ma w mieście jakąś rodzinę, o której nie wie? Albo po prostu Teddy nie wspominał mi o tej osobie.

Tak bardzo mnie to zaciekawiło, że postanowiłam pójść o krok dalej i sprawdzić Cztery. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że u niego następuje taki sam błąd - są cztery osoby, zamiast trzech.

Evelyn, Marcus, Teddy i...?

Przecież ich jedynym dzieckiem jest Teddy. Czy to możliwe, żeby mieli jeszcze jedno? Tris na pewno by go nie oddała, więc o co w tym chodzi? Próbuję dostać się do danych tej tajemniczej osoby, ale są zabezpieczone kodem. Coś mi tu śmierdzi... dlaczego do innych mogę dostać się bez problemu, a do tej osoby nie? Czyżby Agencja maczała w tym palce?

>>>

Nie znałam się dobrze z rodziną Eatonów, ale pewna osoba należy do ich bliskiego grona znajomych. Wymykam się z pracy i zaczynam jej szukać. Nie mam pojęcia, gdzie się wałęsa, więc niechętnie wyjmuję z kieszeni telefon, który dano mi w dniu przyjazdu. Znajduję jej numer i ze złością wybieram opcję „zadzwoń". Niestety, chyba ma wyłączony telefon, więc chowam swój i wyzywam ją w myślach od najgorszych.

Zastanawiam się, gdzie teraz przebywa. Zapewne w pracy, ale jest strażnikiem, więc może być praktycznie wszędzie.

Zaczynam od wejścia do Agencji, ale jej tam nie ma. Jej koledzy z pracy oczywiście nie wiedzą, gdzie jest. Myślę o tym, czy jest sens szukać jej teraz po całej Agencji, czy zaczekać cierpliwie do wieczora i po prostu pójść do jej pokoju.

Rozwiązanie spada mi z nieba, kiedy przez uchylone drzwi w gabinecie Matthewa, zauważam Lynn. Pukam i wchodzę, zanim usłyszę pozwolenie.

- Hej, mam do ciebie sprawę, Lynn - rzucam, a ona marszczy brwi. - Mogę ją na chwilę porwać?

- Skoro to takie ważne - Matthew wzrusza ramionami, a na jego twarzy pojawia się uśmiech. Mimo, że na początku wydawał się godny zaufania, teraz całe zaufanie, którym go obdarzyłam, ulotniło się przez jedno podejrzenie.

Lynn zaczyna iść w moją stronę, kiedy ciemne przez większość monitory śledzące Chicago, włączają się. Lynn zatrzymuje się, a ja podchodzę bliżej.

Widzę Cztery, który wygłasza jakąś nową przemowę. Kiedy zaczyna mówić o karze dla Teddiego, oblatuje mnie strach. Lynn zerka na mnie niespokojnie, po czym na ekranie pojawia się Teddy przywiązany do jakiegoś drewnianego słupa. Kiedy zbliża się do niego żołnierz z batem, mam ochotę wrzeszczeć.

Kiedy kolejne uderzenia spadają na jego zmasakrowane i zakrwawione plecy, czuję się tak okropnie, jak jeszcze nigdy w życiu.

Słyszę kobiecy głos, który woła, żeby żołnierz przestał i w tym momencie ekrany robią się ciemne. Wciąż słyszę w głowie głos, który woła „przestań" i zdaję sobie sprawę, że to Lynn. Uspakaja mnie, bo z mojego gardła wydobywa się przeraźliwy krzyk.

- Puść mnie, muszę dostać się do Chicago - mówię do dziewczyny, która mnie przetrzymała.

- Nigdzie nie pójdziesz - oświadcza zimno Matthew. Mam ochotę go uderzyć.

- Jesteś ślepy?! Nie widzisz co się tam dzieje?! Musisz zacząć działać, Cztery terroryzuje miasto i własnego syna! Tris na pewno tak tego nie zostawi!

- Chicago to już nie jest problem Agencji. Nie chcą mieć z nami nic wspólnego, więc nie będziemy się już do niego wtrącać. Cztery specjalnie dba o to, żeby zostały nam pokazane takie urywki jak zniszczenie Altruizmu, czy publiczne biczowanie Teda, żeby zmusić nas do interwencji. Nie chcemy wojny, do której chce doprowadzić Cztery - krzyżuje ręce i patrzy na mnie stanowczo. - Nic nie powiesz o tym co widziałaś, ani Tris, ani Tylerowi. Jeśli złamiesz tę zasadę, wyciągnę odpowiednie i niezbyt dla wszystkich przyjemne konsekwencje.

- Nie wierzę - kręcę głową i wychodzę szybko z gabinetu, żeby nie przebywać już dłużej z tym egoistycznym dupkiem.

Opieram się o ścianę i ocieram rękawem łzy, które zdążyły rozprzestrzenić się na mojej twarzy.

Nagle czuję dłoń na ramieniu. Podnoszę głowę i widzę Lynn.

- Coś wymyślimy - mówi pocieszająco. - Nie zostawimy Teddiego w takiej sytuacji.

CDN.

🤔

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz