Rozdział 9

292 36 29
                                    

Teddy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teddy

- Jesteś porucznikiem? - Pytam podejrzliwie. - Ile ty masz w ogóle lat?

Wygląda młodziej ode mnie, a już ma taki wysoki stopień wojskowy? Coś mi tu śmierdzi.

- Osiemnaście - odpowiada, a ja unoszę brwi. - Co, zdziwiony?

- Jesteś w moim wieku, a jakoś nie widziałem cię nigdy w szkole. Nawet we frakcji cię nie widziałem.

- Trudno żebyś mnie widział, skoro wychowałam się w Altruizmie - mówi spokojnie. - Nikt zwykle nie zwraca na nas uwagi.

- W Altruizmie? - Pytam, jeszcze bardziej zaskoczony. - To jakim cudem dostałaś się do wojska? Tylko Nieustraszeni są żołnierzami.

- Podczas Ceremonii Wyboru wybrałam Nieustraszoność - wyjaśnia.

- Z Altruizmu do Nieustraszoności?

- A dlaczego się tak dziwisz? Przecież jesteś synem dwóch takich osób - parska śmiechem. - Ale to prawda, niewielu decyduje się na taki krok.

Zaczynam się nad czymś zastanawiać i dopasować jakoś do siebie wszystkie elementy układanki.

- Skoro byłaś transferem, to musiałaś trafić na trening do mojego ojca - stwierdzam.

- Tak było - uśmiecha się. - Zajęłam pierwsze miejsce w rankingu, ja, Sztywniaczka.

- Taa, to dla mnie brzmi znajomo, Tiff - odzywa się Uriah.

- No tak, na twoim nowicjacie Tris miała pierwsze miejsce.

- I Cztery miał pierwsze miejsce. Wy, Sztywniacy macie na to jakiś sposób - Uriah udaje urażonego.

- No dobra, przesłuchanie skończone? - Tiffany patrzy na mnie z rozbawieniem.

- Wcale nie chciałem...

- To dobrze - przerywa mi dziewczyna. - Bo mamy ci coś do powiedzenia - patrzy przez chwilę na Uriaha. - Jesteś pewny, że nie poleci ze skargą do tatusia?

- Nie, sam chciałby uciec...

- Nadal tu jestem i słyszę wszystko, co mówicie - warczę.

- No to słuchaj dalej - Tiffany puszcza mi oczko. - Dobra, chyba wiesz, że wiele ludzi nie jest zadowolonych z tego co wyczynia Cztery. Bez frakcji się gubią, nie wiedzą gdzie należą, co mają zrobić ze swoim życiem, po prostu nie lubią nowego stanu rzeczy. Wojska na ulicach pilnującego porządku, choć nikt nie ma odwagi, żeby wypowiedzieć słowo sprzeciwu. Tak naprawdę nowe miasto podoba się przede wszystkim buntownikom. My też nimi jesteśmy, ale w innym sensie. Oni buntowali się w poprzednim Chicago, a my w tym. Patrolujemy wyjścia z Chicago, żeby nikt nie mógł się przedostać. Przynajmniej tak myśli Cztery, a tymczasem my pomagamy ludziom stąd uciec.

- I nikt się jeszcze nie pokapował, że ludzie znikają z Chicago? - Wtrącam.

- Jesteśmy ostrożni. Nie możemy na raz wypuścić kilkudziesięciu ludzi. Robimy to mniej więcej raz na dwa tygodnie, po jednej, góra dwie osoby.

- Dlatego pomogłeś Soffii - zauważam, patrząc na Uriaha.

- Akurat to była wyjątkowa sytuacja, bo zazwyczaj planujemy ucieczkę i dajemy tej osobie wskazówki, co ma zrobić. Soffia pojawiła się nagle i nie była ujęta w planie, ale działała na własną rękę. Więc jej pomogłem - wzrusza ramionami. - Tak jak wcześniej mojej bratanicy.

- Co? - Wytrzeszczam oczy. - Lynn uciekła? Dlaczego?

- Zeke i Shauna jej kazali. Chcieli dla niej lepszej przyszłości niż przymusowy pobyt w wojsku.

Lynn i Soffia razem w Agencji? To chyba nie za dobry pomysł... Soffia jej nie znosi. Mam nadzieję, że w razie czego moja mama zareaguje i nie pozwoli na to, żeby się pozabijały.

- Dobra, wiesz czym zajmuje się mój oddział - przerywa moje rozmyślania Tiffany. - Teraz możesz się przyłączyć albo zginąć - dodaje złowieszczo, a Uriah parska śmiechem.

- Chcesz, żebym uprzykrzył życie swojemu ojcu? - Pytam, udając, że się zastanawiam.

- Można to tak ująć - wzrusza ramionami.

- Wchodzę w to - uśmiecham się do niej, a ona odwzajemnia gest. To dziwne, ale już teraz czuję, że chyba będziemy się dobrze dogadywać...

CDN.

😗 *gwiżdże* 😗

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz