Rozdział 45

276 32 74
                                    

Tiffany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tiffany

Nasze życie w jednym dniu stało się utrapieniem. Ze smutkiem obserwuję mamę, która nie chce jeść, wygląda jak śmierć i nie docierają do niej nasze słowa. Przestała przychodzić z Tylerem na stołówkę, nie widzę jej od tygodnia. Chciałabym się z nią spotkać, powiedzieć coś, po czym poczuje się lepiej, ale mam wrażenie, że tylko wszystko pogorszę. Bo co mam jej powiedzieć?

„Hej, nie smuć się. Straciłaś dwójkę dzieci, ale masz jeszcze mnie. Ja też jestem twoją córką."

Pomyślałaby, że jestem wariatką. A poza tym... Matthew. Zakazał mi powiedzenia prawdy, więc muszę się jeszcze wstrzymać. Wojna wciąż trwa, chociaż Cztery... tata się wycofał i już nie atakuje. Nikt nie wie dlaczego, ale nadal boimy się wyjść na powierzchnię. Kto wie, czy to nie jest pułapka... Wolimy nie ryzykować.

>>>

- Tiff... mam do ciebie pytanie - zaczyna Uriah, przygryzając wargę. Wygląda tak, jakby walczył ze sobą, czy ma coś powiedzieć czy nie.

- Tak?

- Dlaczego aż tak bardzo przejęłaś się śmiercią Teddy'ego? Nie zrozum mnie źle, mi też było przykro, ale ty... ty przejęłaś się tak, jakby naprawdę wiele dla ciebie znaczył - spuszcza wzrok i nie patrzy mi w oczy. - Chciałbym wiedzieć, czy byłaś w nim zakochana.

I co mam mu teraz powiedzieć?

- Był moim przyjacielem - wymiguję się.

- Myślałem, że stać cię na szczerość - odpowiada ze złością i wstaje. - Ale widocznie na to nie zasługuję. Nie jestem głupi, Tiff. Dlaczego jesteś ze mną, skoro to jego kochałaś?

- Oczywiście, że go kochałam! - Nie wytrzymuję.

Uriah robi się jeszcze bardziej rozzłoszczony. Wiem, że denerwuje go to, że jest ode mnie o tyle starszy, ale dla mnie to już nie ma znaczenia. Postanowiliśmy być razem, bez względu na to, ile lat nas dzieli.

- Okej, to chciałem wiedzieć - mówi cicho i chce wyjść z pokoju, ale go zatrzymuję. - Puść, chcę się przejść i wszystko przemyśleć...

- Nie, nigdzie nie idziesz - stwierdzam stanowczo, po czym wzdycham. - Powiem ci, dlaczego go kochałam.

- Tak? Interesujące.

- Teddy był moim bratem - mówię szybko, zanim zdążę się rozmyślić.

Uriah patrzy na mnie jak na wariatkę. Takiej reakcji się spodziewałam...

- Siadaj i wysłuchaj tego, co mam ci do powiedzenia - wzdycham.

>>>

Kiedy w porze obiadu idziemy na stołówkę, żeby coś zjeść, Uriah wciąż jest w szoku. Zakazałam mu mówienia o tym komukolwiek i mam nadzieję, że mnie posłucha.

- Cześć Tyler - witam się z mężczyzną, który wygląda na wykończonego. Pod jego oczami widać sińce, a jego skóra jest bardzo blada. - Jak się trzyma Tris? Dawno już jej nie widziałam.

- Tris... nie jest z nią za dobrze - przygryza wargę. - Ma teraz pewne... hmm... problemy...

- Jakie problemy? Mogę jakoś pomóc? - Proponuję.

- Nie, ona potrzebuje spokoju. To jest dla niej w tej chwili najważniejsze, musi się z tym wszystkim pogodzić, bo na razie jej psychika się buntuje...

- Tyler, co się z nią naprawdę dzieje? - Patrzę na niego twardo. Musi mi powiedzieć, to moja mama. Chcę wiedzieć, czy mogę jej pomóc.

- Poradzimy sobie - mówi tylko i odchodzi.

>>>

Soffia

Siedzę w wannie, paląc papierosa. Mieszkanie było puste, wcześniej musiało do kogoś należeć, ale prawdopodobnie zmarł na wojnie i nie wrócił. Zostały wszystkie rzeczy, nawet papierosy, więc właściciel mieszkania zapewne był kiedyś Prawym, oni palili najwięcej.

Obok mnie, na szafce leży teczka z napisem „Projekt Soffia", który udało mi się wykraść z dawnej Erudycji, teraźniejszego szpitala.

Evelyn stworzyła mnie w Erudycji.

Jestem jej projektem, nie dzieckiem...

Przeczytałam wszystko. Nie zostałam poczęta jak inni, jestem jak wyhodowana roślinka. Baza w Agencji połączyła mnie z nią, ponieważ ona była autorką projektu. Matthew musiał o tym doskonale wiedzieć. Ile jeszcze takich ludzi wyhodowali? I czemu to miało służyć? Jaką rolę odgrywał w tym mój „ojciec", albo raczej człowiek, z którym mieszkałam?

Nie wiem. Teraz najważniejsze jest dla mnie to, żeby wrócić do schronu i powiedzieć Teddy'emu prawdę. Nie jestem jego ciocią, nie jesteśmy spokrewnieni.

W końcu możemy być razem. I będziemy... tylko teraz muszę zebrać się na to, żeby wrócić tam i wyjaśnić mu całą tę sytuację. Mam nadzieję, że mi wybaczy i mnie zrozumie...

CDN.

😏

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz