Tris
- Rue, proszę cię, córeczko. Nie zamykaj oczu, zaraz coś wymyślimy - mówię gorączkowo i przyciskam swoją kurtkę do jej rany, żeby zatamować krwawienie. Opieram główkę mojej córeczki na swoich kolanach i kołyszę ją. Moje łzy skapują na jej twarzyczkę, chociaż ona sama nie płacze. Jest w pół przytomna, jej oczy gasną z każdą chwilą.
Nie mogę. Mam ochotę wrzeszczeć, w uszach mi szumi, serce kołacze tak, jakbym miała zaraz dostać ataku.
Staram się wymyślić jakiś sposób, żeby to przerwać, żeby ją uratować, ona nie może mnie zostawić... ale wszystkie zapasy serum, jakimi dysponowała Agencja, zostały zniszczone w wyniku wybuchów bomb.
Moje dziecko odchodzi... a ja nie mogę nic na to poradzić...
- Mamusiu... zaśpiewasz mi naszą kołysankę? - Pyta cichutko Rue, a ja próbuję się uspokoić, ale nie potrafię. Cała drżę, a moim ciałem co chwilę wstrząsa szloch.
Muszę to dla niej zrobić. Muszę spełnić ostatnią prośbę mojej małej Rue. Przypominam sobie słowa kołysanki, którą zaczęłam jej śpiewać, gdy mieszkałyśmy jeszcze w Chicago. Prosiła mnie, żebym jej to śpiewała codziennie, gdy dzień dobiegał końca. Teraz jej krótkie życie dobiega końca i chce jeszcze ostatni raz to usłyszeć...
Odchrząkuję, choć mój głos i tak jest pełen emocji. Nie potrafię powstrzymać jego drżenia i łez, które wciąż płyną i nie mogą przestać.
- W oddali łąki, wejdziesz do łóżka,
Czeka tam na cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę, oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
Stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
Tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię.Poblask miesiąca spłynie w mrok łąk,
Okryj się liśćmi, weź je do rąk.
W niepamięć odpuść kłopotów moc,
Znikną na zawsze, gdy minie noc.Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
Stokrotki polne zaradzą złu.Najsłodsza mara tu ziszcza się,
Tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię.Tutaj jest miejsce gdzie kocham cię...
Gdy spoglądam na Rue, widzę że jej oczka są zamknięte, a klatka piersiowa już się nie porusza. Przestała oddychać...
Z moich ust wydobywa się skowyt zranionego zwierzęcia. Wstaję i zaczynam demolować wszystko, co znajduje się w tym pokoju. Kopię, szarpię, uderzam, zaczynam się drapać po twarzy, szyi, rękach, aż do krwi, a także wyrywać włosy z głowy.
Upadam na kolana i zaczynam walić pięścią w podłogę z całej siły. Chcę czuć ból, ból fizyczny, bo ten psychiczny jest nie do zniesienia. Oddycham ciężko, nie mogę złapać powietrza, to za bardzo boli, ból przygniótł mi klatkę piersiową, ten potwor na niej siedzi i nie pozwala mi oddychać. Zaczynam się dusić i kaszleć, dławię się łzami.
Moja córka nie żyje.
Czołgam się do niej i kładę głowę na jej brzuszku. Moim ciałem znów wstrząsa szloch i zaczynam wyć. Całuję ją w czoło i przyciskam jej malutkie rączki do ust. Chucham na nie swoim ciepłym oddechem, próbując je ogrzać, one nie mogą być zimne, bo to oznaczałoby, że ulatuje z niej życie, a ona musi żyć, musi żyć dla mnie.
- To niesprawiedliwe - wyję żałośnie. - To niesprawiedliwe! - Zaczynam krzyczeć, przytulając do siebie ciało malutkiej. Jej rączki już nigdy mnie nie obejmą, już nie usłyszę „mamusiu" z jej ust. Już nigdy się z nią nie pobawię, już nigdy nie uśmiechniemy się do siebie. Jej już nie ma... Odeszła, wyrywając mi serce i zabierając je ze sobą. - Przepraszam, aniołku - szepczę, kołysząc ją. - Tak strasznie cię przepraszam - płaczę.
Jedyne o czym marzę, to żeby odejść razem z nią. Zasnąć i już więcej się nie obudzić, pożegnać się z tym koszmarem...
Chcę umrzeć.
Ale najpierw muszę zabić Cztery.
CDN.
Wattpad ma jakieś problemy i strasznie zamula, więc nie pojawiają się powiadomienia o rozdziałach, więc bądźcie uważni 😉
Besos 😘
PS w końcu mogłam wykorzystać swoją ulubioną piosenkę z Igrzysk ❤️ (oprócz Drzewa Wisielców, oczywiście). Zawsze łamie mi serce, kiedy ją słyszę 💔💔
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)
Fanfiction7 odsłona mojej kontynuacji trylogii „Niezgodna". Przed przeczytaniem opowiadania, zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami serii „Odrzucona".