Rozdział 8

314 36 56
                                    

Tobias

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tobias

Wszystko układa się zgodnie z planem. Mieszkańcy Chicago zaakceptowali nowy porządek w mieście, nie ma żadnych wieści o tym, że komuś coś nie pasuje. Rebelianci są zadowoleni, dostali mieszkania i mają szansę na normalną pracę jak inni - wszyscy mieszkańcy są równi, nie ma lepszych i gorszych. Tak powinno być od początku, ale przynajmniej dzięki mnie, w końcu zapanował pokój.

>>>

Moja siedziba mieści się w centrum miasta, w wysokim, nowoczesnym budynku, w którym okna zastępują ściany. Z tej wysokości mogę obserwować całe miasto, co często robię. Po ulicach maszeruje wojsko, żeby w razie czego od razu zareagować, zdusić ogień w zarodku, ale nikt się nie buntuje. Mimo to, dzięki nim każdy czuje się bezpiecznie.

Wracam do biurka, przy którym siadam i otwieram jedną z szuflad. Pod stosem dokumentów ukryłem jedno zdjęcie, które mimo wszystkiego, co się wydarzyło, nadal trzymam. Nie umiem się go pozbyć.

Przesuwam palcem po jej długich, jasnych włosach, po twarzy, ustach wygiętych w uśmiechu...

Zaczyna mnie boleć głowa, co zdarza się od czasu do czasu. Ból jest silny i nie trwa długo, ale wtedy czuję się zupełnie inaczej niż zwykle, moje myśli zostają zastąpione innymi, tak jakby odradzała się we mnie inna osoba, inny Tobias.

Ponownie patrzę na zdjęcie i czuję silne ukłucie żalu, niewyobrażalną tęsknotę i łzy pod powiekami.

- Tris... - mówię cicho i dociera do mnie, że jej nie ma.

Dlaczego, do cholery, wyrzuciłem ją z miasta? Dlaczego mam w sobie tyle nienawiści? Nie chcę być taki, więc dlaczego nie umiem przestać? Nie potrafię pozbyć się wszystkich negatywnych emocji, które we mnie siedzą, czuję się taki zły...

- Potrzebuję cię, Tris - patrzę na jej zdjęcie. - Coś się ze mną dzieje, coś bardzo złego...

- Tobias? - Do gabinetu wchodzi Christina i marszczy czoło, widząc mnie w takim stanie.

Patrzę na nią oszołomiony, ale po chwili mi mija. Potrząsam głową, a ona podchodzi bliżej i zauważa, co trzymam w ręce.

- Chyba za nią nie tęsknisz? - Pyta, krzywiąc się, ale też patrzy na mnie uważnie.

- Nie, chyba żartujesz - odpowiadam i wstaję. Podchodzę do kominka i wrzucam zdjęcie w ogień. Wystarczy chwila, by pozbyć się ze swojego życia niechcianej osoby. A ona mnie zdradziła, więc jej nienawidzę. Wyrzucenie z miasta to stanowczo za mała kara za to, co zrobiła. Powinna zostać ukarana na oczach całego miasta, żeby widzieli, co robi się z takimi niewiernymi sukami jak Tris.

- To dobrze - odpowiada Christina. - Kiedy wracamy do domu?

- Możemy jakoś niedługo. Jestem strasznie głodny.

- Głód można zaspokoić już teraz... - mówi i zaczyna mnie całować.

Po co czekać, skoro możesz mieć coś od razu?

>>>

Teddy

Trafiłem do oddziału wojska, który pilnuje bramy, żeby nikt nie uciekł z miasta. Co za ironia, przecież to ja jestem jednym z kandydatów do ucieczki. Ale zostałem naznaczony jakimś nadajnikiem, więc jak znajdę się poza Chicago, od razu mnie namierzą. Znalazłem się w pułapce, ojciec wiedział, do jakiej pracy mnie przydzielić, żebym nie uciekł.

Uriah, z którym pracuję, powiedział mi o tym, jak pomógł Soffii w ucieczce z Chicago. Kamień spadł mi z serca na wieść, że jej się udało. Mam nadzieję, że teraz pracuje intensywnie w Agencji, żeby osiągnąć to, co zaplanowała sobie wcześniej.

- I co tam u naszego czcigodnego prezydenta Cztery? - Pyta Uriah, jak zwykle kpiąc z mojego ojca.

- Nie wiem - wzruszam ramionami. Staram się spędzać jak najwięcej czasu poza domem, więc ciagle pracuję. Nie mam ochoty patrzeć na ojca i Christinę, bo za każdym razem coraz bardziej rośnie we mnie silna chęć zabicia ich. Już sam nie wiem, czy byłbym zdolny to zrobić.

- Cześć chłopaki - słyszę za sobą jakiś dziewczęcy głos, więc się odwracam. Widzę młodą, ładną brunetkę, która jest o wiele niższa ode mnie.

- Cześć Tiff - odpowiada Uriah, a ja marszczę brwi.

- Jesteś z nami na zmianie? - Pytam, a oni parskają śmiechem. Nachmurzam się, bo nie lubię być wyśmiewany. - No co?

- Jesteś Ted, syn prezydenta Eatona, prawda? - Uśmiecha się do mnie. - Porucznik Tiffany, to ja jestem jedną z tych osób, której rozkazów słuchasz - dodaje wspaniałomyślnie.

CDN.

Hejka 🤡

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz