Rozdział 13

307 32 94
                                    

Tiffany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tiffany

- Wystarczy! - Krzyczę rozpaczliwie. - Dosyć tego!

Żołnierz ponownie uderza Teddiego, a ten traci przytomność i osuwa się bardziej na ziemię, na której znajduje się mnóstwo jego krwi. Przetrzymują go jednak ciasno zawiązane sznury na nadgarstkach.

- Nie wtrącaj się, poruczniku Clark - dowódca Daniel gromi mnie wzrokiem. Może w innej sytuacji bym ustąpiła, ale teraz nie mogę. Patrzę na prezydenta Tobiasa Eatona, którego zawsze szanowałam, bo miałam swoje powody, nawet jeśli działałam przeciwko niemu i jego rządom.

Teraz jednak stał się dla mnie wcieleniem zła. On jest zły do szpiku kości...

Tak jak ja. Dałam dowód zbrodni Teddiemu na przechowanie, bo czułam, że żołnierze depczą mi po piętach. Byłam pewna, że u Teddiego będzie bezpieczny, w końcu to syn prezydenta. Nie miałam pojęcia, jak bardzo mogę się mylić. Cztery chciał po raz kolejny dać pokaz swojej siły i bezwzględności. Dał wszystkim do zrozumienia, że więzy krwi nie są ważniejsze niż przestrzegania prawa.

Chciał nas nastraszyć. Kosztem swojego syna.

>>>

Uriah i kilku chłopaków z naszej grupy wojskowej przenoszą Teddiego na prowizoryczne nosze i zanoszą go do mojego mieszkania. Wciąż nie odzyskał przytomności, ale myślę, że to może nawet i lepiej, bo świadomy, cierpiałaby o wiele bardziej.

- Połóżcie go na stole - mówię, a oni wykonują moje polecenie. Idę do kuchni, żeby przynieść lekarstwa przeciwbólowe i coś do opatrzenia ran.

- Nie wygląda to za dobrze - komentuje Uriah i zaciska zęby. - Skurwysyn - dodaje głośno, wyrażając to, co teraz każdy myśli o Cztery.

Kiedy patrzę na plecy Teddiego, wzdrygam się. Jego plecy są w strasznym stanie, nie mam pojęcia ile razy żołnierz go uderzył, ale musiało być to z kilkadziesiąt batów. Zaczynam starannie przemywać rany, poprawiam rozszarpaną skórę, której skrawki da się jeszcze uratować, nakładam maść i owijam plecy bandażem. Wciąż mam nadzieję, że Teddy nie odzyska zbyt szybko przytomności, jednak słyszę jego jęk pełen bólu.

- Spokojnie, nie ruszaj się - mówię. Drżącymi rękami zaczynam przygotowywać dla niego lekarstwo, które powinno choć trochę mu ulżyć w bólu.

Ciało Teddiego lepi się od potu, a z jego gardła wydobywa się krzyk. Podchodzę do niego i pomagam mu wypić środek przeciwbólowy. Po kilku chwilach jego krzyk ustaje, a on zamyka oczy. 

- Będzie teraz spał, więc możecie już iść - mówię do chłopaków, którzy nam pomogli.

- Może jeszcze zostanę? - Proponuje Uriah.

- Dam ci znać, jeśli będę cię potrzebować - odpowiadam, a on kiwa tylko głową i wychodzi za resztą.

>>>

Siedzę z Teddym, trzymając go za rękę. Wciąż się nie budzi, z czego jestem zadowolona. Powinien teraz dużo spać, bo gdy tylko się obudzi, znowu będzie go bolało, a tego bym dla niego nie chciała.

Przyglądam się dokładnie jego twarzy i zauważam, że jest bardzo podobny do ojca, z wyjątkiem włosów. I chociaż na zewnątrz wygląda jak swój ojciec, to w środku w ogóle go nie przypomina. Charakter musiał odziedziczyć po matce.

Jesteśmy do siebie podobni, tyle że ja odziedziczyłam po ojcu wszystko, również włosy. Mój charakter ukształtował się dzięki mojej rodzinie zastępczej w Altruizmie, do której trafiłam zaraz po swoich narodzinach. Miałam szczęście, że ludzie z Agencji wysłali mnie właśnie do tej frakcji, a nie do Erudycji, gdzie mogliby zrobić ze mnie krolika doświadczalnego. Bo która dziewczynka w mieście rosła i dojrzewała dwa razy szybciej niż jej rówieśniczki? Nie wiem, co dokładnie podali mi w Agencji, ale zamiast dziewięciu lat, w tej chwili miałam osiemnaście.

Długo to trwało, zanim poznałam swoją historię i dowiedziałam się, kim są moi rodzice. Dlatego postanowiłam przenieść się do Nieustraszoności, żeby poznać ich i swojego brata. W szkole nie miałam okazji poznać Teddiego, bo zaczęłam do niej chodzić później niż inni, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Przez długi czas myślałam, że przez ten przyspieszony rozwój, umrę o wiele szybciej niż inni, ale na szczęście, w wieku szesnastu lat, zaczęłam starzeć się jak reszta.

Odchodzę od Teddiego, bo nie chcę go obudzić swoim płaczem. Opieram się o szafkę i z trudem przełykam łzy.

- Przepraszam, braciszku - szepczę.

CDN.

🙊

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz