Tris
Zostaje mi przydzielony pokój w głównej kwaterze Buntowników. Jest tak mały, że po dłuższym przebywaniu w nim można dostać klaustrofobii, ale i tak nie zamierzam spędzać w nim czasu. Będzie mi służył jedynie do spania.
- Mamo? - Do pokoju wchodzi Teddy. Teraz już w ogóle nie ma tu miejsca.
- Tak, synku? - Odpowiadam, przeglądając skromny ekwipunek, który dostałam. Chcę się umyć i iść spać, bo padam z nóg.
- Popełniłaś błąd - mówi po dłuższej chwili. - Nie powinnaś tu zostawać, w ogóle nie powinnaś tu przyjeżdżać.
- Musiałam sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku - marszczę brwi.
- Jestem dorosły, poradzę sobie. Okej, chciałaś mnie zobaczyć i upewnić, ale dlaczego przyjęłaś propozycję Tiff? Co z Rue?
- Tyler jest jej tatą, zaopiekuje się nią na ten czas, kiedy mnie nie będzie.
- To może potrwać latami. Nie będzie cię przy niej...
- Teddy, podjęłam decyzję - odparowuję. - Agencja wam nie pomoże, nie chcą się mieszać. Cztery zniszczy w końcu całe Chicago, a na to mu nie pozwolę. Muszę pomóc w rewolucji.
- Znów to robisz, mamo. Mnie też wtedy zostawiliście, nie chcę tego dla Rue. Bądź rozsądna.
- Jestem. Dlatego muszę wam pomóc w obaleniu Cztery.
- Za wszelką cenę?
- Tak.
>>>
Sytuacja w mieście stała się tak napięta, że dla własnego bezpieczeństwa, wszyscy Buntownicy musieli przenieść się do siedziby pod ziemią. Uriah skończył z pracą przy płocie, bo wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że nie możemy czekać na to, aż Cztery dostanie go w swoje łapska.
Wieczorami wymykamy się z siedziby w kilka osób i piszemy wiadomości dla mieszkańców Chicago, żeby przeciwstawili się Cztery jak my. Czuję, że to zdecydowanie za mało, powinniśmy zacząć działać naprawdę i darować sobie te podchody.
- Co proponujesz? - Pyta Tiffany, kiedy spotykamy się w wąskim gronie Buntowników.
- Jeśli chcemy zrobić rewolucję, nie możemy mieć do dyspozycji jedynie spreju, żeby pisać nim po murach. Potrzebujemy prawdziwej broni. Musimy zlokalizować zbrojownię wojska Cztery.
- To nie będzie akurat trudne - zauważa Zeke. - Magazyn z całą amunicją znajduje się w Nieustraszoności. Ale jest bardzo pilnie strzeżony, ciężko będzie się do niego dostać.
- Musimy zaryzykować. Zacząć w końcu działać na poważnie, bo później może być już tylko trudniej.
- Co proponujesz? - Uriah patrzy na mnie uważnie.
- Włamać się do Nieustraszoności - odpowiadam od razu, na co oni reagują radosnym okrzykiem. - Przygotujemy plan i wyruszymy...
- Ty nigdzie nie idziesz, mamo - przerywa mi Teddy.
- Oczywiście, że idę.
- Zbierzemy grupę mężczyzn i ułożymy plan - odpowiada Teddy i podchodzi do mnie bliżej. - Rue. Pamiętasz?
Kiwam głową, a on robi ponurą minę i pokazuje facetom, żeby wyszli za nim. Wzdycham i odwracam się do Tiffany.
- Teddy ma rację - uprzedza mnie, zanim zdążę coś powiedzieć. - Oni zrobią nalot na Nieustraszoność i zdobędą broń.
- Nie będę siedzieć z założonymi rękoma - ostrzegam.
- A kto powiedział, że będziemy tu bezczynnie siedzieć? - Tiffany unosi brwi. - My odwrócimy uwagę strażników, żeby w tym czasie, kiedy chłopaki będą plądrować magazyn z bronią, zajęli się nami. I dobrze byłoby pokazać w końcu Cztery, że wróciłaś do miasta i żeby miał się na baczności.
- W jaki sposób?
- Po prostu pójdziemy na kolejną akcję z malowaniem po murach i przy okazji nagramy cię, jak to robisz. Potem jakoś mu się to podrzuci.
Świetnie.
>>>
Soffia
Wpatruję się w ekran z niedowierzaniem. To nie może być prawda... Musiała zajść jakaś pomyłka...
W końcu znalazłam w bazie DNA pasujące do mojego. Musiałam je porównywać sama, bo system nie chciał znaleźć połączenia.
Moje DNA pasowało do DNA Evelyn.
Moją matką jest Evelyn Johnson.
CDN.
😇
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)
Fanfiction7 odsłona mojej kontynuacji trylogii „Niezgodna". Przed przeczytaniem opowiadania, zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami serii „Odrzucona".