Teddy
Po kilku tygodniach moje rany na plecach się goją, ale pozostają na nich blizny, które zawsze będą przypominać mi o okrucieństwie mojego ojca.
Zaczynam zastanawiać się, czy to nie jest dziedziczne. Ta agresja wobec własnego dziecka... Jeśli tak, to nie chcę ryzykować. Nigdy nie będę miał dziecka, bo nie chcę być takim samym ojcem jak Cztery czy Marcus. Teraz wiem, że nie jestem w stanie zrobić krzywdy niewinnej osobie, ale co stanie się ze mną za kilka lub kilkanaście lat? Mój ojciec kiedyś nie był agresywny i nigdy by mnie nie uderzył. Pewnie miał takie same myśli jak ja... Zmieniło mu się, więc to samo może spotkać mnie. Jeśli w którymś momencie mam stać się potworem, nie chcę skazywać na to swojego dziecka, więc wolę nie mieć go w ogóle.
>>>
Nie wiem dlaczego Cztery nie szuka ze mną jakiegokolwiek kontaktu. Kiedy poczułem się lepiej, wróciłem do pracy przy bramie, więc na pewno wiedział gdzie jestem. Wstydził się tego, co zrobił? Szczerze wątpię. Po prostu uznał, że nie chce takiego syna, więc wyrzucił mnie z rodziny, tak jak mamę i Rue. Szkoda tylko, że nie wykopał mnie z Chicago, bo nie chcę tu już dłużej siedzieć. Minęło już tyle miesięcy, odkąd ostatni raz widziałem Soffię. Codziennie wieczorem zastanawiam się, co może w tej chwili robić, jak daleko posunęła się w związku ze śledztwem dotyczącym szukania swojej matki, czy może odkryła coś nowego... Chciałbym zobaczyć moją małą siostrę i tęsknię za mamą. Ciekawe czy ona i Tyler są razem. Mam nadzieję, że tak jest, bo Tyler to dobry człowiek, który zaopiekuje się nią i Rue. Wiem, że je kocha i na pewno ucieszył się, gdy się dowiedział, że ma dziecko.
A jeśli żołnierze wcale nie wywieźli mamy i Rue do Agencji? Co jeśli są w jakimś zamknięciu i czekają na ratunek, który nie nadchodzi?
Co jeśli... nie żyją?
Nie.
Nie mogę tak myśleć. Muszę mówić sobie, że są całe i zdrowe. Że Rue ma beztroskie dzieciństwo, gdzie jest otoczona miłością przez rodziców, a mama i Tyler planują ślub, o ile już go nie wzięli.
- Hej - do mojego pokoju wpada Tiffany. Jak zwykle, uśmiecha się szeroko na mój widok. Wystarczyło niewiele czasu, żebyśmy stali się bliskimi przyjaciółmi, mam wrażenie, że rozumiemy się bez słów. Bardzo ją lubię, ale nie jako dziewczynę. Jest po prostu moją przyjaciółką i nie czuję do niej nic więcej. Wciąż kocham Soffię i to ona zajmuje pierwsze miejsce w moim sercu.
- Hej - odpowiadam i zmieniam pozycję na siedzącą. - Co tam?
- Wstawaj, idziemy - odpowiada i ciągnie mnie za ręce.
- Na kolejną akcję? - Pytam, zaskoczony. O ile dobrze wiem, na razie wstrzymaliśmy nocne akcje przez wzmożony patrol. Dołączyłem do buntowników, żeby w końcu zrobić to, o co zostałem oskarżony. I żeby pokazać ojcu, że się go nie boję. Może mnie bić tyle, ile chce. Przeszedłem już piekło bólu, przeżyłem i zamierzam walczyć dalej. W końcu to słuszny cel.
- Nie, głupku - przewraca oczami. - Buntownicy urządzają imprezę.
- O nie - odpowiadam natychmiast. - Nie idę.
- Musisz.
- Bo co?
- Bo jestem przywódcą buntowników i rozkazuję ci iść.
- Nie przekonuje mnie to - stwierdzam ze uśmiechem.
- No to może to cię przekona - podciąga mnie z taką siłą, jakiej bym się po niej nie spodziewał. Wylatuję z łóżka i tłukę sobie kolana, uderzając nimi o podłogę.
- To nie było miłe.
- Bo nie miało być - wzrusza ramionami.
- Ponoć pochodzisz z Altriuzmu.
- Ups - udaje zmartwioną i kieruje się do wyjścia z pokoju. - Ubierz się w coś sensownego, masz pięć minut - i wychodzi.
>>>
Okazuje się, że impreza jest w podziemiach, gdzie buntownicy mają swoją siedzibę. Gdy tam wchodzę, ogarniają mnie wspomnienia z Nieustraszoności. Głośna muzyka, dym papierosowy, alkohol... Witaj w domu, Teddy.
Tiffany szybko sięga po alkohol i mnie zmusza do tego samego. Udaję, że piję, wciąż z jedną butelką, podczas gdy ona opróżnia już piątego drinka.
Potem zaczyna tańczyć, samotnie lawirując wśród ludzi w swoim własnym świecie. Zauważam, że przyciąga uwagę wielu ludzi, w głównej mierze mężczyzn. Spinam się, czując coś dziwnego. Nie chcę, żeby Ivan patrzył na jej tyłek. A tamten bezceremonialnie gapi się na jej piersi. Mam ochotę spuścić im łomot.
Co się ze mną dzieje? Nie jestem w niej zakochany, więc dlaczego tak reaguję?
- Teddy! - Krzyczy Tiff, zmierzając tanecznym krokiem w moim kierunku. - Baw się!
- Wolę tu sobie spokojnie stać - odpowiadam, ale ona kręci głową i ciągnie mnie za ręce, żebym do niej dołączył. Jest tak uparta, że w końcu się poddaję. Odstawiam butelkę na stolik i zaczynam tańczyć, czując się wyjątkowo głupio.
- Jednak potrafisz się bawić, braciszku! - Krzyczy Tiffany, a ja marszczę brwi.
- Braciszku? - Powtarzam, a ona zastyga bez ruchu.
CDN.
👋🏿
CZYTASZ
Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)
Hayran Kurgu7 odsłona mojej kontynuacji trylogii „Niezgodna". Przed przeczytaniem opowiadania, zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami serii „Odrzucona".