Rozdział 48

324 42 63
                                    

Tris

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tris

Po kolejnym ataku położyłam się spać, ale nie zasnęłam na długo, bo obudziłam się po dwóch godzinach. Wiem, że Tyler faszeruje moje jedzenie jakimś środkiem przypominającym serum Serdeczności, żebym była spokojniejsza. Dlatego od długiego czasu nic nie jem, tylko udaję, że to robię.

- Tris?! - Woła Tyler, gdy nie znajduje mnie w łóżku. - Tris!

- Tu jestem - odpowiadam. Siedzę w pokoju Rue i wpatruję się w jej łóżko, na którym pościel nadal nią pachnie. Przytulam się do jej poduszki i staram się udawać, że moja córka nadal tu jest. Zaraz wejdzie do pokoju i zapyta, czy mogę się z nią pobawić. Uśmiechnie się i wszystko będzie dobrze, zniknie całe zło tego świata...

- Och - Tyler wchodzi do pokoju i patrzy na mnie zaniepokojony. Ostatnio wciąż to robi, co zaczyna mnie drażnić. Wiem, że się o mnie martwi, ale jak mam się zachowywać? Straciłam dwójkę dzieci, i owszem - razem z nimi sens życia. - Co robisz?

- Zastanawiam się jak zemścić się na Cztery za wszystko, co zrobił - odpowiadam. - Zabicie go byłoby dla niego nagrodą, a nie karą.

- Nie mów tak. Nie możesz nic zrobić, Matthew już planuje...

- Nie obchodzi mnie co ON planuje - warczę i wstaję, podchodząc bliżej do Tylera. - Muszę to zrobić, rozumiesz? Inaczej nie będę w stanie dalej żyć, on musi zapłacić za to, co zrobił.

- Nie możesz tego zrobić, Tris, nie możesz! - W jego oczach pojawiają się łzy.

Z moich oczy zdążyły już popłynąć i teraz zalewają policzki.

- Nie, Tyler. Mogę to zrobić i to zrobię - stwierdzam stanowczo.

- Pomyślałaś o mnie? Nie mogę cię stracić...

Już gdzieś to słyszałam, w bardzo dalekiej przeszłości. Nie posłuchałam i tym razem mam zamiar zrobić to samo.

Nie odpowiadam, po prostu go przytulam. Wiem, że jest mu ciężko, ale czuję, że bez tego nie będę potrafiła kiedykolwiek zacząć życia od nowa.

- Obiecaj mi, że nie pójdziesz sama do Cztery - szepcze Tyler.

- Obiecuję - ponawiam swoje kłamstwo. Żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia, zaczynam całować Tylera. Zaskoczony, oddaje pocałunek, więc pogłębiam go i kieruję nas powoli w stronę sypialni. Nie wiem, czy wrócę do niego po spotkaniu z Cztery, z dużym prawdopodobieństwem nie wyjdę stamtąd żywa, dlatego chcę się z nim pożegnać i po raz ostatni pokazać mu swoją miłość.

- Kocham cię - mówię, pomagając mu ściągnąć jego koszulkę.

- Ja ciebie też, Tris - odpowiada i przekręca nas tak, że leżę pod nim.

>>>

Tiffany

Patrzę na ciało Christiny, która się nie rusza. Z pokoju obok dochodzą dziwne dźwięki, ale zanim tam idę, instynktownie postanawiam zniszczyć małe urządzenie, za pomocą którego kobieta kontrolowała mojego tatę. Najlepszym sposobem wydaje mi się strzelenie do pada, więc to robię. Rozpada się na drobne kawałki, a ja wzdycham z ulgą, wiedząc, że nie narobi więcej szkód.

Idę teraz do pokoju taty, który trzyma się mocno za głowę i krzyczy przeraźliwie. Z jego oczu płyną łzy, co łamie mi serce.

- Christina kontrolowała cię za pomocą pada! - Staram się przekrzyczeć jego wrzaski, co nie jest łatwe. - Zabiłam ją i zniszczyłam go, więc teraz...

- Zabiłem ich, zabiłem - powtarza Cztery, a w jego oczach widać obłęd. Jego policzki są mokre od łez, a ja mam ochotę go przytulić i powiedzieć, żeby się nie martwił, że wszystko będzie dobrze...

Nie będzie dobrze...

- Nie byłeś sobą, kontrolowała cię! - Staram się przemówić mu do rozumu.

- Masz broń? - Dyszy ciężko i podchodzi do mnie bliżej. - Zabij mnie, proszę cię. Błagam cię, Tiffany, zabij mnie. Ale zrób tak, żebym długo cierpiał, żebym zapłacił za to wszystko...

- Nie zrobię tego - odmawiam mu stanowczo.

- Dlaczego? Zabiłem Teddy'ego, mojego syna - jęczy żałośnie. - Zabiłem malutką Rue. Moich przyjaciół... Nie zasługuję nawet na śmierć...

- Uspokój się! Tak, mama cię nienawidzi, ale nie wie, że nie byłeś sobą! Musimy jej to wytłumaczyć, zrozumie to...

- Jaka mama? - Pyta, opróżniając do końca butelkę whisky.

- Tris. Tris jest moją mamą, a ty tatą. Nazywam się Tiffany i urodziłam się w Agencji, kiedy starali się was odratować. Matthew wysłał mnie do rodziny Altruistów, bo byłam inna... Coś, co podawali mamie musiało mi zaszkodzić, bo zaczęłam rozwijać się dwa razy szybciej, nie chcieli ryzykować, trzymając u siebie kogoś takiego...

- Jesteś moją córką? - Pyta, patrząc na mnie jak na kosmitę.

- Tak, tato - podchodzę do niego bliżej. - Spójrz na mnie. Naprawdę nie widzisz jaka jestem do ciebie podobna? Agencja pozbawiła mnie rodziny - z moich oczy zaczynają płynąć łzy. - Dlatego wybrałam Nieustraszoność, chciałam was poznać i kiedyś wyznać wam prawdę... - zabieram mu butelkę i odstawiam na stolik. - Mogę ci wszystko opowiedzieć - proponuję, ciesząc się, że zajmę go czymś na jakiś czas i nie będzie mnie prosił o śmierć.

Tata kiwa powoli głową, więc zaczynam opowiadać.

CDN.

Dwa rozdziały do końca 😱

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz