Rozdział 5

334 44 34
                                    

Soffia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Soffia

Idę za Lynn, starając się nad sobą zapanować. Jeszcze tego mi brakowało - towarzystwa byłej mojego chłopaka. Ona chyba też nie jest zadowolona, że musi mnie niańczyć i chcę jej powiedzieć, że wcale nie musi. Zawsze sama dawałam sobie radę, więc tym razem nie będzie inaczej.

- Gdzie jest Teddy? - Pyta Lynn, kiedy idziemy jakimś jasnym korytarzem. Mijamy pracowników Agencji, którzy nie zwracają na nas uwagi.

Gówno cię to obchodzi - myślę ze złością.

- Kazał mi uciekać, ale sam nie dałby rady, Cztery chciał go mieć przy sobie.

- No tak, wszyscy sprawni Nieustraszeni do wojska - Lynn przewraca oczami. - Mój ojciec, jak tylko usłyszał co się święci, od razu załatwił mi ucieczkę do Agencji.

- Uriah mi też pomógł uciec - wtrącam.

- Próbuje pomóc tym, co chcą uciec, ale to nie jest łatwe, są obserwowani.

- Może pomoże uciec Teddy'emu.

- To raczej niemożliwe - Lynn kręci głową. - Jeśli Cztery już zwerbował go do wojska, to nie uda mu się uciec. Łatwo go namierzą.

Staram się nie pokazać po sobie jak bardzo się tym zmartwiłam. Miałam nadzieję, że Teddy szybko do mnie dołączy, ale teraz widzę, że to nie będzie takie łatwe. To jasne, że Cztery będzie chciał go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę. Między innymi dlatego, żeby zemścić się na Tris.

- To twój pokój - Lynn wskazuje na jedne drzwi z wielu. Chyba znajdujemy się w części mieszkalnej Agencji. - Możesz wejść, zaraz wracam - dodaje i odchodzi.

Wchodzę do środka i widzę, że jest to niewielki, zwykły pokój, wszystko jest w nim białe, ściany, meble. Jest jednoosobowe łóżko, stolik nocny, biurko z krzesłem i komoda. Po prawej stronie znajdują się drzwi prowadzące do małej łazienki z prysznicem.

Wzdycham i podchodzę do małego okna, otwierając je na oścież. Do środka dostaje się chłodne powietrze, ale jest mi wszystko jedno. Kładę się na łóżku i wpatruję się w biały sufit.

Czyli to jest to? Zaczynam nowe życie?

Tego chciałam. Wyjechać dl Agencji. Więc dlaczego nie ma we mnie radości?

Bo miałam tu przyjechać razem z Teddym. Martwię się o niego, Cztery stał się nieobliczalny. Ale Teddy sobie poradzi, wierzę w to.

Drzwi się otwierają i wchodzi Lynn, w jednej ręce trzyma talerz z jedzeniem, a w drugiej torbę, którą kładzie na podłodze obok łóżka.

- Masz tam jakieś ubrania i podstawowe środki - mówi i daje mi talerz. - Smacznego.

- Zapewne będzie smaczne - krzywię się. - Pewnie nie omieszkałaś mi tu napluć.

- Ale dobrze mnie znasz, Collins - Lynn przewraca oczami. - Jakbyś czegoś potrzebowała, mieszkam niedaleko, numer 66 - dodaje tonem, mówiącym, że lepiej, żebym nie zawracała jej głowy, po czym wychodzi.

Patrzę na jedzenie na talerzu i zbliżam do niego nos. Napluła tu, czy nie?

Jestem tak głodna, że mi to wisi.

>>>

Tris

- Możemy jeszcze porozmawiać, czy wolisz kiedy indziej? - Pyta ostrożnie Tyler, kiedy wychodzę z łazienki i wracam do sypialni.

- Możemy teraz - odpowiadam pomimo zmęczenia.

Idziemy do salonu i siadamy na kanapie. Tyler odgarnia moje włosy i delikatnie dotyka siniaków na szyi po duszeniu przez Tobiasa.

- Tris, co on ci zrobił? - Pyta szeptem.

Zamykam oczy, nie wiem czy jestem gotowa, żeby znowu przez to przechodzić. Jednak zdobywam się na odwagę i zaczynam opowiadać mu wszystko, nie omijając żadnego szczegółu. Kiedy dochodzę do tego, co zdarzyło się dzisiejszego dnia, Tyler nie wytrzymuje.

- Zabiję go - oświadcza i wstaje, zaczynając chodzić nerwowo po pokoju.

- Tyler - również wstaję i chwytam go za rękę. - On po prostu strasznie się na mnie wściekł. Okazało się, że osoba, którą kocha zdradziła go i ma dziecko z innym.

- Proszę cię, nie tłumacz go. Przecież traktował cię jak śmiecia jeszcze zanim się dowiedział! - Denerwuje się Tyler. - Tak się nie postępuje z osobą, którą się kocha. Nigdy bym ci tego nie zrobił, nawet jakbyś bardzo mnie zraniła.

- Wiem, Tyler. Nie mam siły już tego analizować, nie wiem co się stało z Tobiasem, naprawdę... - kręcę głową.

- Może ktoś go kontroluje? - Zastanawia się Tyler. - No wiesz, jak wtedy...

- Daj spokój, Evelyn już nie ma - prycham. - Ale... nawet jeśli byłoby tak jak mówisz... mimo wszystko, nie mogłabym już do niego wrócić. Nie zdołam wymazać z pamięci wszystkich złych rzeczy, które zrobił mi, czy moim dzieciom.

Tyler kiwa głową ze zrozumieniem i mnie przytula.

>>>

Później, kiedy usiłuję zasnąć, słyszę, że Tyler wchodzi do naszego pokoju. Zaciskam oczy, żeby pomyślał, że śpię.

Słyszę, że do nas podchodzi. Najpierw całuje w czoło Rue, a potem mnie.

- Kocham was - szepcze, po czym jeszcze gładzi moje włosy i wychodzi.

Przez tak długi czas nie czułam się tak dobrze. A teraz jestem kochana i przede wszystkim... bezpieczna.

Tyler to moje bezpieczeństwo.

CDN.

😼

Seria „ODRZUCONA": Ostatnia walka (7)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz