Esencja

653 124 62
                                    

Uważam, że tworzenie perfum daje pole do popisu.

Może nie posiadam świetnego węchu, unikalnego umysłu i genialnego talentu, ale mam ambicje.

I to one od zawsze podtrzymywały mnie w rozwijaniu się w tej dziedzinie.

Pasja. Inspiracja. Proszkuję kwiaty, używam olejków.

Wena jest wokół mnie.

Powietrze, które owiewa mi twarz.

Jesienne liście.

Łąka pełna kwiatów.

Świeżo wyprany sweter.

Ludzie, którzy mnie uczą. Pokazują mi, jak unikać błędów, jakie składniki łączyć, jak sprawić, żeby jeden zapach przebijał inne i co zrobić, by ukryć ten nieodpowiedni.

Odgarniam za ucho kosmyk czarnych włosów, które wysunęły mi się z warkocza, poprawiam okulary i przytakuję mówiącemu.

Słucham. Uczę się. Notuję.

Bo mam ambicje i wierzę, że pomogą osiągnąć mi to, co chcę.

Ale... Co tak właściwie chcę osiągnąć?

Końcówka mojego ołówka zatrzymuje się tuż nad kartką. W milczeniu wpatruję się w wykładowcę, podobnie jak reszta studentów.

Jednak, w przeciwieństwie do nich, nie słucham go.

Myślę, a mój mózg pracuje na pełnych obrotach. Szuka, analizuje, odrzuca.

Pytam samą siebie. Kolejny raz.

Czego pragnę w tej dziedzinie?

I tym razem chyba wiem.

Chcę pokazać światu coś nowego. Perfumy, jakich jeszcze nie było.

Zamykam notes, zarzucam torbę na ramię i wybiegam z sali.

Wiem, że przez opuszczenie wykładu będę miała kłopoty, ale z bogatego doświadczenia wiem też, że wena potrafi znikać tak samo szybko, jak się pojawia, więc lepiej skorzystać z tego złośliwego, niezwykłego zjawiska, bez względu na konsekwencje.

Na wierzch mojej pamięci wypełza film "Pachnidło", który ostatnio puścił z jeden z profesorów.

Opowiadał on o chłopaku z, jak ja to nazwałam, węchem absolutnym. Jego marzeniem było stworzenie najpiękniejszego pachnidła na świecie. Pamiętam, że w końcu mu się to udało i dzięki pięknu tego zapachu zyskał moc.

Ja też chcę stworzyć woń, która powali ludzi na kolana, ale... w trochę inny sposób.

Który będzie wzbudzał czyste uczucia.

Oczywiście, ten zapach nie będzie mógł działać na mnie. W końcu musi zostać ktoś, kto ma głowę na karku. No nie?

Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to strach.

Tak, tak, bardzo proste, ale o to chodzi. Strach uzyskuje się najłatwiej na świecie.

Cóż, eksperymenty zaczęłam na swoich znajomych.

Tak, bardziej niż szybko pojęłam, że łatwiej by było, gdyby ludzie, na których przeprowadzam naukowe badania, byli martwi.

Nie chciałam tego, naprawdę. Ale zaczęłam to robić.

Dla dobra nauki, tak? Nauka osiąga sukces dzięki ofiarom innych.

Przy okazji zobaczyłam, jak szybko można stracić własne sumienie.

Po przyjaciół sięgałam tylko wtedy, kiedy byłam naprawdę zdesperowana. Ale to nie zdarzało się często.

Zwykle po prostu wychodziłam do klubu i łapałam przypadkowych, pijanych ludzi.

Cisza na planieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz