Idę ścieżkami ciągnącymi się kilkanaście kilometrów. Cień rzucany przez drzewa chroni większość cmentarza przed ostrymi promieniami światła. W krzakach za nagrobkami rozlegają się ciche trzaski i szelesty – oznaki życia.
Nie lubię tego miejsca. Tak, panuje tu spokój, ale trudno oczekiwać hałasu z rąk zmarłych, a przychodzący tu ludzie traktują wszystko z należytym szacunkiem.
Tak, jestem jedynym żywym człowiekiem. I wciąż szukam odpowiedzi wśród martwych.
Zatrzymuję się przy grobach dzieci. Większość z nich jest zaniedbana tak samo jak te spoczywające na cmentarzu od kilku setek lat.
Nie lubię tego miejsca, chociaż doskonale pokazuje prawdę (o ironio) o życiu, które tutaj płynie zupełnie inaczej.
Wolnej. Na zewnątrz ludzie spieszą się, by do końca dnia wykonać wszystkie swoje obowiązki. Tutaj nie ma kto ich wypełniać. Kamienie pękają, marmury przecina pajęczyna przepaści. Sztuczne kwiaty kruszą się, ciemnieją, szkła pustych zniczów pokrywa mgła starości. Korzenie zrównują z ziemią zmatowiałe pomniki; natura na powrót staje się naturą.
Na zewnątrz ludzie spieszą się, żeby do końca życia wypełnić wszystkie swoje obowiązki.
Tutaj ich nie ma. Tutaj czas płynie inaczej. Tutaj widzę, jak łatwo można odejść w niepamięć.
Piękne dusze zostają wymazane z umysłów innych.
I jeśli odejdę, ty wkrótce o tym zapomnisz, prawda?
CZYTASZ
Cisza na planie
القصة القصيرةW umyśle każdego, nawet największego pisarza-psychopaty panuje moment ciszy. To taki moment, w którym wszystkie plany na mordowanie swoich postaci czy na psucie humorów swoim czytelnikom nagle zamierają w bezruchu. Nie, ta książka nie będzie śmieszn...