Nie mam serca.
Od zawsze to powtarzam.
Bo odkryłam, że potrafię tylko niszczyć i zabierać.
Nie wiem, czym powinna być miłość, nie znam miłości, a to miłość kształci serce.
Czy gdybym ją znała, czy posiadałabym je?
W miejscu, gdzie powinno być, przez długi czas ziała czarna dziura.
Potem zaczęła wypełniać się kamieniami, lodem i metalem. Aż w końcu pojawił się w niej ogień, który stopił wszystko w palącą, płynną całość.
Masa zastygła.
I stała się zimna. Skuta mrozem.
Chciałabym powiedzieć, że to, co w sobie noszę, to bijące w piersi serce z metalu.
Ale to tylko metal i kamienie, okute lodem.
Niszczę jak huragan, palę jak ogień. Zabieram uczucia i nie daję nic w zamian. Poznaję i porzucam. Nie liczę się z innymi. Zabijam. Krzywdzę. Niszczę.
Nie potrafię.
Nie wiem.
A może się boję.
I nie próbuję tego zmienić.
Dlatego, że od zawsze powtarzam, że nie mam serca. Zjadam ich coraz więcej, ale to nie znaczy, że wykształcam w sobie nowe.
Trudno przekuć metal bez ognia.
Nie mam serca.
Ale...
Jeśli moje serce nie istnieje, to dlaczego...
Jeśli moje serce nie istnieje, to w jaki sposób może być chore?
Przecież nigdy go nie miałam.
Dlaczego to nie miłość pokazała mi, że moje serce jednak istnieje?
Nikt nie zdąży rozpalić ognia w mojej kuźni. Nikt nie zdąży.
Dlaczego umieram?
Dlaczego ja umieram?
CZYTASZ
Cisza na planie
Truyện NgắnW umyśle każdego, nawet największego pisarza-psychopaty panuje moment ciszy. To taki moment, w którym wszystkie plany na mordowanie swoich postaci czy na psucie humorów swoim czytelnikom nagle zamierają w bezruchu. Nie, ta książka nie będzie śmieszn...