Echo

196 58 17
                                    

Niektórzy nie potrafią milczeć.

Nie wiedzą, kiedy przestać mówić, kiedy powinni zatrzymać się i posłuchać.

Nigdy nie wiem, czy to wina ich charakterów, czy po prostu tego, że nikt nie nauczył ich takiego podejścia.

Niektórzy nie potrafią milczeć i zwykle mi to nie przeszkadza, ale czasami mam zły dzień i mam ochotę wyrwać temu ktosiowi język.

Rozpalonymi obcęgami.

W sumie, czymkolwiek. Byle nie własnymi rękami. To obrzydliwe.

Teoretycznie każdy krzyczący albo mówiący, prędzej czy później milknie. Albo się zmęczy, albo tak zedrze sobie gardło, że po prostu nie będzie mógł dalej wydobywać z siebie głosu.

Wiem to z doświadczenia. Ale nie torturuję ludzi, nie zadaję im bólu.

Kiedy przestają być mi potrzebni, muruję ich w ścianach własnego domu. Po prostu.

Nie słyszy ich nikt. Oprócz mnie. Ale ja też z czasem stałam się na nich głucha.

Krzyczą. Proszą, kopią w mury, grożą, opowiadają o swojej rodzinie.

Długo trwa opadanie sił życiowych tych nieszczęsnych ludzi.

Ale to nic. To tylko ich kara. Za to, że nie potrafią milczeć.

Kiedy w końcu przestają krzyczeć, ale wiem, że wciąż żyją, siadam pod murem i zaczynam opowiadać.

O swoim życiu, o naturze. Właściwie o wszystkim.

A oni słuchają.

A może i nie. Może zatykają uszy i starają się ode mnie odciąć.

Znam ludzi, których na zawsze zamykam w ścianie.

Nie wiem, czy zaczynają rozumieć, na czym polega sztuka słuchania tych, którzy milczą. Którzy nie mogą się odezwać. Mimo że im to tłumaczę.

Najgorsze jest to, że nawet gdy umrą, wciąż słyszę ich krzyki, odbijające się w murach mojego domu.

Gdy siedzę w wannie pełnej gorącej wody, czuję chłód. Kiedy czytam książkę leżącą na moich kolanach, słyszę prośby.

Wiem, że czasem się przyzwyczaję.

A jeśli nie, trudno. Wszystko ma swoją cenę.

Mam wrażenie, że to kwestia tego, że nie zostali pochowani.

Ale zbyt boję się rozebrać cegły, żeby to zrobić. Boję się, że ich kości wciąż mogą być żywe.

Cisza na planieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz