Część 1

11.7K 403 74
                                    

Cholerny autobus...

Mógł się spodziewać, że w końcu się zepsuje.

Teraz musi drałować na piechotę, a śniegu po kolana. Dlaczego nikt , do cholery, nie odśnieżył tej pieprzonej drogi?! Już ma przemoczone stopy, jak nic złapie jakieś choróbsko....

Wiatr mocniej zawiał, nasyłając na niego mroźny powiew lodowatego powietrza. Podciągnął wyżej kołnierz kurtki , spinając się , by uchronić przed zimnem.Oczywiście bez skutecznie.

- Cholera! - wydarł się na cały las.No może nie cały, ale i tak darł się jak opętany. Nienawidzi tej pory roku, nienawidzi zimna, a musiał przyjechać tu do ojca.

Na dodatek ona się spóźnia. Miała wyjść mu na przeciw, żeby zabrać do nowego domu ojca.

Jak tylko tam dotrze popamięta go. Wszyscy go popamiętają! Do cholery jasnej!

Nagle coś usłyszał, coś innego od wycia wiatru, odgłosów nocy, udeptywanego śniegu i własnych przekleństw.

Obejrzał się, lecz nie zauważył niczego podejrzanego...

Od przeciwnej strony zbliżał się do niego wielki wilk. Powoli, stawiając łapy tak lekko, że nie sposób było usłyszeć zbliżającej się bestii. Była biała o przeszywająco niebieskich oczach wpatrzonych w chłopca. Umaszczenie stworzenia dawało mu naturalny kamuflaż o tej porze roku.

Nawet mimo rozmiarów potwornej bestii nie trudno byłoby ją przeoczyć w tym śnieżnym krajobrazie. Chłopak chyba jednak poczuł coś, bo powoli odwrócił się do wilka. Oboje znieruchomieli patrząc na siebie nawzajem aż w końcu....

- Jesteś wreszcie , durna suko! Ileż można czekać ?! No już, zabierz mnie do domu zanim zamarznę. - nastolatek wydarł się na wilczycę jakby była to najzwyklejsza rzecz pod słońcem, czy raczej księżycem w aktualnym czasie. Już dawno zapadła noc.

Wadera uniosła głowę, prostując się i prychnęła pogardliwie patrząc na niego wilkiem.

~ Może tak troszkę grzeczniej ? ~ usłyszał w głowie jej głos ~ Ostatecznie jestem tu z dobrej woli.

- Akurat. - warknął, wdrapując się na grzbiet wilczycy. - Jesteś tu, bo ojciec ci kazał. Ruszaj już !

~ Jasne, ale mógłbyś czasem po prostu poprosić. ~ wilczyca ruszyła biegiem z chłopcem na grzbiecie. Stąpała po śniegu tak lekko, że nie zanurzała w nim łap, co dla chłopaka było czymś zupełnie niepojętym, zwłaszcza przy jej rozmiarach.

Mocno trzymał się sierści wilczycy, ściskając jej boki nogami, by nie spaść z jej grzbietu. Przez pęd powietrza było mu jeszcze zimniej , ale przynajmniej teraz szybko dotrą na dwór.

Przytulił się do grzbietu wadery, by chociaż troszkę było mu cieplej. Poruszali się szybko, szybciej niż mógłby przebyć tą drogę samochodem. Chociaż z drugiej strony ona biegła prosto przez las, a nie okrężna drogą po, cóż, drodze.

Po jakiejś półgodzinie dotarli do wysokiej bramy z wielką, zdobną literą "C", otoczonej porośniętym przez bluszcz murem. Brama otworzyła się przed nimi i zaraz zamknęła, gdy tylko wilczyca przebiegła przez nią.

W oka mgnieniu minęła pokryte śniegiem ogrody i jednym susem pokonała schody prowadzące do głównego wejścia i zatrzymała się ślizgając kawałek po oblodzonych płytkach.

Chłopak zsunął się z jej grzbietu i jęknął obolały.

- Jesteś cholernie niewygodna. - warknął na wilczycę. - Może zrób coś z tym następnym razem.

Wilczyca zawarczała na niego, kłapiąc szczękami tuż nad uchem nastolatka.

- Ramirez !

Wilczyca cofnęła się ze spuszczoną głową , zerkając na mężczyznę, który właśnie stanął w drzwiach. Patrzył na nią czerwonym ze złości oczami.

-Odejdź, zostaw nas samych.

Wilczyca tylko skinęła głową, wciąż trzymając ją nisko, po czym odbiegła , by wejść do budynku z innej strony. Tymczasem chłopak został sam na sam z ojcem.

- Ciesze się, że dotarłeś bezpiecznie - powiedział mężczyzna, przepuszczając go do przestronnego holu. - Żałuje jedynie, że twój przyjazd nie odbył się zgodnie z planem.

- Ta, dlaczego w ogóle przeniosłeś się do tej nory ? - spytał chłopak, strzepując z siebie śnieg.

- To skomplikowane, Harry. - westchnął wampir. - To cały twój bagaż? - spytał patrząc na plecak i torbę sportową syna.

- Wszystko co pozostało po pożarze. - przyznał beznamiętnie czarnowłosy . Musi zamieszkać z ojcem bo ma piętnaście lat i nie ma żadnej innej rodziny. Najgorsze jest to, że musiał wyjechać z Nowego Jorku, bo ojciec po tym jak rozstał się z jego matką, wyjechał na drugi koniec świata. I to najgorszej dziury jaką chłopak widział w życiu. Collinsport, mała nadmorska wioska rybacka położona w stanie Maine. Miasteczko znajduje się 50 mil od Bangor, czyli w chuj daleko od jakiegokolwiek większego miasta.

Z tego co wiedział Collinsport nie ma żadnych atrakcji, dyskotek czy kina.

- Chodź,Harry. Zaprowadzę cię do twojego pokoju. - rzekł jego ojciec, wskazując na drewniane,stare schody prowadzące na piętro. Poręcze schodów były ręcznie rzeźbione, zresztą tak jak schody. W całym domu są piękne zdobienia wykonane w drewnie i marmurze nawołujące do historii rodziny zamieszkującej ten dom. Może zwróciłby na nie uwagę, gdyby chociaż trochę go obchodziły.

Szedł za wampirem wpierw po schodach, a następnie korytarzem wschodniego skrzydła. Minęli kilka par drzwi, aż w końcu zatrzymał go przed jednymi z nich.

- Odpocznij po podróży. - zasugerował wampir, wpuszczając chłopaka do pokoju. - Jeżeli jesteś głodny , każe służbie przynieść ci posiłek.Śniadanie jest o siódmej, a od jutra pójdziesz do tutejszej szkoły.

- Jasne - burknął chłopak. - Jeśli ktoś mnie zawiezie.

- O to się nie martw. Dobrej nocy, synu. - wampir położył mu rękę na ramieniu i wyszedł z pokoju.

Harry zdjął plecak oraz torbę z ramion i położył je na sporym łóżku. Rozejrzał się po nowej sypialni. Była tak samo urządzona co reszta posiadłości. Staro.

Ręcznie wykonane meble oraz łóżko w motywie nadmorskim, wykonane z ciemnego drewna, być może dębu. Ściany pokoju były zielone pokryte malunkami liści, każdy ręcznie malowany, żaden się nie powtarzał, lub było ich tak wiele, że nie był w stanie dostrzec dwóch takich samych. Pod oknem stało biurko ustawione tyłem do okna, a obok niego wyjście na balkon, z widokiem na ocean od wschodu.

W pokoju, prócz wyjścia były też dwie pary innych drzwi, jedne prowadziły do garderoby, a drugie do łazienki, do której wszedł. W przeciwieństwie do pokoju, była nowocześnie urządzona. Był w niej prysznic z zamykaną kabiną, umywalka z lustrzaną szafką, ogromna wanna, no i oczywiście kibel. Kafelki na podłodze były ciemnoniebieskie , natomiast na ścianach układały się w mozaikę przedstawiającą głębiny morskie.

Zaczął się rozbierać, by wziąć kąpiel.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz