Część 35

2.5K 197 36
                                    

/\ Tutaj umieściłem naszego Alfę, oczywiście u mnie jego wilk jest zupełnie czarny /\

Obudził się na szpitalnym łóżku. Było osłonięte z czterech stron parawanami, mającymi służyć pacjentowi za zapewnienie odrobiny prywatności.

Ktoś przebrał go w ciepły dres. Usiadł powoli, przyciskając dłonie do twarzy. 

Zaraz!

Spojrzał na swoje ręce. Były całe. Obie. 

Przecież miał złamaną lewą rękę! A teraz była zupełnie sprawna.

Zeskoczył z łóżka i wybiegł zza parawanu.

- Hej! Wolnego. Dokąd to? 

Harry obejrzał się.

Podeszła do niego młoda kobieta o krótko ostrzyżonych włosach zaostrzonych jak kolce. Miała na sobie biały kitel i trzymała podkładkę z wynikami. Zapewne jego.

Harry rozejrzał się. Nie był w szpitalu, ale pokój, w którym się znajdował był bez wątpienia zupełnie sterylny.

- Co się stało? Moja ręka... Gdzie jest Adira?

- Powoli. - dziewczyna uśmiechnęła się - Spałeś odkąd cię przywieźli. Mój tata poskładał ci ramię. Jest szamanem, albo tak lubi się określać. Teraz zajmuje się twoją Mate. Nie masz się czym martwić.

Znowu to słowo. Harry zmarszczył brwi. Już trzeci raz je słyszał. Nie miał pojęcia co oznacza, ale beż wątpienia miało one coś wspólnego z Adirą.

- Mogę się z nią zobaczyć? Proszę. 

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i pokręciła głową.

- W tej chwili to nie możliwe. - powiedziała - Muszą usunąć z niej mnóstwo srebra i naprawić spowodowane przez nie szkody. Twoja Mate jest teraz...

- Co oznacza to słowo? - przerwał dziewczynie w pół zdaniu.

- Co? - spojrzała na Harry'ego unosząc brwi. 

- Mate. Czemu wszyscy w kółko je powtarzają?

- Nie wiesz? Dlaczego ci nie powiedziała? - dziewczyna zmarszczyła brwi. Wyglądała na naprawdę zaskoczoną z tego powodu. Jeśli ta wilczyca wiedziała o więzi, to nie połączenie się z ukochanym musiało być naprawdę męczące. Nie chciała nawet domyślać się jak musiała się męczyć z tym.

- Nie powiedziała czego? - dopytywał się. Dlaczego zawsze wszyscy coś przed nim ukrywają? 

Do tego, że ojciec się nim nie interesował już przywykł, ale Adira?

- Chodź - dziewczyna złapała Harry'ego za rękę i wyprowadziła z pokoju na korytarz. Pokonali razem kilka korytarzy i parę schodów w dół, prowadzących do piwnicy.

Nie było to ciemne, brudne, zagracone pomieszczenie, jak się spodziewał Harry.

Znaleźli się w szerokim, długim korytarzu i otwartym salonikiem, w którym stały dwie kanapy i kilka krzeseł ustawionych w okół okrągłego stołu, a w kącie  znajdowała się mała kuchnia. Wyglądało to na poczekalnię w jakimś hotelu. W dalszej części korytarza  znajdowało się sześć par pancernych drzwi. To były cele! 

Przy drzwiach stał wysoki na metr osiemdziesiąt coś mężczyzna o potężnych ramionach. Był ubrany w czarny podkoszulek i jeansy khaki. Opierał się o ścianę i rozmawiał z drugim mężczyzną. Ten miał długie włosy, związane z tyłu głowy. Był niemal tak samo wysoki jak pierwszy mężczyzna, ale drobniejszej postury, mimo to i on wyraźnie wyglądał na silnego.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz