Część 25

2.4K 198 14
                                    


Krążyli po podziemnym parkingu centrum handlowego, próbując znaleźć jakiekolwiek wolne miejsce. 

Jak to jest, że nigdy nie można znaleźć wolnego miejsca na tak dużych parkingach? Podobno na świecie panuje kryzys gospodarczy. Ktokolwiek go wymyślił, niech tu przyjedzie i poszuka wolnego miejsca. - pomyślała ponuro, wypatrując luki wśród rządu pojazdów.

- Jest! - zawołał Harry, wskazując miejsce, z którego właśnie wyjechał jakiś stary Golf.

Silnik Camaro zaryczał, gdy przycisnęła gaz niemal do samej podłogi. Wcisnęła się na miejsce tuż przed czarnym Bentley'em.

Z samochodu wyskoczył cały czerwony na twarzy facet,  kiedy ona i Harry wysiedli z jej auta.

- Zabieraj ten złom! Byłem tu pierwszy! - wrzeszczał mężczyzna, a jego oczy niemal wyłaziły przy tym z orbit. Wzdrygnęła się teatralnie z obrzydzeniem i zamknęła Camaro pilotem.

- Coś nie sądzę, panie Burak - pokazała mu język i w raz z chłopcem, ruszyła w kierunku wejścia do centrum handlowego.

- To było zupełnie nie dojrzałe - powiedział Harry, a ona zachichotała głośno.

 - Spadaj, dzieciaku - szturchnęła go biodrem, popychając na ścianę.

- Od czego zaczniemy? - spytał Harry, gdy stanęli w grupce ludzi na ruchomych schodach.

- Myślę, że od garnituru. Po to tu przyjechaliśmy, nie? - oparła się o barierkę - A motem może skoczymy do KFC? 

- Jestem za. Na śniadaniu nie zjadłem wiele - zgodził się chłopak.

- A czyja to wina? - prychnęła, ale zaraz się uśmiechnęła - Ta informacja musiała na ciebie jakoś oddziałać. Ale głodzenie się w niczym nie pomoże, mój mały. 

- Wiedziałaś? - spytał Harry.

- Em, wiesz....

- Czyli wiedziałaś! Dlaczego nic nie powiedziałaś? 

- Żeby zachować ręce! Ucięli by mi je i nie mogłabym cię tulić! - przyciągnęła do siebie nastolatka, przyciskając do siebie. Harry wylądował twarzą w jej biuście. Normalnie by się cieszył, ale teraz wolał jak najszybciej się odsunąć. Nie znosił, gdy ktoś robił sceny. Zwłaszcza z jego udziałem.

- Pytałem poważnie - burknął, cały czerwony ze wstydu. I nie tylko.

- A ja odpowiedziałam - wyszczerzyła się do Harry'ego. - No może, z tymi rękoma przesadziłam, ale wiesz. Zabronili mi mówić. A oficjalnych poleceń słuchać muszę, czy mi się to podoba czy nie.


                                                                              *                            *                              * 

Chodzili wzdłuż wystaw sklepowych szukając sklepu z garniturami, w których kolejka nie ciągnęłaby się jak w spożywczaku. 

Harry zdał się na Adirę. Zdawała się wiedzieć, gdzie iść. Prowadziła go od jednego sklepu do drugiego, ale nim przekroczyli dobrze drzwi, ciągnęła go dalej. A to kolejka za długa, a to zbyt mało eleganckie...

W końcu zatrzymała go przed jedną z wystaw i uśmiechnęła się triumfalnie.

- Armani? Nie przesadzasz, kobieto? - spytał Harry patrząc na szyld sklepu. - Przecież tutaj muszą być strasznie drogie garnitury.

- Oj tam, twojego ojczulka stać - pchnęła lekko chłopaka przed sobą. 

Weszli do sklepu.

Sprzedawczyni właśnie obsługiwała jakiegoś mężczyznę, dlatego postanowili troszkę się rozejrzeć. Harry szybko zrozumiał dlaczego klientów było nie wiele. Ceny tu są po prostu z kosmosu!

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz