Część 12

3.4K 211 51
                                    


Rozległo się pukanie.

Otworzyła drzwi wejściowe apartamentu na polecenie Marcusa. W progu stało pięć osób. Nie byli to jednak ludzie. Na korytarzu stało pięcioro krasnoludów. W strojach tak niezwykłych aż dziw, że ludzie nie zwracali na nich uwagi. A ktoś na pewno zareagowałby widząc piątkę niskich, brodatych mężczyzn uzbrojonych w młoty i topory. Czworo z nich było odzianych w skórzane pancerze misternie wykonane a na głowach mieli ciężkie hełmy z symbolem przedstawiającym dwa skrzyżowane młoty. Tylko piąty był ubrany inaczej. Miał na sobie tunikę iskrzącą się niczym wypolerowane srebro ozdobioną złotymi nićmi i rubinami formującymi taki sam symbol jaki mieli jego kompani na hełmach. Tunikę miał przepasana szerokim pasem zupełnie złotym a na ramionach czarny płaszcz z futrem z gronostaja. U boku przypasany długi sztylet wykonany z czerwonej stali. Każdy z krasnoludów miał długą brodę sięgającą pasa, splątaną w zgrabne warkocze.

- Ramirez, długo będziesz tak stać? Zaproś ich do środka. - rozkazał Marcus zniecierpliwionym tonem. Adira cofnęła się natychmiast, robiąc przejście gościom.

- Proszę o wybaczenie. Mój Pan was oczekuje. - powiedziała ze spuszczoną głową. Krasnoludy weszły do salonu, a ona zamknęła zaraz za nimi drzwi.

- Kiedy ostatnim razem się widzieliśmy miałeś bystrzejszego kundla. - Growl odpiął złotą zapinkę swojego płaszcza i pstryknął palcami na latynoskę. - Co się z nim stało?

~ No nie! Jak on śmie nas tak nazywać?! Ja go zaraz...~ Wilczyca zawarczała mentalnie, Adira uciszyła ją i podeszła, by wziąć płaszcz od krasnoluda i powiesić go na stojaku przy drzwiach.

~ Spokojnie, malutka. To ważny klient dla Pana. Po prostu nie słuchaj.

- Zmarł - powiedział Marcus śledząc wzrokiem lykankę.

- Szkoda. Moje kondolencje. - powiedział krasnolud z niezbyt szczerym tonem. Zajął fotel naprzeciw świty wampirów. Jego towarzysze ustawili się dwójkami po obu stronach swego przywódcy, opierając o podłogę ciężkie głowice broni.

- Dziękuję - rzekł Marcus. - Przejdźmy może do interesów.

- Miałem to zaproponować - krasnolud wyjął spod tuniki długą fajkę i zapalił ja, używając najprawdziwszego krzesiwa. W powietrze uniósł się zapach palonych ziół, których Adira nie była w stanie rozpoznać.

- Tak jak było w umowie. Dwie skrzynie najczystszego unoptanium.. - kiwnął wilkołaczce, by przyniosła skrzynie lecz, gdy tylko krasnoludy je zobaczyły, natychmiast podeszły do nich i po dwóch do jednej skrzyni przenieśli je bez wysiłku przed ich przywódcę. Następnie otworzyli obie skrzynie, pokazując ich zawartość krasnoludowi w fotelu.

- Nie było łatwo tego zdobyć. - kontynuował Marcus, obserwując krasnoludy. - Musiałem prosić o pomoc samego Króla.

- Zapewne. - zgodził się Growl. Kiwnął ręką na najmłodziej wyglądającego krasnoluda.

Ten wyszedł do przodu trzymając w rękach szkatułkę z ciemnego drewna. Na polecenie swego dowódcy otworzył wieko, ukazując wampirom zawartość przedmiotu. W wyłożonej czerwonym aksamitem szkatułce znajdował się czarny kryształ wielkości piłeczki golfowej. Marcus wyprostował się w fotelu zapatrzony w kryształ. Anabelle uniosła brew.

- Tylko tyle? Jeden kamień? - spytała przenosząc wzrok z kryształu na krasnoluda.

- Ależ skąd! Jest ich więcej, moja pani - Growl uśmiechnął się chytrze. - Znajdują się w bezpiecznym miejscu. Nie rozsądnym byłoby przybyć tu z wszystkimi.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz