Część 28

2.3K 181 26
                                    


- Mam nadzieję, że polubisz nowy dom - bliznowaty mężczyzna wepchnął Harry'ego do ciemnego pomieszczenia - Twoja przyjaciółka już tam jest - dodał, uśmiechając się wrednie i zatrzasnął ciężkie, stalowe drzwi.

- Kto? - Harry rozejrzał się po celi. Była niewielka. Ledwie dwa metry na dwa. Mimo panującej ciemności, nie widział nikogo. Ledwo mieściła się tu prycza, na której leżał koc, zakrywając jakąś wypukłość. Podszedł bliżej, by sprawdzić, czy ktoś tam nie śpi przypadkiem. Odchylił koc i cofnął się błyskawicznie z obrzydzeniem i przerażeniem wymieszanym z tym pierwszym. Nie dał rady. Zwymiotował.

Na pryczy znajdowała się głowa Leyi. Sama głowa. Była pozbawiona kłów i miała w gałki oczne wbite proste krzyże. Krwawe ślady na policzkach, świadczyły, że jeszcze żyła, gdy pozbawiono ją wzroku.

Osunął się na podłogę jak najdalej od odciętej części ciała wampirzycy.


                                                                 *                      *                       *  


Marcus od kilkunastu minut kręcił się po posiadłości szukając swojej niewolnicy. 

Było już po dziesiątej rano. A jej nie było widać.

Jeśli gdzieś zawiozła jego syna rano, powinna już być z powrotem. Z drugiej strony dziś jest sobota, więc gdzie miałaby go zawieźć? 

Zaczynał się denerwować. Nie wierzy, by uciekła. Wcześniej miała ku temu znacznie lepsze okazje. Gdzieś się zaszyła, i on ją znajdzie, a w tedy popamięta go do końca życia. Jeśli postanowiła sobie pobiegać, oberwie za to. Skierował swoje kroki do pokoju syna. Jeśli jest w domu, powinien wiedzieć, gdzie ta przeklęta suka się podziewa.

Zatrzymał się przed drzwiami pokoju syna . Zapukał i powoli otworzył je.

- Harry, śpisz? - wszedł do środka i zamarł. Nikogo nie było w pokoju. W dodatku wszystko wyglądało tak jakby tej nocy nikt nie spał tutaj.

Łóżko było pościelone równiutko i zupełnie chłodne. Drzwi od łazienki były otwarte, ale nie paliło się w niej światło.

Coraz bardziej mu się to nie podobało. Wybiegł z pokoju. Tym razem już biegł. W okamgnieniu znalazł się w pokoju zajmowanym przez Adirę. Tutaj było tak samo, pościelone łóżko, zero obecności. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, wilczyca zawsze dbała o porządek.


Dwadzieścia minut później w jego gabinecie byli już Wong, King, Gabriela i Anabelle. A także Martha, Thio, który był ogrodnikiem i dwie młode pokojówki, w jakiś sposób spokrewnione z kucharką, ale nie pamiętał w jaki.

- Jaki jest powód tego wezwania? - King rozsiadł się wygodnie w fotelu Marcusa. Sam Malborn stał przy oknie, próbując dodzwonić się na telefon Harry'ego. Bez skutecznie.

- Nie mogę się skontaktować z Harry'm. Adiry też nigdzie nie ma - Marcus odwrócił się do zgromadzonych, przyglądając się im. - Gdzie jest Leya?

- Nie było jej w pokoju. - poinformował Wong. - Nie widziałem jej od trzech dni.

- Cholera - zaklął Marcus. Potarł skronie zdenerwowany. Nie należał do mężczyzn wyrażających się w obecności kobiet. Urodził się w czasach, w których żyli dżentelmeni i z taką etykietą się zawsze odnosił. Może z wyjątkiem Ramirez, ale ona mogła doprowadzić do szału nawet mnicha z klasztoru w Tybecie.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz