I jak ona ma to niby posprzątać tak zupełnie sama?
Kiara załamywała ręce, patrząc na zniszczenia w holu. I ten wszech obecny piasek.
Skąd on się tu wziął? Przecież to nie jest piasek z ich stron. Jest za drobny, jakby z pustyni.
Kopnęła kawałek cegły, która odpadła od zniszczonej framugi w miejscu gdzie do niedawna znajdowały się drzwi, w stronę kupki, gdzie już większość takich odłamków gruzowych zmiotła. Teraz drzwi leżały po środku holu, nie ma opcji, by sama mogła je przesunąć choćby o cal.
Westchnęła z rezygnacją, wracając do zamiatania.
Dopiero co wszyscy przenieśli się do salonu, wraz z tą dziwną istotą rodem z książek o Egipskich bogach i kazali jej posprzątać. Wezwała już ekipę, która zajmie się drzwiami i dziurą po nich, ale przybędą najprędzej jutro. Albo pojutrze. Nie chce być pesymistką, ale kto wie, ile czasu zajmuje im sprawdzenie, czy nie ma wezwania do roboty.
Na razie rozwiesiła tylko zasłonę z zewnątrz, by zachować pozory, że drzwi są na swoim miejscu. Z resztą, jeśli ktoś jest na tyle mądry, by włamywać się do domu wampira.... Co ją to obchodzi? Jest tylko służącą.
- Pomóc ci?
Postawiła do pionu uszka, rozglądając się.
James opierał się nonszalanckiej pozie o poręcz schodów. Tę część nie zniszczoną.
Kotołaczka zmrużyła podejrzliwie oczy, a jej uszka śmiesznie opadły.
- Czego chcesz? - niemal syknęła jawną agresją. Ten typek od kilku dni non stop za nią łazi i przeszkadza w pracy, troszkę uroczy, ale przeważnie strasznie irytujący. Kiedy czuje jego zapach, ogarnia ją... Frustracja!
Machnęła nerwowo ogonkiem kilka razy, James uważnie śledził wzrokiem za jego końcówką.
- Chcę pomóc - wzruszył ramionami. Podszedł do kotołaczki, zatrzymując się przy niej tak blisko, że niemal stykali się ustami, uśmiechnął się z satysfakcją, gdy spuściła wzrok na jego wargi, jakby czekała, aż zrobi ten krok. Wyjął jej z rąk miotłę i zaczął zamiatać. Kiara niemal dostała ataku histerii, machając za jego plecami rękoma jak jakaś nawiedzona, aż w w końcu oparła je na własnych biodrach, wychodząc przed niego.
- Jakoś ci nie wierzę. - tupnęła nóżką, bo chciał ją wyminąć, jakby ją lekceważył.
- Kiciuś się nie wyspał i marudzi? - zakpił James, szczerząc się do niej tym swoim uroczym uśmieszkiem, takim słodkim i .... irytującym! - Może przynieść kiciusiowi mleczka?
- Nie kuś, bo się skuszę - prychnęła Kiara.
Dobrze, dziewczyno. Nastrasz go, by nie wiedział, czego się spodziewać - pomyślała hardo.
Zaczęła zbierać ze schodów kawałki drewnianych stopni i części poręczy.
- Nie odważysz się - James oparł się na miotle, lustrując wzrokiem kocią dziewczynę - Ale jeśli znajdziesz w sobie troszkę odwagi, to gwarantuję miseczkę mleka, pyszne śniadanko i tuńczyka na deser. Wiem, że nie możesz mu się oprzeć. Widziałem. - wyszczerzył się, bo na samą wzmiankę o tuńczyku, uszy kotołaczki znów wystrzeliły w górę, a wąskie kocie źrenice zwęziły się w istne igiełki. Kiara przełknęła z trudem ślinę.
- Tuńczyka? - mruknęła, a jej głosik nabrał takiej bardziej kociej barwy. - Czemu śniadanie?
- Jest środek nocy. Śniadanie jest zdrowszym wyborem, niż kolacja tak po nocy. - James podszedł do kotki i przyciągnął ją do siebie, chwytając za biodra. Była od niego niższa niemal o głowę. Wprost idealnie. Schylił się do pocałunku, lecz pocałował powietrze.
Kiara umknęła mu pod ramieniem, wyginając się niezwykle dla zwykłego człowieka. Dostał ogonem, po twarzy, gdy umykała, a następnie wróciła do pracy, nie patrząc w jego stronę.
- Miałeś mi pomóc - przypomniała, wskazując na drugą miotłę, opartą o ścianę przy schodach. - Może później dam się namówić na obiad - miaiuknęła niemal niedosłyszalnie, końcówka jej ogonka wesoło kręciła się nad posadzką.
- Check - James wykonał palcem ptaszka za plecami ciemnowłosej kocicy.
- Co ? - Kiara obejrzała się przez ramię.
- Ja nic nie mówiłem - James wzruszył ramionami.
- Niech ci będzie - parsknęła - No, bierz się do pracy, eleganciku.
* * *
Harry ocknął się, gdy coś gruchnęło za jego plecami.
Całą noc spał przy oknie, opierając się o szybę. Chciał poczekać, aż wrócą, ale przysnęło mu się. Jęknął cicho. Cały był obolały i zdrętwiały.
Odkleił się od okna i rozejrzał za źródłem hałasu. Dzień już się rozpoczął, sądząc po słońcu, mogła być godzina ósma, lub dziewiąta. Promienie słońca oświetlały półnagą kobietę w jego pokoju, która nadepnęła gołą stopą na, jak sądził klamrę, od jego paska, i wyklinała szeptem w swoim ojczystym języku, tuląc do piersi koc, którym była okryta.
- Dzień dobry - powiedział Harry. Przestała przeklinać, patrząc na Harry'ego lekko zaskoczona. Chłopak zsunął się z parapetu, by podejść do swojej Mate i skraść jej całusa na dobry początek dnia.
- Mmm... - Adira oblizała usta - Dlaczego nie jesteś w łóżku? Jeszcze wcześnie.
- Spałem przy oknie - Harry machnął lekceważąco ręką - Lepiej powiedz mi jak tam było? Twoja pierwsza pełnia z innymi, prawda?
- Prawda. Och, Harry - Adira uśmiechnęła się szeroko, obracając się w miejscu, by paść plecami na łóżko, z szeroko rozłożonymi ramionami. Chłopak położył się obok niej, kładąc głowę na jej brzuchu, jak kot, domagający się pieszczot. Zaczęła głaskać go po włosach.
- Cieszę się, że spełniło się twoje marzenie - powiedział Harry, bawiąc się jej drugą ręką. Zginał i rozprostowywał palce, masował dłoń. Nie czuła potrzeby, by mu tego zabronić. A nawet mógłby pomasować jeszcze gdzie indziej. Nie miałaby nic przeciw.
- Och, cieszysz? Poważnie? Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopcem? - spytała, udawanie podejrzliwym głosem.
- Mówię poważnie - prychnął Harry, a Adira zachichotała, ponownie głaszcząc ukochanego. - Mógłbym tak leżeć cały dzień - westchnął Harry, całując ją pomad pępkiem.
- Już nie jestem niewygodna, co? - prychnęła Adira.
- Musiałaś mi wypomnieć, hę? Byłem wtedy załamany. Całe życie wywróciło mi się do góry nogami. - obrócił się tak, by patrzeć w sufit, wciąż leżąc z głową na jej brzuchu. - Myślałem nawet nad tym, by następnym razem pobiec razem z tobą. - usiadł na klęczkach, patrząc na swoją Mate.
- Adiro, zmień mnie w wilkołaka.
CZYTASZ
Życie w niewoli
WerewolfPoznajcie życie Adiry Ramirez, która nie ma stada i mieć nie może ponieważ jej życie nie należy do niej. Jest własnością wampira, Marcusa Malborna, który zmienił jej życie w koszmar. Czy jednak długo tak zostanie ? I jaką rolę odegra młody chłopak...