Część 3

5.8K 298 14
                                    

Z pomocą Adiry prędko trafił do jadalni.

Kiedy tylko weszli do środka, zastali przy długim stole kilka osób, w tym jego ojca.

Marcus Malborn zajmował miejsce obok kobiety, której Harry do tej pory jeszcze nie widział.

Miała bladą, porcelanową cerę, długie, płomiennorude włosy, których pełnej długości nie był  w stanie ocenić, czerwone oczy patrzyły z wyraźną ciekawością w ich stronę, a koralowe usta ustawiły się w lekkim uśmiechu. Ubrana była w prostą, lecz elegancką białą bluzkę bez ramiączek  i  czerwoną , długą spódnicę . Tyle mógł dostrzec z miejsca, w którym stał. 

Nie miał wątpliwości, że tak jak jego ojciec, jest ona wampirzycą. Trzecią, i ostatnią osobą przy stole , był mężczyzna azjatyckiego pochodzenia. Ubrany był w drogi garnitur, miał krótko ścięte włosy i też był wampirem. No i była też Ramirez. Wilkołaczyca nie stała bowiem w drzwiach gapiąc się jak idiotka na towarzystwo, tylko zajęła miejsce mniej więcej w połowie stołu, choć były jeszcze miejsca znacznie bliżej pozostałych. 

- Harry. - odezwał się Marcus, gdy ten tylko wszedł. - Cieszę się, że dotarłeś. Poznaj proszę , Anabelle Collins, nasza gospodyni. - przedstawił wampirzycę, a następnie drugiego wampira - A to Ju Wong, prawa ręka Lady Anabelle.

 - Miło mi cię wreszcie poznać, Harry.- wampirzyca wstała z miejsca i podeszła do chłopca, by podać mu rękę. - Wiele o tobie słyszałam.

- To dla niej zostawiłeś mamę?- spytał chłopak patrząc na ojca. Zupełnie zlekceważył wyciągniętą w jego stronę dłoń wampirzycy.

- Harry! - syknął wampir, wyraźnie zezłoszczony manierami syna. Anabelle cofnęła rękę, mrużąc groźnie oczy.- Natychmiast przeproś. - rozkazał synowi.

-Nie. Nie trzeba, Marcusie - powiedziała szybko wampirzyca, lecz nie odwracając wzroku od nastolatka .  - Jego reakcja jest zrozumiała. Niedawno stracił matkę i dom. Jest zagubiony. Proszę, chłopcze. Usiądź z nami do stołu.

Z tymi słowami sama wróciła na swoje miejsce. Harry natomiast zlekceważył ojca, który wzrokiem wskazywał mu miejsce obok siebie  i  usiadł obok latynoski.

- Po śniadaniu zawiozę cię do szkoły. - powiedziała, gdy zajął miejsce. - Spakowałeś się  już? 

- Jestem tutaj od wczoraj wieczorem i już wysyłacie mnie do szkoły? - spytał chłopak marudnie. Adira zmrużyła groźnie oczy. - Wczoraj wieczorem to zrobiłem - dodał nakładając sobie na talerz kilka tostów. Natomiast Adira przysunęła do siebie tacę z naleśnikami i po prostu przesypała sobie wszystkie na swój talerz. Z zapałem spałaszowała wszystkie nim on chociaż  dokończył swojego tosta.

- Jak możesz tyle jeść? - spytał Harry, gdy wilczyca sięgnęła z kolei po półmisek z smażonym boczkiem.

- Jestem wilkołakiem, chico ( chłopcze ). Mam wilczy apetyt . - mrugnęła łobuzersko do nastolatka i już zaraz znów miała usta pełne jedzenia.

Harry pokręcił głową i ugryzł ponownie tost, przeżuł i sięgnął po dzban z sokiem pomarańczowym, ale Adira była szybsza. Chwyciła dzban oraz jego kielich  i nalała do niego soku, poczym podsunęła go chłopakowi. Wszyscy przy stole przerwali jedzenie patrząc się na nią. Nie wyłączając Wong'a.

- No co? - mruknęła Adira, odstawiając dzban.

Nikt nic nie powiedział i po chwili wszyscy wrócili do jedzenia.

                                                                         *                *                 *

Jakiś kwadrans później Harry wrócił do swojego pokoju po kurtkę i plecak z przyborami szkolnymi, a następnie wraz z latynoską zszedł do podziemnego garażu. 

Stało tam kilka aut. Drogich, ekskluzywnych aut. Chłopak patrzył oniemiały na nie.

- Straszny przepych, nie ?- odezwała się Adira nad uchem chłopaka - Cóż, wampiry tak już chyba mają.

Ruszyła obok rzędu, z w którym stał, miedzy innymi Bentley, Porshe, Lamborghini, kilka mercedesów aż w końcu zatrzymała się przed czarnym Lincolnem, wyciągając z kieszeni kluczyki. Chłopak dołączył do niej i spojrzał krytycznie na pół limuzynę.

- O nie! Chcesz mi od razu zszargać opinię? Nie zajadę w tym pod szkołę. - syknął.

- O co chodzi? To Lincoln. Pan Marcus raczej nie pozwoli mi wziąć nic .....droższego....- powiedziała przenosząc wzrok na chłopca. 

 - Nie zajadę pod szkołę limuzyną! - syknął ponownie Harry. - Już na starcie chcesz, by mnie znienawidzili. Nie ma tu normalnego samochodu? 

- Niech pomyślę .... - Mruknęła Adira - Jest Chevrolet, ale nim jeździ tylko służba, gdy trzeba pojechać po zakupy lub cokolwiek innego....

- Więc weźmiemy Chevrolet'a. - zadecydował Harry, a ona wzruszyła ramionami, chowając kluczyki od Lincolna z powrotem do kieszeni.

- Jak sobie życzysz, cachorro. ( szczeniaku ) - powiedziała i poprowadziła go dalej w głąb garażu. 

Minęli kilka kolejnych  w cholerę drogich samochodów, aż stanęli przy starej, niebieskiej furgonetce Chevrolet'a. 

Adira zajęła miejsce za kierownicą i sięgnęła do kluczyków, które były w stacyjce.

Przekręciła, uruchamiając samochodzik.

Harry zajął miejsce pasażera i zamknął drzwi. 

- Mam nadzieję, że ogrzewanie działa. - powiedział kładąc plecak na kolanach. 

- Powinno. - lykanka ponownie wzruszyła ramionami  i spojrzała na chłopaka.

- Co? - syknął nastolatek.

Istny wąż. ~ skomentowało jej drugie ja.

- Zapnij pasy. - Adira zlekceważyła uwagę wilczycy i sama też zapięła swój pas. - Wybór  

  Chevrolet'a może nie być głupi. Powinien bez problemu przebić się przez zaspy śniegu. Chyba, że drogowcy już odśnieżyli drogę.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz