Tymczasem w kawiarence Cake & Caffe Adira czeka cierpliwie na chłopca niczego nie podejrzewając.
Pije już trzecią kawę, a czekoladowego ciasta zjadła już czwarty kawałek. Siedzi tu już bite trzy godziny, dawno się ściemniło, taki urok tej pory roku.
Jak długo trwają zajęcia szkolne, do jasnej.... - spytała sama siebie w myślach, mieszając łyżeczką w swoim kolejnym Late. Podpierając głowę na drugiej ręce spojrzała na zegar, który wisiał and wejściem do kawiarni.
Wskazówki wskazywały na siedemnastą dwadzieścia...
Czy w dzisiejszych czasach szkoła na prawdę prowadzi tak długo zajęcia? Niby jest środek roku szkolnego, ale to lekka przesada.
~ Wątpię. Ale co ja tam wiem. ~ usłyszała ziewnięcie swojej wilczej połówki. ~ Może po prostu chodźmy go poszukać...Albo po prostu każ mi się zamknąć.... Jak zwykle.
~Nie. ~ westchnęła Adira wstając od stolika i zakładając kremowy płaszcz do kolan, który wcześniej przewiesiła przez oparcie ławki. ~ Masz rację, chodźmy ...Ech, przez ciebie mówię o sobie w liczbie mnogiej ... ~ marudziła masując sobie skronie.
~ Jesteśmy dwie. Jesteśmy jedną osobą, ale każda z nas jest inną osobą...
Podeszła do kasy i zapłaciwszy za kawę i ciasta, wyszła z kawiarni, kierując się w kierunku budynku szkoły.
Przeszła szybkim krokiem przez ulicę i zaraz była już przed drzwiami uczelni. Były otwarte, ale kiedy weszła do budynku nie zastała nikogo. Żadnych uczniów ani nauczycieli.
- Spokojnie. Może trwają zajęcia....o tej porze... I nikt nie wagaruje.... - przyśpieszyła kroku idąc korytarzem . Z każdym kolejnym, który mijała coraz bardziej się denerwowała. W żadnej mijanej klasie nie było żywej duszy. Nie musiała zaglądać do klas, by to wiedzieć. Nie słyszała rozmów uczniów, skrobania długopisów ani kartkowania stron.
W końcu trafiła na sprzątacza, który właśnie zmywał podłogę na korytarzu.
- Przepraszam. - odezwała się, podchodząc bliżej człowieka. - Szukam drugiej klasy, gdzie mają zajęcia?
- Na dziś nie ma już żadnych zajęć. Szkoła jest zamknięta. - odparł mężczyzna, patrząc na nią dziwnie.
- Od kiedy? - spytała Adira, czując jak podnosi się jej ciśnienie.
- Ostatnie zajęcia skończyły się przed trzecią....
- Dziękuję. - niemal warknęła i czym prędzej opuściła budynek szkoły.
Woźny pokręcił głową, wracając do pracy.
* * *
Kiedy tylko wyszła na zewnątrz, zamknęła oczy, skupiając się na zapachach.
Kiedy je otworzyła, jarzyły się błękitem. Poprawiła kołnierz płaszcza, kierując się za zapachem Harry'ego. A jak go znajdzie... och jak znajdzie, to żywcem go rozszarpie.
Podążyła ich śladem do parku, nie znała chłopców, którzy byli z Harry'm, ale oni też już nie żyją.
Och, zabije zaraz wszystkich, a potem każe błagać o wybaczenie!
Jakiś facet chciał ją zaczepić, gdy przechodziła po pasach, na przeciw bramy parku, ale zmienił zdanie najwyraźniej, gdy rzuciła mu wściekłe spojrzenie niebieskich oczu.
Im dalej zagłębiała się w park, tym wyraźniej docierały do niej śmiechy i durne teksty. A wkrótce znalazła całą czwórkę nastolatków na zaśnieżonym skate parku, walały się przy nich puszki po piwie i palili coś, co pachniało jak....
- Harry !
Chłopak, któremu Luke właśnie podał jointa zamarł z skrętem w zębach.
Odwrócił się powoli do kobiety. Jego kumple zagwizdali głośno na jej widok, ale zwyczajnie ich zlekceważyła. Patrzyła na czarnowłosego z żądzą mordu w oczach.
- Czekałam na cienie jak głupia przez trzy.... Co ty masz w ustach ? !
- A c-co cieęe too obchodzi, hę ?- wybełkotał z wyraźnym trudem. Czuć od niego było piwskiem i trawą, a w ręce trzymał w dodatku jointa, którego nawet nie usiłował ukryć przed jej wzrokiem. - Ja ci niee kazałem... weź w ogóle spierdalaj....
Dość tego. Jej cierpliwość ma swoje granice, zwłaszcza, że zbliża się pełnia, a on przebił się przez nią niczym taran.
- Natychmiast wracamy. - warknęła, chwytając Harry'ego za ramię i ciągnąc za sobą w drodze powrotnej do samochodu, który zostawiła przed kawiarenką.
- Heej, wolnego, mała. On nigdzie z tobą nie pójdz.... - jeden z nowych kumpli czarnowłosego zastąpił jej drogę, ale zanim dokończył choćby to co zamierzał powiedzieć, Adira złapała go za gardło, poderwała z ziemi w górę i cisnęła blondasem o glebę.
- Jak jeszcze raz zobaczę was w pobliżu mojego chłopca, nie ręczę za siebie. - wycedziła przez zęby. Wyprostowała się i pchnęła Harry'ego przodem, a widząc, że ledwo powłacza nogami, złapała go za ramię i pociągnęła za sobą zmuszając do szybkiego marszu, zostawiając trzech naćpanych nastolatków, z czego dwóch próbowało postawić na nogi trzeciego.
Czarnowłosy chciał się wyrwać latynosce, lecz nie miał na to szans. Adira była wściekła.
Zaciągnęła Harry'ego do furgonetki i otworzyła mu drzwi od strony pasażera.
- Wsiadaj. - rozkazała, wskazując głową na kabinę. Nastolatek bez słowa posłuchał i jakimś cudem wgramolił się na miejsce pasażera. Kobieta trzasnęła drzwiami i obeszła samochód.
Usiadła za kierownicą. Uruchomiła silnik i zapaliły się światła, oświetlając śnieg, który właśnie zaczynał sypać.
Nie ruszyła tylko uderzyła ręką w kierownicę.
- Co ci odwaliło? - warknęła, patrząc wściekłym wzrokiem na nastolatka. Harry opierał się o drzwi auta ledwo przytomny. - Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli twój ojciec zobaczy cię w takim stanie, zabije cię, a potem mnie, bo miałam cię pilnować!
- Mam to w d-dupie. - prychnął pogardliwie chłopak. - Jedź w końcu.
Wilkołaczyca zawarczała i wychyliła się do niego.
Chłopak zacisnął ze strachu oczy, ale nic mu nie zrobiła. Sięgnęła mu ponad ramieniem i zapięła pas. Po chwili Chevrolet ruszył z miejsca.
=======================================================================
Chciałem opisać dokładnie to co robili chłopaki przed przybyciem Adiry, ale nie miało to ładu ni składu, a nie chcę umieszczać i męczyć was głupotami, o ile ktoś czyta moje wypociny : /
Proszę o gwiazdeczkę, jeżeli ktoś jednak czyta i mu/jej się podoba
CZYTASZ
Życie w niewoli
WerewolfPoznajcie życie Adiry Ramirez, która nie ma stada i mieć nie może ponieważ jej życie nie należy do niej. Jest własnością wampira, Marcusa Malborna, który zmienił jej życie w koszmar. Czy jednak długo tak zostanie ? I jaką rolę odegra młody chłopak...