Część 7

4.1K 257 53
                                    

Nim dotarli do posiadłości Collinwood, chłopak zdążył zasnąć, a opad śniegu zmienił się w prawdziwą śnieżycę.

Adira zaparkowała furgonetkę w garażu i wyłączyła silnik. Chłopak nadal spał, więc nie budząc go, cicho wysiadła i obeszła samochód. Otworzyła drzwi od strony nastolatka i odpięła pas, którym był przypięty do fotela.

Wyjęła go ostrożnie z furgonetki i zamknęła drzwi, popychając je biodrem.

Zaniosła chłopca do jego sypialni, nie napotykając nikogo po drodze, chyba jedynie cudem.

Odetchnęła jednak dopiero, gdy znalazła się z chłopakiem bezpieczna w pokoju.

Tak samo jak w przypadku z samochodem, zamknęła drzwi biodrem i zaniosła nastolatka na łóżko. Rozebrała go z kurtki i zdjęła mu bluzę przez głowę, następnie buty, spodnie i skarpetki.

Zostawiwszy go w samej bieliźnie i koszulce, podciągnęła go wyżej na łóżku i okryła dokładnie kołdrą. Nachyliła się nad śpiącym z troską w oczach, pogłaskała po włosach i musnęła ustami czoło czarnowłosego.

Następnie sama się rozebrała i przemieniwszy w wilka, ułożyła się an dywanie przy łóżku, pilnując Harry'ego.

Nie zmrużyła oka przez całą noc.


* * *

Obudził się, gdy ostre światło poranka padło na jego twarz, gdyż ktoś okrutnie, rozsunął zasłony. Syknął, zasłaniając oczy ręką.

- Co, cholera? - syknął ponownie, w jednym momencie uderzył w niego ogrom mdłości i okropny ból głowy. Dopadł do krawędzi łóżka i zwymiotował. Do misy, która już czekała na podłodze. Zamrugał, patrząc na to, co przed chwilą opuściło jego gardło i na miskę.

Trwało to może z sekundę, bo mdłości nie zamierzały mu odpuścić po jednym razie.

W końcu, kiedy torsje przeszły, podniósł wzrok na Adirę.

Kobieta podeszła do niego, podsunęła mu sporą, białą tabletkę i szklankę wody, bez słowa.

Połknął ją i popił wodą. Potem opadł ponownie na poduszkę, jęcząc.

- Zasłoń okno. - powiedział ochrypłym głosem, przyciskając obie dłonie do skroni.

- Nie.

Spojrzał na nią wściekłym wzrokiem. Skrzyżowała ręce na piersiach, unosząc lewą brew.

- Nie patrz tak na mnie, cabrón. (draniu) - powiedziała, sztyletując go wzrokiem. - Nadal jestem na ciebie wściekła .

- Ty? - prychnął chłopak.

- Tak, ja. Coś ty sobie w ogóle myślał? - syknęła, nieświadomie zaczynając krążyć wzdłuż kolumn łóżka, z miejsca na miejsce. Zły nawyk wilczycy.

- Nie zamierzam ci się tłumaczyć. - odparł, jak zwykle pogardliwym tonem. - Zasłoń, te cholerne okno.

- Nie. Zbliża się siódma. Lepiej idź doprowadzić się do porządku, zaraz będzie śniadanie. A potem zawiozę cię do szkoły. - powiedziała, kiwając głową w stronę łazienki, po czym ruszyła w stronę wyjścia na korytarz.

- Mam iść do szkoły w takim stanie? Pojebało cię do końca? - usiadł powoli na łóżku, patrząc na lykantropkę.

- Sam sobie jesteś winny. - powiedziała i wyszła z pokoju, nie omieszkając trzasnąć drzwiami przy tym.

Chłopak złapał się za głowę, jęcząc z bólu.

* * *

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz