Część 17

2.6K 229 21
                                    

Otworzyła oczy. Dookoła niej panował mrok. Pachniało wilgocią i starymi skórami.

Jest w swojej norze. Przeciągnęła obolałe mięśnie. Podle się czuła, głowa ją bolała i miała mdłości... Zupełnie jakby była na kacu.

~ Dzień dobry, debilko!!! ~ wilczyca krzyknęła wewnątrz jej głowy. Czuła, że robiła to specjalnie. Ale i ten miecz jest obusieczny. Skoro ją boli głowa, to ta druga też ma przekichane. ~ Jak samopoczucie, samobójczyni?

~ Odwal się ~ jęknęła Adira ~ Co się stało? Pamiętam tylko jak wróciłam do pokoju i łazienkę... Ale potem nic.

~ Pozwól więc, że cię oświecę. Wybiegłaś jak poparzona z domu i postanowiłaś ni stąd ni zowąd rzucić się z Wdowiego Wzgórza. Skopałam ci tyłek zawodowo i przejęłam kontrolę. Nie ma za co.

~ Jeśli oczekujesz wdzięczności...

~ Raczej. Uratowałam nam życie. ~ prychnęła wilczyca.

Adira odetchnęła ciężko, podnosząc się na łapy. Drżały. Była zmęczona.

Przecież dopiero się obudziłam - pomyślała zdziwiona stanem swojego ciała.

~ Taak... Cały czas biegałam ~ wilczyca zachichotała nerwowo.

~ Należało ci się ~ mruknęła Adira.

~ Czy ja się przesłyszałam?

Nie odpowiedziała. Ruszyła wolnym krokiem w kierunku wyjścia na zewnątrz. Zmrużyła oczy, oślepiona na chwilkę blaskiem dnia. Po krótkiej chwili oczy przyzwyczaiły się do nowego oświetlenia. Spojrzała w niebo. Prószył śnieg.

Zatrzęsła futrem, zmierzając w stronę posiadłości Collinsów.

Myśli zaprzątało jej teraz co innego. Harry to ich Mate. Chłopak nie może się tego dowiedzieć. To się nie zmieniło. Problemem jest to, że ktoś lub coś wpłynęło na jej umysł, podsyłając samobójcze myśli. Gdyby nie to, że jeszcze jest ta druga...

Ale kiedy? Nie pamięta, by spotkało ją coś dziwnego.

Zobaczyła przed sobą Collinwood. Wyszła spomiędzy drzew.

Podbiegła do wejścia od kuchni i pchnęła drzwi głową.

- Nie! Nie! Nie!

Zamarła bez ruchu, z łapą zawieszoną nad kafelkami podłogi, jak zaczarowana. Martha zarzuciła na ramię ściereczkę, wychodząc na przeciw wilczycy.

- Dopiero zmyłam podłogę! Nie uświnisz mi teraz wszystkiego - krzyczała kobieta.

Adira spuściła uszy, robiąc wielkie oczy, niczym Kot ze Shreka.

- Nie ze mną takie numery, kochanieńka. Nie takie oczy na mnie patrzyły. Precz - kucharka zdzieliła szmatką wilczycę po pyszczku. - Idź od holu i weź kąpiel. Dopiero potem możesz przyjść coś zjeść.

Wilczyca zaskomlała rozpaczliwie, ale Martha nie zamierzała dać się przekonać.

- Nie, precz mi stąd!

Wilczyca podkuliła ogon i zawróciła na zimny dwór ze spuszczoną głową niczym pies, który nie słusznie dostał burę.

Pół godziny później wróciła do kuchni już świeżo wyszorowana i w miarę całych ciuchach. Martha postawiła na małym stoliczku dopiero co usmażoną stertę naleśników oraz dzban z sokiem malinowym.

- Smacznego.

- Tsenki - wykrztusiła Adira, już z pełnymi ustami. Przełknęła i napiła się soku prosto z dzbanka.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz