Część 36

2.2K 191 21
                                    

Od dwóch dni nie opuszczał pokoju. Tylko leżał w łóżku i rozmyślał. 

O ojcu i Anabelle. Nawet niemal nie tykał jedzenia, które przynosiła mu Jess.

Czy udało im się uciec? I co się stało z Marthą, pokojówkami, ogrodnikiem...

Zrozumiał też dlaczego Adira zawsze markotniała, gdy wspominał o Lily.

I choć starała się to ukrywać, czuł jej niechęć do dziewczyny. Nie chciał nawet myśleć, co musiała czuć, gdy on bywał razem z Lily. I gdy była świadkiem ich pocałunku.

To dlatego płakała - pomyślał, przewracając się na drugi bok.

Za oknem zdążyło się ściemnić. I choć był zmęczony jak diabli, w jego umyśle zbyt wiele myśli się kotłowało, by mógł zasnąć.

Zawsze myślał, że Adira jest dla niego jak starsza siostra. Czasem irytująco wredna, ale zawsze troszcząca się o niego. A teraz się okazuje, że to co do niej czuł to zupełnie głębsze uczucie. To co mówiła mu Jessie było bezsprzecznie prawdą. Jak o tym pomyślał, był pewny, choć nie wie skąd, że kocha ją.

Tylko czy chce ją kochać? 

Na świecie ludzie wciąż się ze sobą wiążą i rozchodzą, mimo, że byli pewni, że to ta prawdziwa miłość.

A jeśli tak samo jest w ich przypadku również? W końcu on jest jeszcze nastolatkiem. Skąd ma wiedzieć, czy to naprawdę miłość, jedna jedyna. 

Jeszcze długo męczyły go podobne myśli. Kiedy w końcu udało mu się zasnąć wstawał dzień.


                                                                     *                      *                      * 

Nie spał długo. 

A kiedy się obudził, zdawało mu się, że jest jeszcze bardziej zmęczony niż przed snem.

Leżał, patrząc w sufit leniwym wzrokiem. Nie miał ochoty wstawać.

Niedawno stracił matkę, a teraz wygląda na to, że ojca również.

Został sam. Nie miał już nikogo.

Czuł się tak podle jak nigdy w życiu. Nawet, gdy siedział w celi u tej wiedźmy i nie wiedział, czy nie zostanie zamordowany. To co teraz czuł było na znacznie wyższym poziomie paskudnego nastroju.

Został sam na świecie.

Nie. Nie prawda - przeleciało mu nagle przez myśl. Była jeszcze Adira.

Musiał wstać.

Przynajmniej po to, by sprawdzić co z jego.... Jego kim? Ukochaną? Jaasne.

Zwlekł się z łóżka i pozbierał z podłogi dresy, które w niejasny sposób rozrzuciły się dalej niż pamiętał, by je zostawiał. Ubrał się powoli i wyszedł z pokoju.

Pamiętał drogę na dół do piwnicy, w której znajdowały się karcerze. Z szedł z swojego piętra nie spotykając nikogo po drodze.

Jednak, gdy tylko zszedł z ostatniego stopnia schodów z drugiego piętra z pomieszczenia, które bez wątpienia było kuchnią wyszło dwoje mężczyzn.

Jeden był wysokim brunetem o krótko ostrzyżonych włosach i ciemnej karnacji, ciemniejszej nawet od Adiry. Skrzyżował muskularne ramiona, patrząc z góry na Harry'ego ciemnymi oczyma.

Drugi mężczyzna był nieco niższy. Miał jasne blond włosy sięgające ramion, jasne niebieskie oczy, nie golił się chyba z półtorej tygodnia. 

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz