Część 29

2.1K 189 7
                                    


Wilczyca od kilku godzin kręci się w kółko przy drodze starając się wykryć choćby najlżejszy zapach swojego Mate. Jednak, jedyne co odkryła jest to, że nie czuje nic. Zupełnie. Jakby nagle ziemia, powietrze, drzewa, krzaki, wszystko straciło swój zapach.

Wong w milczeniu przyglądał jej się, stojąc przy samochodzie. Noc otuliła już wszystko swymi objęciami. Jedynym źródłem światła były reflektory Jaguara, rzucając dwie smugi światła przedzierające ciemność.

- Ramirez, kończ już. To nie ma sensu - zawołał wampir, gdy biały wilk zaczął od nowa swą wędrówkę, z nosem przy ziemi. Zupełnie go zlekceważyła. Uparcie starała się znaleźć jakikolwiek ślad. - Jak chcesz. Ja wracam.

Wilczyca uniosła głowę, patrząc w kierunku drogi z rozpaczą. Zawróciła jednak do samochodu.

Wong otworzył dla niej tylne drzwi i poczekał aż wskoczy.

- Grzeczna dziewczynka. - pochwalił wampir, gdy biała wadera ułożyła się na tylnych siedzeniach. - Tylko nie zacznij linieć.

Posłała mu mordercze spojrzenie.

Wzruszył ramionami i zajął miejsce kierowcy.

- Nie obwiniaj się - odezwał się ponownie Wong, po kilku minutach ciszy. - Nic więcej nie mogłaś zrobić.

Milczała. Nie wierzyła mu.

Gdyby nie piła tamtego wieczoru, lepiej panowała by nad autem. I Harry byłby teraz w domu.

- Musisz być teraz ostrożna. Jeżeli Marcus się domyśli, co łączy cię z Harry'm... Zabije cię bez mrugnięcia okiem. Rozumiesz, co mówię?

Zaskomlała. Rozumiała aż za dobrze. 

Ale jeśli chłopcu coś się stanie... Jej życie nie będzie i tak już miało sensu.

~ Zrobił się strasznie rozgadany, co? Nie pamiętam, by wypowiadał tyle słów w tak krótkim czasie. ~ zachichotała wilczyca. Adira nie podzielała jej nastroju. Prychnęła ze złością.

~ Nie masz o czym myśleć w takiej chwili?! To wszystko twoja wina! I tego świata, który mnie w to bagno wciągnął! Mogłam już dawno się zestarzeć, czytać wnuczkom bajeczki i wyszywać na drutach. Ale nie! Muszę żyć w tym piekle z kupą futra, która myśli tylko o tym, że ktoś za dużo gada ! ! !

~ Och, przepraszam, szefowo! Ale skoro ty się załamujesz, ktoś musi ciągnąć za tę smycz! I nie obwiniaj mnie, bo odkąd się narodziłam, nic innego nie robię, jak dbam o nasze przetrwanie. 

~ To skończ. Niech to wszystko się skończy. ~ błękitne oczy wilczycy wypełniły się łzami.

                                                                 *                          *                           * 

- Jakie wieści? - spytał Marcus, gdy tylko wrócili do Collinwood. 

On, Anabelle i Gabriela czekali na wieści w salonie. King gdzieś się zapodział. 

- Żadnego śladu. - powiedział Wong, a wilczyca przeszła między nimi i opadła ciężko z łap przed  kominkiem, obserwując płomienie. - Z kimkolwiek mamy do czynienia, to nie jest amator. Z tego co mówiła mi Ramirez, na miejscu, gdzie ostatnio widziała porywaczy nie czuje niczego. Ktoś lub coś wymazało zapachy z całej okolicy poza miastem. I jest jeszcze ten James. Od tygodni się kręcił. Zapewne zbierał informacje.

- James? - powtórzyła Gabriela. Zmarszczyła brwi. 

To nie może być...

- Przystojny brunet? Wygadany?

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz