Część 49

1.9K 188 20
                                    

Wiele godzin później, które trwały całą wieczność dla pewnej osoby, Marcus wyszedł z salonu, poprawiając podwinięte rękawy. Jego ręce był umazane krwią, przód koszuli i jego twarz także. Nie była to jednak jego krew. Teraz naprawdę wyglądał jak wampir, który właśnie zaspokoił pragnienie ludzkiej krwi.

Przed drzwiami salonu natknął się na swoją żonę, Anabelle oraz jej matkę. Obie wampirzyce wyglądały dziwnie nieswojo.

- Ach, Elleonora. Wspaniale. Wspaniale. - powiedział Marcus, ocierając krew z ust. - Wspominałaś, że w tym domu są lochy. Niech ktoś zawlecze to truchło do jednej z cel. Daleko od wejścia.

- Zabiłeś ją? - Anabelle spojrzała na Marcusa takim wzrokiem, jakby nigdy go nie widziała. Jej oczy przez chwilę miały taki sam wyraz, jaki widział u Adiry przez ostatnie kilka godzin. Spojrzenie kogoś, kto cierpi.

- O nie. Nie zabiłem jej - odpowiedział spokojnym głosem, jakby mówił o tępieniu szkodników w ogrodzie. - Jeszcze nie. Nie dam jej tak łatwo wywinąć się od kary. Umrze, kiedy uznam za stosowne. A teraz... Czy Harry jest u siebie?

- Uśpiłem go, tak jak sobie życzyłeś - Wong wyszedł za Marcusem z salonu. Prowadził Alexa, który chyba miał problem z ustaniem na własnych nogach. Młody wampir był bledszy niż powinien być nawet jako wampir. I dziwnie zielony na twarzy.

Wyglądał jak ktoś, kto widział na własne oczy najokrutniejszy wizerunek piekła.

A to nie on leży teraz w salonie skatowany, w kałuży własnej krwi, po wielu godzinach bezlitosnych tortur.

- Wspaniale. - Marcus poprawił kołnierzyk koszuli. - Pójdę z nim porozmawiać. Tylko najpierw doprowadzę się do porządku.

I odszedł korytarzem.


* * *

Kiedy wszedł do nowej sypialni Harry'ego, chłopak już nie spał.

To naprawdę zaskoczyło Marcusa. Pierwszy raz widział jak ktoś uśpiony przez wampira budzi się sam z siebie. Jego syn siedział w łóżku, przykryty do pasa i patrzył pustym wzrokiem przed siebie. Był blady i oddychał szybko, jakby wybudził się nagle z koszmary i nadal nie był pewien, czy to był tylko zły sen. Wampir zamknął za sobą drzwi, czym zwrócił uwagę Harry'ego na siebie. Czarnowłosy spojrzał na niego i błyskawicznie wyskoczył z łóżka, by zaraz uścisnąć ojca. Marcus odwzajemnił gest, tuląc do siebie syna tymi samymi rękoma, którymi jeszcze tak niedawno torturował ukochaną chłopaka.

- Już dobrze, Harry. Nikt cię nie skrzywdzi. Jestem przy tobie. - zapewnił Marcus, tuląc syna do siebie.

- Miałem zły sen. Ból. Straszliwy ból. I czyjś okrutny śmiech. Błagałem, ale mnie dźgał i dźgał i tak bez końca. - mówił Harry zachrypniętym głosem, jakby naprawdę krzyczał przez długi czas.

- To tylko zły sen, Harry. Tylko sen. Nikt cię nie skrzywdzi jak długo jestem przy tobie nic nie może ci się stać. Rozumiesz? - Marcus przyklęknął przed synem, patrząc mu w oczy z troską wymalowaną na twarzy. - Nie pozwolę na to.

- Tak, ojcze. I Adira. Dlaczego jej tutaj nie ma? - Harry rozejrzał się po pokoju. Nieobecność wilkołaczycy, gdy on miał koszmar, aż rzucała się w oczy.

- Ona... Jest chwilowo nieosiągalna. - Marcus wstał, by przejść się troszkę po pokoju. Byle tylko nie patrzeć w tym momencie na syna.

- Znowu ją wysłałeś gdzieś? - spytał Harry, wzdychając ponuro. - Nie mógłbyś jej czasem dać trochę czasu dla siebie? I dla mnie.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz