Część 8

3.8K 254 5
                                    

Wchodząc do garażu, Harry zastał lykankę już czekającą przy furgonetce. Podpierała się plecami o samochód i wyprostowała, kiedy tylko przeszedł przez drzwi od pomieszczenia.

Kiedy się zbliżył, dostrzegł paskudny siniak, który szpecił jej twarz i zapewne zniknie nim dotrą do miasteczka.

- Co się stało? - spytał, podchodząc bliżej.

- Wsiadaj. - kiwnęła głową na Chevrolet'a i sama zajęła miejsce za kierownicą, lekceważąc pytanie nastolatka. Nie pozostało mu nic innego, jak posłuchać. - Pasy. - mruknęła, gdy tylko wsiadł, zamykając drzwi wozu.

Zapiął pas, Adira rzuciła mu szybkie spojrzenie, po czym uruchomiła silnik.

Huknęło i samochód wyjechał z garażu.

Całą drogę do Collinsport nie odzywała się słowem do Harry'ego. On również milczał.

Domyślił się, że oberwało jej się za niego.

Wkrótce zajechali pod szkołę. Zatrzymała samochód przed samym wejściem.

- Przyjadę o drugiej. - powiedziała, nie patrząc na chłopaka. - A po powrocie do domu wypucujesz wszystkie samochody.

- Co? - jęknął, gdy miał już wysiąść z samochodu.

- Myślałeś, że odpuszczę ci wczorajszy wyskok? - w końcu spojrzała na niego, a jej oczy znów rozbłysły wrednym błyskiem. - Zmykaj, bo się spóźnisz.

- Nie będziesz mi życia układać. - prychnął, wysiadając w końcu z furgonetki. Miał racje, po sińcu na jej twarzy został jedynie żółty ślad, po którym też zaraz nie będzie śladu. Kopnął drzwi furgonu i wszedł do budynku.

- Jeszcze zobaczymy, cachorro. ( szczeniaku ) - mruknęła Adira, ruszając z zgrzytem opornej skrzyni biegów.

Nie wracała od razu do posiadłości Collinwood, w pierw zajechała do marketu, uzupełnić przyprawy i artykuły spożywcze, o które prosiła Martha.

Zatrzymała furgonetkę na, z trudem znalezionym, wolnym miejscu na parkingu, przy markecie i już po chwili krążyła po sklepie, pchając wózek i wyszukiwała rzeczy z listy, przygotowanej przez kucharkę. Adira lubi robić zakupy, wychodzić do ludzi, mieszać się w tłum.

Czuje się wtedy taka normalna. Do czasu, aż jej drugie ja nie przypomina o swoim istnieniu.

~ Czuję krew...

~ Jesteśmy w sklepie. Opanuj się. ~ syknęła Adira, szukając na półkach lodówki sklepowej jajek.

~ Kup stek. Krwisty. Chcę krwi! ~

~ Jeszcze czego. ~ w końcu znalazła jajka, wpakowała do wózka osiem paczek, po dwanaście sztuk.

~ Gdybyś pozwalała mi częściej polować, nie potrzebowała bym teraz tego steku. ~ powiedziała zażenowana wilczyca. ~ Nawet, gdy się zmieniasz we mnie, ty trzymasz kontrolę.

~ Wiesz, że Pan nie pozwala nam biegać, kiedy tylko przyjdzie ochota. ~ powiedziała kierując się teraz w stronę stoiska z makaronami.

Wrzuciła do wózka kilka paczek różnych makaronów i sprawdziła, co jest dalej na liście.

- Szykujesz się na jakąś imprezkę?

Podniosła głowę. Przed nią stał postawny brunet z lekkim zarostem na twarzy. Ubrany był w skórzaną kurtkę , czarne jeansy i buty motocyklowe. Przesunął na czoło ciemne okulary, tasksując ją wzrokiem.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz