Część 15

2.5K 212 12
                                    


Niemal wbiegła do swojego pokoju i prosto do łazienki. 

Przepłukała twarz kilkakrotnie zimną wodą z kranu i oparła się o umywalkę. 

Spojrzała na swoje odbicie niebieskimi oczyma.

~ Musimy mu powiedzieć ~ wilczyca zaskomlała w jej wnętrzu.

~ Co mam mu powiedzieć?! ~ warknęła Adira, zamykając oczy  ~ To jeszcze dzieciak! A ja mam się nim opiekować, nie rozkochiwać. Z resztą, jest dużo młodszy.

~ To nasz Mate! Musi wiedzieć. ~ argumentowała wilczyca.

~ Ty mi tu nagle nie wyskakuj z takimi argumentami. Ty to wiedziałaś od dawna. Przyznaj się!  Ukrywałaś to przede mną a jesteśmy podobno jedną osobą! A teraz chcesz rozpowiadać to wszystkim...

~ Tak trzeba ~ zaskomlała ~ To nasz Mate.

~ Nie. Zapomnij. To dziecko. Jesteśmy za niego odpowiedzialne. Zresztą jest człowiekiem. Nie wiem nawet, czy on też czuję tę więź. Czy może ją poczuć. Muszę... ~ kobieta odetchnęła ciężko ~ Muszę o tym zapomnieć i tyle. 

~ Tego nie można zapomnieć. Więź jest magiczna.

~ Więc muszę ją zwalczyć! ~ warknęła Adira ~ Pozbyć się jej.

Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie. Kolor jej oczu wrócił do normalności, serce przestawało szaleć. Na myśl przyszło jej rozwiązanie. Najlepsze dla wszystkich.

~ Będziemy cierpieć ~ jęknęła wadera. Już jej nie słuchała. Jest jedno wyjście.

Wyszła z łazienki oraz pokoju i ruszyła szybkim krokiem w stronę kuchni, wyszła na zewnątrz już biegnąc, a w połowie trasy między Collinwood a lasem przemieniła się w wilka, rozrywając na strzępy ubrania. Biegła prosto do swego celu. Cały czas przyśpieszała tępo, by nie zmienić zdania. By nikt nie mógł jej powstrzymać. Wbiegła między drzewa kierując się na Wdowie Wzgórze.

W tej chwili tylko to jedno rozwiązanie miało sens. Jakieś ponure głosy zachęcały ją do tego, mówiąc o uldze i braku nadziei...

I bynajmniej nie była to jej druga połówka. Ona z kolei jak raz próbowała być głosem rozsądku.

~ Dokąd biegniesz? 

Nie odpowiedziała. Biegła aż nie zobaczyła przed sobą kamiennego klifu, za którym pienił się wściekle ocean, rozbijając fale o mordercze skały u podnóża klifu.

~ Ty chyba żartujesz?!

Ruszyła wzdłuż klifu, rozpędzając się.

~ Nie rób tego!

Wciąż lekceważyła wilczycę, jej głos był taki przytłumiony, odległy. Inny głos szeptał 

Zrób to, zrób, nie ma już nadziei. Skocz, a wszystkie troski znikną...

Do krawędzi było już blisko. Zamknęła oczy, szykując się do skoku.

~ Powiedziałam nie

Łapy wilczycy nagle zaparły się o kamienne podłoże. Zatrzymały ją na samej krawędzi. 

Białofutra ciężko oddychała przez uchylony pysk, zmęczona po stoczonej walce. 

Udało się jednak. Zepchnęła swą ludzką stronę daleko w głąb podświadomości.

Błękitne oczy wilczycy płonęły dzikością. 

Uniosła głowę, by zawyć przeciągle. Pieśń wilka, pieśń zwycięstwa.

Rozniosła się po okolicy głośno i wyraźnie. 

To jej noc.


                                                        *                     *                     *

- Słyszałeś? - Anabelle uniosła się na ramieniu, w łóżku obok ukochanego, kierując spojrzenie w stronę okna.

- To Adira - powiedział spokojnie Marcus, obejmując wampirzycę

- Wcześnie w tym miesiącu zaczęła. Jeszcze nie ma pełni.

- Nie przejmuj się, chodźmy spać. Dobrze? 

Wycie było słychać jeszcze dalej niż posiadłość Collinsów. 

Parę mil dalej, w motelu na przedmieściach rybackiego miasteczka pewien mężczyzna podszedł do okna, bawiąc się poręcznym nożem. Zmarszczył brwi, patrząc na rozgwieżdżone niebo i księżyc nad miastem. On doskonale wiedział, że to nie był wilk. Nie zwykły wilk.


                                                  *                         *                         *


Przez chmury na rozgwieżdżonym niebie leniwie wyjrzał księżyc.

Rzucił blade światło na polanę w środku lasu.

Przez polanę płynęła rzeka, wpływając do samego oceanu.

Potężny jeleń potrząsnął swą rogatą głową, zdobioną dorodnym porożem, którym nie wzgardził by żaden myśliwy. Zwierz podszedł do rzeczki, by napić się wody. Była lodowata. Mroziła język, ale pił.

W ciemnościach, między drzewami błyszczały dwa jasne punkty. Jeleń uniósł łeb, oglądając się.

Spomiędzy drzew wyszedł wilk. Nie skradał się, kroczył pewnie i z gracją. Białe futro wilczycy zdawało się błyszczeć w świetle księżyca, odcinając się od ciemności nocy.

Jeleń zaszarżował łbem, uderzając kopytami w śnieg. Nie raz już przeganiał od siebie wilki. Nie bał się. Ale ta bestia była inna. Była wielka, pewna siebie, ale sama. Dlatego też instynktownie, w oparciu o swe doświadczenie byk uważał, że ma przewagę.

Wadera przystanęła, spuszczając głowę, chwaląc się swymi kłami w bezdźwięcznym warczeniu.

Jeleń zniżył łeb, nie spuszczając jej z oczu i ruszył do ataku jako pierwszy, starając się nadziać ją na rogi. Biało futra wykonała unik, odskakując. Odbiła się mocno łapami od zamarzniętej ziemi, uderzając jelenia bokiem, obalając swą ofiarę na ziemię.

Skoczyła na niego, by prędko to zakończyć, lecz spanikowane zwierzę machało rozpaczliwie racicami i kopnęło ją prosto w pysk.

Wilczyca zaskomlała, odskakując. Pomasowała przednimi łapami obolały nosek.

Jeleń w tym czasie zdążył poderwać się na nogi. 

Biało futra zawarczała gniewnie i rzuciła się na byka. Wcześniej chciała zabić go szybko i bezboleśnie. Ale zmieniła zdanie.

Zwierz zaryczał, gdy wilczyca wgryzła się w tylną nogę. Szarpnęła, rozrywając mięśnie zdobyczy po czym puściła. Przejechała językiem po kłach, smakując krew ofiary.

 Jeleń od kuśtykał kawałek. Obrócił się do niej przodem i zaatakował porożem. Złapała je w szczęki i pociągnęła w dół, powalając kolejny raz zwierzę na ziemię. 

Nie zdążył się już podnieść. Szczęki wilczycy zacisnęły się na jego karku, szarpnęła głową, łamiąc go. To koniec. Jeleń był martwy. 

Wilczyca wyprostowała się dumnie, oblizując zakrwawiony pysk. 

Czas na ucztę. Ale najpierw...

Ciszę nocy przerwało kolejne wycie wilczycy.


Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz