Część 44

2.1K 164 5
                                    


Obudził się z chwilą, gdy słoneczne promienie wlały się przez okno do pokoju, świecąc chłopcu prosto w twarz.

Adira leżała po swojej stronie łóżka, zwrócona plecami do niego, okryta jedynie od pasa w dół.

Harry miał więc przed oczami dużą, rozłożystą niczym rozgwiazda, jasną bliznę, wyróżniającą się pomiędzy jej łopatkami. Wyciągnął rękę i delikatnie pogładził nieco wklęsłą bliznę palcami. Poczuł jak Adira drgnęła pod jego dotykiem, a następnie powoli odwróciła się ku niemu przodem.

- Dzień dobry, Harry - uśmiechnęła się lekko.

- Ta blizna.... - powiedział, zamiast odpowiedzieć na przywitanie poranne - To po harpunie? Myślałem, że twoje rany się goją i znikają.

- Długi kontakt ze srebrem pozostawia po sobie ślad - wyjaśniła Adira.

- No tak... A jak długo... - dotknął herbu swojego ojca wypalonego nad piersią latynoski.

Adira spięła się cała, chwytając Harry'ego za nadgarstek. Chłopak cofnął rękę, a ona usiadła na łóżku, plecami do niego. Westchnęła ciężko, zerkając na sufit.

- Długo - powiedziała w końcu - Bardzo, bardzo długo.

- Przepraszam, ja... - Harry przyklęknął za nią - Przepraszam.

- Za co, chico? - spojrzała na nastolatka. Otarła oczy dłonią i wstała - Nawet nie było cię w tedy na świecie, Harry. Nie musisz mnie za to przepraszać. Nie ty. - owinęła się kołdrą i skierowała do łazienki. Wkrótce usłyszał szum prysznica.

Harry naciągnął na siebie bokserki i  również powlókł się do łazienki.

Po wczorajszym wszystko wciąż go bolało, aż kości strzelały, przy każdym ruchu.

Myślał, że wilczyca Adiry jest dzika podczas seksu.

Po wszystkim nie wie, czy Adira nie jest przypadkiem bardziej drapieżna od swojej zwierzęcej połówki. 

Doczłapał się jakoś do umywalki i naszykował szczoteczkę do zębów. Przez zaparowane szyby prysznica widział zarys ciała ukochanej. Aż go podkusiło. 

- Może umyć ci plecki? - zaproponował, choć bez większej nadziei.

Ku jego zdziwieniu drzwi kabiny otworzyły się nagle i został wciągnięty do środka, prawie dosłownie wpadając w ramiona Adiry.

- Tylko bez numerów, chico - odwróciła się do Harry'ego plecami, zgarniając mokre już włosy do przodu przez ramię.

Chłopak wziął na palce troszkę żelu pod prysznic i zaczął dokładnie namydlać jej plecy.

Chcąc, nie chcąc, skupiając się najbardziej na bliźnie.

 - Podoba ci się tutaj? - spytał nagle Harry. 

- Co masz na myśli? 

- No wiesz, tutaj. Wśród swoich. Osób takich jak ty. - wzruszył ramionami. Przestała się obmywać, ale nadal stała plecami do niego.

- To miłe nie być już samotną, Harry. Tak, cieszę się, że trafiliśmy pod ten dach. - obejrzała się, uśmiechając do swojego Mate - A gdy już odnajdziemy twojego ojca, wszystko wróci do normy, a może nawet będę mogła zostać w stadzie, jeśli znajdziemy dla nas do gdzieś niedaleko.

- Tak... - mruknął marudnie - Na pewno chcesz go szukać? To znaczy, wiesz... Teraz możesz być wolna.

- Musimy go odnaleźć, Harry. - stanęła przodem do chłopca - Rozumiem, że się boisz, co powie o... o nas, ale Harry, ja znam twojego ojca nie od dziś. Nie jest wcale taki straszny jak go malują - pogładziła kciukiem policzek nastolatka - A teraz dokończmy, co zaczęliśmy, dobrze? Nie chcę spóźnić się do pracy.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz