Część 31

2.3K 180 47
                                    

Ocknął się w ciągłej ciemności. Leżał na pryczy z nogą zgiętą w kolanie. 

Nie wiedział co go obudziło. Jedyne czego się domyślał było to, że zaraz coś się stanie. 

To było takie dziwne przeczucie.

Usiadł na pryczy i nasłuchiwał. 

Dosłyszał czyjeś głosy zza drzwi, ale mówili tak cicho, że nie zrozumiał słów. 

Drzwi otworzyły się szeroko i zobaczył błysk światła, gdy ktoś strzelił do niego trzy razy.

Osunął się na ziemię martwy. 

A potem spadał w dół i w dół i w dół. Spadał bez końca w nieskończoną otchłań. Aż nagle uderzył o coś plecami i usiadł na pryczy krzycząc.

Spływał po nim zimny pot, a serce waliło jak oszalałe.

Świetnie, nie dość, że moja sytuacja i tak jest beznadziejna, to jeszcze koszmary będą mi zatruwać życie - pomyślał, starając się uspokoić serce i oddech. Opadł na materac ponownie, ale nie zamknął oczu. Po czymś takim sen nie jest tym, co było na podium jego listy.

Ledwo opanował oddech zamek w drzwiach zrobił głośne CLIC.

Serce momentalnie podskoczyło mu do gardła.

Drzwi się otworzyły i stanął w nich James.

Mężczyzna trzymał w ręce stalową pałkę, która ociekała krwią. Harry wpatrywał się w nią przerażony.

- Co to za mina, młody? - James uśmiechnął się niczym szalony świr, który oszalał.

- Po co ci to? - spytał Harry, wskazując na pałkę.

- Obezwładniłem strażnika, by nam nie przeszkadzał - zbliżył się do nastolatka. Natomiast on cofnął się najdalej jak mógł, wciskając się plecami w kąt ściany. - Nie wygłupiaj się Harry. Chcę ci tylko pomóc...

- Dziękuję za taką pomoc! Ja chcę żyć!

- O czym ty mówisz? Zabieram cię stąd. - James odrzucił pałkę, wyciągając rękę do Harry'ego.

- Dlaczego?

- Chyba zrozumiałem, kto jest prawdziwym potworem. - James wzruszył ramionami - Pośpiesz się. Nie wiem ile mamy czasu by zwlekać.

Harry poderwał się z pryczy i wyszedł na korytarz. Nie wiedział, czy na pewno może mu ufać, ale wolał zaryzykować niż tkwić w celi.

- Daleko stąd do Collinwood? - spytał Harry, niemal biegnąc, by dotrzymać kroku James'sowi.

- Po co chcesz tam wracać? - spytał brunet - To bez sensu. Amanda właśnie ruszyła wraz z łowcami by zniszczyć to Gniazdo. Nic już nie zdziałasz.

- CO TAKIEGO ? ! - krzyknął Harry.

James skrzywił się i zakrył pośpiesznie chłopakowi usta, rozglądając się nerwowo.

- Nie wszyscy pojechali, więc zachowaj ciszę - wysyczał półgłosem starszy czarnowłosy. - I tak nic nie zrobimy. Pchanie się teraz tam to pewna śmierć.

- Nic mnie to nie obchodzi. Tam jest Adira i mój ojciec. - warknął Harry, odtrącając rękę mężczyzny. - Wracam tam.

- Ech, młody... Zginiemy przez ciebie - westchnął James i kiwnął głową, by szedł za nim - Chodź, powinny tu być jeszcze jakieś samochody. Tylko ostrożnie! Jak nas nakryją, powiem, że uciekłeś i będę ratować swój tyłek, jasne?

- Spoko. - powiedział Harry, idąc chyłkiem za James'em - Włączę tryb ninja! - poruszył rękami jak jakiś pseudo karateka z starych filmów Kung-Fu.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz