Część 20

2.6K 193 25
                                    

Zawsze to samo.

Wysyłają ją gdzieś, by kogoś odebrać, ale żadnych szczegółów.

Eh, choć raz mogliby się ruszyć i nie kazać jej krążyć po całym lotnisku, by znaleźć poszukiwaną osobę. Ktoś ma odebrać z lotniska jaśnie pana. Mógłby czekać przy wejściu, ale niee... Po co? Przecież mogę łazić i szukać. - marudziła w myślach Adira zaglądając do małych sklepików, i kawiarenek na terenie lotniska.

Starała się wypatrzeć w morzu ludzi znajomą górę ciemnoskórego mięsa. Czego mogłaby się spodziewać po Kingu. Za pewnie zaszyje się w jakiejś kawiarence i będzie czekał przy najgłębiej postawionym stoliku, zasłaniając się gazetą, albo menu, albo...

Ciemnowłosą kobietą. Pociągnęła nosem. Wampirzyca. Nie znajoma wampirzyca. W każdym razie nie dla niej. 

Co ty kombinujesz? - pomyślała, zmierzając do stolika. Stanęła przy samym stolik prawie, podpierając biodra rękoma. King pierwszy ją dostrzegł. Kobieta siedziała do niej plecami w zasadzie, ale to wampirzyca. Powinna wyczuć takie zagrożenie jakim jest obcy wilkołak

~ A ty akurat jesteś wielkim zagrożeniem. ~ zadrwiła jej wilczyca.

~ Ta uwaga jest w ogóle nie na miejscu. Gdybym była ich wrogiem, miała by problem.

~ Tak, jasne.

Pozwoliła jej mieć ostatnie zdanie, ale wiedziała swoje. Kimkolwiek jest ta kobieta powinna być uważniejsza.

- Wiesz ile ja się ciebie naszukałam? - spytała, krzyżując ramiona.

- Jesteś wreszcie, psie. - King wyprostował się nad swoją kawą i ciastkiem - Ile można czekać na ciebie.

Adira wywróciła oczyma, prychając. Nie chciała mówić przez kogo tyle czekał.

- Psie? - powtórzyła jego towarzyszka, przypatrując się nowo przybyłej. Oczy wampirzycy zabłysły rubinową czerwienią,  rozszerzone z podekscytowania. - Ojej, wilkołak. - pisnęła wampirzyca, zrywając się z miejsca na nogi. Podskoczyła do Adiry, przylegając do lykanki niemal całym ciałem.

Latynoska wykrzywiła się, przechylając do tyłu plecy, byle jak najdalej wampirzycy. 

Co jest z nią nie tak? - przeleciało jej przez myśl.

- Gabrielo. - upomniał ją łagodnie King, gdy czarnowłosa niemal już wgryzała się w szyję Ramirez.  Wampirzyca cofnęła się od lykanki, a ta odetchnęła z ulgą. Nie znosi być gryziona przez te krwiopijawki. King uniósł brew, patrząc na nią z wyższością, chociaż to ona stała, a on nadal siedział przy stoliku. 

- Możemy już się zbierać? - spytała Adira, odsuwając się dwa kroczki od Gabrieli. Wampirzyca wciąż się w nią wpatrywała wygłodniałym wzrokiem.

- Nie. Nie możemy. - odparł King, pociągnął łyk kawy. - Najpierw dokończymy naszą kawę, a potem będziesz nam potrzebna. Mamy parę miejsc do odwiedzenia.

- Hę... - jęknęła.

                              *    *    * 

Było już ciemno, gdy w końcu dojechali do Collinwood. 

Przez cały dzień woziła Kinga i Gabrielę od sklepu do sklepu i targała za nimi torby z zakupami wampirzycy. A kupowała wszystko, od ubrań, przez biżuterię, i kosmetyki. Oczywiście wszystko najwyższej klasy. Na najnowszym smartfonie skończywszy. 

Normalnie cała góra toreb, paczek i ogólnie wszystkiego. Jedynym plusem było to, że nie tylko ona robiła za tragarza Gabireli. King skończył tak samo. A nawet gorzej. Bo to on za wszystko płacił. Adira nie wiedząc czemu, czuła przeogromną satysfakcję z tego powodu.

Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz