Część 21

2.5K 188 13
                                    

- Już idziesz? - Leya usiadła za nim na łóżku, nawet nie zauważył kiedy wyszła z łazienki. Wzdrygnął się mimowolnie, czując jej zimny dotyk. Objęła go w pasie, układając głowę na jego ramieniu. 

- Taaak.... Muszę, rano czeka na mnie praca. - powiedział James, zakładając drugiego buta. - Chciałbym jeszcze zostać, ale na prawdę nie mogę.

- Och, mogę cię rano podwieźć - próbowała go przekonać Leya, pocałowała jego ramię, szyję, policzek. Wychyliła się do przodu, całując jego wargi. - Zostań ze mną. Nie pożałujesz - wyszeptała mu do ucha zmysłowym głosem. Zsunęła się z łóżka, by zaraz uklęknąć przed kochankiem. Spojrzała mu w oczy, uśmiechając się kusząco, powoli rozpinała guziczek jego spodni. James zamknął oczy, walcząc z pragnieniem, by jednak zostać.

- Wybacz, skarbie. Ale muszę. Mam jeszcze coś do zrobienia, a to może zając mi na prawdę sporo czasu. - wstał prędko, uciekając od wampirzycy. Poprawił spodnie, oglądając się na Leyę. Wampirzyca nie chętnie wypuściła go z sideł.

- Zobaczymy się jutro, najpóźniej po jutrze. - obiecał James, nachylając się nad nią, by pocałować. Postawił ją na nogi, nie przerywając pocałunku. - Bądź cierpliwa, dobrze? - mruknął, stykając się z nią czołem. - Leya?

- Dobrze, dobrze - syknęła, odsuwając się i obracając plecami do człowieka.

- Kocham cię - James jeszcze pocałował ją w policzek i po chwili usłyszała jak zamyka za sobą drzwi jej pokoju. Pogładziła policzek wzdychając. 

Niemal biegł do wyjścia, bardzo uważając przy każdym zakręcie, by na nikogo nie wpaść. Raz niemal został zauważony przez wilkołaczycę, która prowadziła gdzieś Harry'ego. Zdążył się jednak dość szybko schować za zakrętem nim to się stało.

Kiedy w końcu dotarł do bramy wjazdowej Collinwood stał tam już ciemnoczerwony Crown Vi.

- Co się stało? - spytał mężczyzna za kierownicą, gdy James wsiadł do samochodu.

- Jedź! - powiedział tylko James, rzucając spojrzeniem na dom, czy aby nikt nie obserwuje ich. uruchomił silnik natychmiast ruszając.

- Jakiś problem? - Daryl rzucił  spojrzeniem na partnera. Był blady jak kreda. - Przemieniła cię?!

- Pogrzało cię? - prychnął James - Czy ja wyglądam jak wampir? Nie, jest znacznie gorzej.

- Więc, o co chodzi? 

- Dziś przyjechał kolejny wampir - zaczął w końcu wyjaśniać James - Może godzinę temu. Nie widziałem dokładnie. Ale to chyba była Gabriela.

- Ale... Przecież wybiliśmy jej gniazdo pół roku temu! Wszyscy spłonęli! - zawołał Daryk.

- Wiem. Ale najwidoczniej ona nie była tam w tedy - James pomerdał palcem w uchu. - I nie drzyj  się tak, bo ogłuchnę. - syknął.

- To co teraz? Gabriela na pewno cię rozpozna - Daryl zacisnął palce na kierownicy.

- Mnie się pytasz? Przecież ty jesteś od myślenia. - prychnął James. Jego kompan nie odpowiedział. Zacisnął zęby tak mocno, że zazgrzytały.


                                                             *                       *                        *  

Światło wydobywające się z reflektorów padły na stary budynek. Przed opuszczoną fabrykę podjechał z wolna czerwony Crown Victoria. 

Do pojazdu podszedł uzbrojony strażnik uzbrojony w krótki karabinek automatyczny. Poświecił kierowcy w oczy ostrym światłem latareczki.

- Gdzie tym... Zabierz to, idioto! - warknął Daryl na wartownika, zasłaniając oczy ręką.

- Takie przepisy. Muszę sprawdzić, kto przyjechał. - wartownik wzruszył ramionami i odsunął się kręcąc uniesioną ręką, dając tym samym znak innym wartownikom, by otworzyli bramę.

- Możecie jechać - powiedział łaskawie pan latarka, przepuszczając ich. Daryl wywrócił oczyma, ruszając. Zaparkował nieopodal wejścia do fabryki, między dwoma ciężarówkami pickupa, na których dachach zamontowano wyrzutnię harpunów, jakiej używają rybacy, łowiący tuńczyki. 

- Na co to? - spytał James, wysiadając z samochodu. 

- A jak myślisz? - Daryl był już na zewnątrz. Ruszył w kierunku wejścia do budynku. - Mają wilkołaka. Może nam napsuć krwi jak się nie zdejmie go.

- Ale harpuny? - James skrzywił się, dołączając do bliznowatego.

- Nagle zrobiła ci się ich żal? - spytał chłodno Daryl - To potwory! Nie zapominaj o tym.

- Wiem - burknął James. 

Wraz z Daryl'em weszli do ogromnej hali przemysłowej, w której dawno temu produkowano obuwie. 

Teraz wszędzie walał się sprzęt wojskowy i modyfikowane pojazdy, takie jak pickupy na zewnątrz i małe jeepy.

Z jednej strony stały rzędy karabinów, skrzynie z granatami, od hukowych po odłamkowe. Dalej leżały skrzynie z wszelką amunicją. Gdzie indziej ustawiono starszą broń, taką jak miecze czy kusze. Przy prowizorycznej kuźni potężnie zbudowany mężczyzna nakładał na haczykowaty harpun srebro. Obok na stojaku stał już cały rząd gotowych. 

Harpuny wyglądały jakby mogły bez problemu powalić słonia lub wyrwać spory kawał mięsa od ciała. 

James przełknął ślinę. Mimo wszystko, troszeczkę żałował osoby, która oberwie czymś takim.

- Daryl, James! Co się stało? - podeszła do nich szybkim krokiem blond włosa kobieta drobnej postury. - Przecież mieliście tu nie przyjeżdżać. Jeśli któryś z nich by za wami jechał...

- Mamy problem, Elise - pierwszy się odezwał Daryl, przerywając kobiecie. - Musimy porozmawiać z szefową.

- Nie ma jej teraz - jasnowłosa kobieta o imieniu Elise zmarszczyła smukłe brwi - Mnie możecie wszystko powiedzieć.

James i Daryl spojrzeli po sobie, po czym oboje zgodzili się, kiwając głowami.

- Chodźmy do biura - zaproponowała kobieta i poprowadziła ich w głąb fabryki. 

Minęli część treningową, gdzie na placu kilku łowców sparowało się ze sobą, a inni testowali nową, eksperymentalną broń, jak na przykład ręczna wyrzutnia mniejszych harpunów, zrobiona z pneumatycznego pistoletu do gwoździ. 

Wspięli się po spiralnych schodach do starej sterowni, gdzie teraz znajdowało się biuro.

- No więc? - Elise obeszła biurko i stanęła za nim, podpierając się rękoma o blat.

- Nie możemy kontynuować infiltracji tego gniazda. - powiedział Daryl.

- Dziś przyjechała kolejna wampirzyca - dodał James - To Gabriela. Ona mnie rozpozna.

- To ta, którą ostatnio wykorzystaliśmy jako źródło informacji? - Spytała Elise, nie chcąc mówić o zadaniu James'a polegającym na wyrywaniu wampirzyc, by służyły im jako źródło informacji. - Jesteś pewien? 

- Nie widziałem jej dobrze. Ale jestem pewien, że to musi być ona. To z jej informacji dowiedzieliśmy się o gnieździe w Collinsport.

- Nie dobrze. Bardzo nie dobrze. - Elise opadła na obrotowy fotel przy biurku. - Miałam nadzieję, że wszystkich ich zabiliśmy wtedy. Może ostrzec tych tutaj.

- Więc? Co robimy? - spytał Daryl

- Będziemy musieli przyśpieszyć całą akcje. - odpowiedziała Elise.


Życie w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz